11.10.2015

Lullaby

Eleventh
Please let me take you, Out of the darkness and into the light, Cause I have faith in you, You're gonna make it through another night, Stop thinking about, The easy way out, There's no need to go and blow the candle out, Because you're not done, You're far too young, And the best is yet to come,

Ból przyszedł znikąd. Zaatakował go niespodziewanie i czekał aż chłopak się podda. Nie pozwolił dalej walczyć. Peter nie miał wyjścia. Brak możliwości jakiegokolwiek ruchu był zbyt uciążliwy, dlatego brunet wystawił w górę białą flagę.
Był w stanie jedynie dotrzeć do kanapy. Łzy, spowodowane ogromnym kłuciem w dole pleców, spływały po jego zaróżowionych policzkach. Zaciskał szczękę, próbując uspokoić się. Wiedział, że panika nie pomoże mu w niczym. Droga do kuchni, gdzie trzymał tabletki, była trudniejsza niż zdobycie Mount Everestu. Zoe mogła pojawić się w jego mieszkaniu lada chwila, ale nie był przekonany, czy da radę wytrzymać kolejne kilka minut.
Zacisnął dłonie na oparciu kanapy. Oddychał powoli, skupiając się tylko i wyłącznie na tej prostej czynności. Starał przypomnieć sobie wskazówki Zoe, które miały mu pomóc powstrzymać atak paniki. Jego mózg nie pracował tak jak powinien. Serce biło w ogromnie szybkim tempie, a gdyby dłonie nie był zaciśnięte na kanapie, również trzęsłyby się. Lekarz wspominał, że tego typu ból mógł pojawić się. Skoczek nie spodziewał się aż takiego cierpienia. Wydawało mu się, że jego całe ciało jest sparaliżowane. Ból pleców promieniował na inne kończyny. Dojście do kanapy było nie małym osiągnięciem.
Zoe wpisała kod do domofonu, ciesząc się, że Peter wcześniej jej go podał. Wiedziała, że nie był w stanie podejść do drzwi i umożliwić jej wejście na klatkę. Pokonała drogę na ostatnie piętro z szybkością Usaina Bolta – droga windą zajęłaby zbyt dużo czasu. Nie przeszkadzał jej ciężar torby, którą miała ze sobą. Była świadoma, że połowa rzeczy, znajdujących się w małej walizce, była jej niepotrzebna, ale nie miała czasu wypakować ich. Liczyła się każda sekunda.
Zdyszana wbiegła do mieszkania skoczka i od razu skierowała się do salonu. Zostawiła torbę w nogach kanapy, kucając przy chłopaku. Uśmiechnęła się w jego kierunku, otwierając klapę walizeczki. Wyciągnęła strzykawkę, igły i flakon z lekarstwem. Nabrała odpowiednią ilość substancji, próbując opanować drżenie rąk. Zsunęła jego spodnie oraz bokserki, dezynfekując miejsce iniekcji. Zoe trzymała strzykawkę kciukiem oraz palcem wskazującym i wbiła igłę pod kątem dziewięćdziesięciu stopni głęboko w mięsień. Odetchnęła z ulgą, kiedy upewniła się, że nie trafiła w naczynie krwionośne. Delikatnie naciskała tłoczek aż flakon był pusty. Po chwili wyciągnęła strzykawkę i przyłożyła do miejsca wkłucia wacik nasączony spirytusem.
Peter nie odezwał się ani słowem. Nie pisnął lub nie krzyknął, gdy Zoe wbiła igłę w jego skórę. Czuł jak lekarstwo trafiało prosto w źródło bólu. Jego mięśnie zaczęły się rozluźniać. Odetchnął z ulgą, próbując uśmiechnąć się w kierunku panny Hamilton.
— Peter, co robiłeś, gdy to się stało? – zapytała, idąc do kuchni, żeby wyrzucić strzykawkę i waciki.
— Wracałem z toalety – odpowiedział, opierając głowę na skrzyżowanych rękach. – Zoe, czy są jakiekolwiek szansę, że wystartuję w tych konkursach?
— Nie wiem, Peter. Tutaj chodzi o twoje zdrowie. Dzisiaj masz wizytę u lekarza, zobaczymy, co on powie.

Przymknęła oczy, opierając głowę na dłoni. Masowała palcami skronie, czekając aż Peter wyjdzie z sali obok. Siedziała sama na długim, szpitalnym korytarzu. Nie lubiła takich miejsc, ale dla Petera była w stanie się poświęcić.
Skorzystała z wolnej chwili i dodała zdjęcie na swojego Instagrama. Oglądała, co ostatnio zamieszczały osoby, które ją obserwowały. Weszła na Twittera, ale nie znalazła tam nic ciekawego, więc wyszła z aplikacji. Włączyła grę, którą Lewis ściągnął na jej telefon. Poruszała ludzikiem, który miał za zadanie zbierać jak najwięcej monet oraz przebiec jak najdłuższy dystans.
Skupiona na grze dziewczyna podskoczyła, gdy nagle drzwi od sali obok otworzyły się. Peter, który poprawiał bluzę, wyszedł na korytarz. Wskazał palcem na gabinet lekarza i zniknął za białymi drzwiami. Zoe z westchnieniem wstała z krzesła, wkładając telefon do torebki. Weszła do pomieszczenia, a doktor przywitał ją z uśmiechem na ustach. Usiadła koło Petera, który od razu położył rękę na jej kolanie.
Przypomniała sobie, że dla lekarza byli parą. Nie przeszkadzało jej to. Zoe lubiła sposób w jaki Peter kład dłoń na jej nodze lub, gdy ich palce tworzyły jedność.
Jeszcze nie byli tego świadomi. Nie zdawali sobie sprawy, że uczucie, które w nich się rodziło będzie czymś wielkim. Supeł, który wiązał się na żołądku pani psycholog, pojawiał się za sprawą sportowca. Dłonie Petera pociły się tak często ostatnimi czasy, ponieważ denerwował się przed spotkaniem swojej, na razie tylko, przyjaciółki.
— Sytuacja nie jest prosta – zaczął bez ogródek lekarz, przyglądając się zdjęciom rentgenowskim. – Wolę, żebyś opuścił konkursy, ponieważ może grozić tobie operacja.
Poczuła jak Peter mocniej ścisnął jej udo. Próbował lepiej usiąść, ponieważ wcześniejsza pozycja sprawiała mu ogromny ból. Patrzył się na zdjęcie zrobione kilkadziesiąt minut wcześniej, zastanawiając się, jak duża była szansa, że nigdy nie założy już nart.
— Rehabilitacja? – zapytała się, kładąc dłoń na ręce Petera.
— Bez dwóch zdań, to jedyna alternatywa dla operacji – Aleksander wstał ze swojego krzesła, wskazując na kozetkę. – Połóż się, Peter.
Brunet z niemałym wysiłkiem zajął wskazane przez lekarza. Wcześniej doktor opowiedział o źródle bólu i dolegliwości Petera, ale chłopak nie słuchał. Skoczek za bardzo był pochłonięty swoimi myślami. Bał się o przyszłość kariery sportowej, która zaczęła się nie aż tak bardzo dawno temu. Prevc był młodym zawodnikiem, ale cała Słowenia wiązała z nim nadzieje.
— Czyli nie mogę startować w indywidualnych konkursach? – zapytał Peter, ale był pogodzony ze słowami, których spodziewał się usłyszeć z ust lekarza.
— Myślę... Myślę, że możesz wziąć udział w tych niedzielnych zawodach – uśmiech wypłynął na usta bruneta, kiedy doktor odpowiedział. – Przyjdźcie w sobotę, wtedy podejmę ostateczną decyzję. Na razie masz osiemdziesiąt procent szans na wystartowanie w Planicy.
Cieszył się jak małe dziecko, które dostało nową zabawkę. Peter wiedział, że musiał dać z siebie wszystko podczas ostatnich zawodów. Nie mógł zawieść kibiców, którzy czekali na jego podium w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Mierzył wysoko, stawiał wysoko poprzeczkę, ale dyspozycja Kamila Stocha w tym sezonie była jak z kosmosu. Dlatego zadowalało go drugie miejsca, ani myślał o trzecim.

— Goran, ja naprawdę nie uważam, że on powinien startować – Zoe rozmawiała z trenerem przez telefon po wizycie u lekarza. Peter siedział w samochodzie, a ona przed maską chodziła w tą i z powrotem. – Bardzo go dzisiaj bolało.
Przez chwilę po drugiej stronie zapadła cisza. Wiedziała, że trener nie znał się na tym temacie i w pełni ufał jej oraz Aleksandrowi, jednak oboje wiedzieli, że ona podejmowała decyzję martwiąc się o skoczka. Lekarz chłodno analizował sytuację bez dodatkowych uczuć, które mąciły w głowie pani psycholog. 
— Zoe, jeśli lekarz mówi, że może… – Brytyjka przerwała w połowie zdania trenerowi.
— On da radę, oboje to wiemy. Co jeśli potem będzie odczuwać tego konsekwencje? Goran, to tylko jeden konkurs, a może zaważyć o jego karierze – zrezygnowana Zoe westchnęła, ponieważ wiedziała, że trener posłucha zdania lekarza, a nie jej w tej sytuacji. 
— Peter jest dorosły. Był z tobą na wizycie. Słyszał twoją i Aleksandra opinię. Dajmy jemu zadecydować, to jego zdrowie jest na tutaj na szali – wiedziała, że miał rację, ale oboje wiedzieli, co zdecyduje Peter. 
Prevc widział zdenerwowaną Zoe, która mimo skończenia rozmowy stała przed samochodem, patrząc się na szpital. Wiedziała, że rozmawiała z trenerem. Wiedział również, co od niego usłyszała, ponieważ jej mima nie wykazywała ani grama zadowolenia. Wiedział, że się o niego szczerze troszczyła, ale strat w konkursie koniec końców był jego decyzją, a jeśli lekarz był na tak, on również miał pozytywne nastawienie. Mimo przeszywającego bólu, z którego macek ratowała go wcześniej Zoe.
Chciał wrócić do mieszkania, położyć się na łóżku i leżeć tam aż do niedzielnego konkursu, oglądając seriale, na które wcześniej nie miał czasu przez cały sezon. Może weźmie Domena na pare dni do siebie. Młodszy brat mu pomoże oraz dotrzyma towarzystwa. Wiedział, że zawsze był chętny na odwiedziny. 
Brytyjka wreszcie wróciła do samochodu, jednak nie odezwała się słowem do skoczka. W ciszy odpaliła auto, ruszając z zajmowanego miejsca parkingowego pod szpitalem. Nie włączyła nawet radia, mimo że dawno wyjechała na ulice stolicy Słowenii. Peter nie wiedział czy to on powinien pierwszy się odezwać, ale zdecydował się koniec końców na milczenie, ponieważ to na niego była zła – chodziło o to, że nadal chciał wystartować w zawodach, oczywiście za zgodą lekarza.
Zoe siedziała na plastikowym krzesełku, obserwując jak Peter siłował się z zamkiem kombinezonu. Widziała jego starania, żeby nie nadwyrężać pleców. Zakładał strój dużo dłużej niż zwykle, ale przynajmniej ból się nie nasilił. Bardzo starała się skupić na placach skoczka, jednak jej wzrok mimowolnie uciekał na umięśnioną klatkę piersiową ukrytą pod dopasowaną bielizną termoaktywną.
Zagryzła wargę, zastanawiając się nad zdrowiem Prevca. Robiła wszystko, co tylko mogła, żeby przygotować skoczka do tych zawodów. Cały zespół dmuchał i chuchał na Petera. Liczyli, że lider kadry słoweńskiej nie przypłaci zdrowiem startu w ostatnim konkursie sezonu.
Brytyjka z westchnieniem wstała i podeszła do chłopaka. Powoli zapięła jego kombinezon. Peter obserwował jak jej smukłe palce bez problemu poradziły sobie z zamkiem. Skoczek zdał sobie sprawę z bliskości Zoe. Starał się zachowywać normalnie, ale z niewiadomego dla niego powodu odległość między nimi była dla niego zbyt mała. Czuł, że nie może oddychać, a pięknie pachnące perfumy panny Hamilton wręcz go dusiły.
Pani psycholog spojrzała w oczy chłopaka, które w tamtym momencie wydawały jej się niezwykle piękne. Zawsze uważała je za bardzo intrygujące, ale nie mogła oderwać od nich wzroku. Słońce, wpadające przez okno, odbijało się w jego tęczówkach, nadając im innego koloru.
Żadne z nich nie wykonało żadnego ruchu. Stali naprzeciwko siebie, nie do końca wiedząc jak powinni postąpić. Bardzo dziwne uczucie w dole brzucha sprawiło, że dziewczyna miała ochotę pocałować bruneta, który czekał na jej ruch.
— Zoe – wyszeptał, a wzdłuż kręgosłupa panny Hamilton przeszły ciarki.
Ich magiczną chwilę przerwał Jurij, który z ogromnym uśmiechem wbiegł do pomieszczenia. Wyciągnął z torby telefon i, krzycząc, że Peter powinien wjeżdżać na górę, wybiegł z domku.
Para odsunęła się od siebie, a policzki Zoe przypominały kolor dorodnego pomidora. Dziewczyna bez słowa wyszła, zostawiając Petera z milionem myśli. Po chwili Jan pojawił się przy nim i zabrał narty sportowca. Lekarz oraz Zoe zabronili mu nosić cokolwiek, więc pozostało mu podążanie za mężczyzną do wyciągu.
W ciągu tego weekendu pogoda w Planicy była wręcz idealna. Wszyscy wiedzieli, że wiosna zbliżała się wielkimi krokami. Słońce sprawiało, że temperatura odczuwalna była dużo wyższa. Aż chciało się wychodzić na dwór.
Wszyscy zawodnicy oraz ekipy mieli już dosyć zimy. Ta pora roku była ich ulubioną, ale mieli dosyć zimna i śniegu, jednak przede wszystkim brakowało im najbliższych i wygodnych łóżek w ich mieszkaniach, czy domach. Życie na walizkach nie należało do prostych, więc cieszyli się na koniec tego sezonu.
Zoe przygryzła wargę, oglądając Petera. Skoczek przygotowywał się do startu. Próbował oczyścić myśli, które wręcz kotłowały się w jego głowie. Starał się skupić na czymkolwiek innym. Przyglądał się innym zawodnikom, przeskakiwał z nogi na nogę, podziwiał widoki ze szczytu skoczki, próbował rozmawiać z panią psycholog, rywalami lub Janem.
— Peter, jeśli nie czujesz się na siłach, nie startuj w zawodach – powiedziała, kładąc dłoń na jego barku.
Skoczek przez chwilę milczał. Zastanawiał się, czy rzeczywiście nie powinien brać udziału w ostatnim konkursie sezonu. Lekarz powiedział, że może skakać, ale mógł zagwarantować swojemu pacjentowi, że wyjdzie z tego bez szwanku. Bał się wielu rzeczy, ale starał się przezwyciężyć strach.
— Chcę wziąć udział w konkursie – stwierdził, kiedy zawodnik przed nim dostał znak od trenera.
Pierwsza seria poszła zadziwiająco dobrze. Peter skoczył dalej niż wszyscy się spodziewali. Przeskoczył rywali i na razie prowadził. Ból doskwierał mu, ale czego nie robiło się dla miłości swojego życia. Adrenalina, buzująca w żyłach chłopaka, zmniejszała jego odczuwalność.
Zoe podała swojemu podopiecznemu lekarstwo, uśmierzające ból. Wsmarowała śmierdzącą maść i jeszcze raz przykleiła tejpy. Pomogła skoczkowi ubrać kombinezon, uważnie obserwując jak jego mięśnie pracowały pod dopasowaną bluzką termiczną. Ponownie wjechała z nim na górę, ciągle pytając jak się czuł lub czy na pewno chciał skakać. Zjechała na dół szybciej, żeby na dole czekać na skoczka. Jan pilnował Prevca na górze, więc dziewczyna mogła zająć swoje stanowisko przy bramie.
Peter rozumiał, że Zoe bardzo się o niego martwiła, ale miał już dosyć jej licznych pytań. Dbanie o jego zdrowie, zarówno psychiczne jak i fizyczne, była jego pracą, ale chciał krzyczeć na nią, żeby przestała.
Kiedy usiadł na belce, zdał sobie sprawę, że Brytyjka skutecznie odwracała jego uwagę od tego skoku. Nie myślał o tym, tylko skupił się na irytacji zachowaniem blondynki. Wreszcie Miran zapalił zielone światło, a trener machnął, powiewającą w słońcu chorągiewką. Zawodnik ostatni raz sprawdził, czy kask był dobrze zapięty i odepchnął się od belki. Całą uwagę poświęcił progowi, rozpędzając się do prawie stu kilometrów na godzinę.
Zoe obserwowała sylwetkę skoczka w powietrzu. Widziała jego zaciśnięte w cienką linię usta, które wskazywały o skupieniu chłopaka. Gdy wylądował odetchnęła z ulgą, ale jego koszmar dopiero się zaczął. Peter zaczął już hamować, jednak ból dał o sobie znać. Grymas malował się na jego twarzy, kiedy upadał na ziemię. Wszyscy kibice zawodnika wstrzymali oddech. Wiedzieli o problemach ze zdrowiem, ale sądzili, że skoro wystartował w tym konkursie, był w pełni sił. Brytyjka schwyciła ogromną torbę i, krzycząc do krótkofalówki, podbiegła do leżącego na śniegu Prevca. Upadł na nartę, która mogła wyrządzić jeszcze więcej szkód delikatnym plecom.

Jej dłonie trzęsły się, a nogi były jak z galarety. Uklękła przy nieprzytomnym Peterze, stawiając torbę koło siebie. Nie mogła nic zrobić. Potrzebna była interwencja lekarzy, a nawet operacja. Ratownicy pojawili się z noszami. Wiedziała, że to koniec marzeń o pozytywnym zakończeniu sezonu. Mogła modlić się, że Peter nie skończy na stole operacyjnym. Chociaż zrobił krok do przodu w odbudowie psychicznej, pod względem fizycznym znalazł się w rozsypce. Życie Prevca nie było na dobrej drodze do ułożenia.

***
Nie mogłam patrzeć na jego ból. Chodź chciał być bohaterem i nie pokazać światu swoich uczuć, to bardzo dobrze jej widziałam. Robiłam wszystko, co w mojej mocy, żeby mu pomóc, jednak to była za mało. Obwiniałam się, uważałam, że to był mój błąd, moja wina. Powinnam wszystkiego dopilnować, a tego nie zrobiłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Followers

Template made by Robyn Gleams