6.09.2015

The Reckless And The Brave

Tenth
Got a van, got a chance, got my dignity Got a dream, got a spark, got somewhere to beTake a breath, say goodbye 


Popijała kawę ze swojej ulubionej filiżanki, oglądając poranne wiadomości. Oczekiwała prognozy pogody, żeby wiedzieć, co ją czekało tego dnia. Jadła croissanta, obserwując wysoką brunetkę, wskazującą na mapę Słowenii. Słońce wyglądało zza rozsuniętych zasłonek, padając prosto na twarz panny Hamilton. Odgarnęła kosmyki, opadające na jej twarz. Westchnęła, wstając z wygodnej kanapy. Zebrała stos kartek papieru i wsunęła je do teczki. Założyła skórzaną kurtkę z puchową podszewką. Podniosła z drewnianej podłogi małą walizeczkę, wypełnioną lekami, maściami, plastrami, które pomagały zawodnikom. Schwyciła torebkę i założyła na nos okulary przeciwsłoneczne.
Zimne dni powoli odchodziły w niepamięć. Zoe cieszyła się, że nie musiała nosić ciężkich, grubych, zimowych płaszczy. Schowała je do garderoby w przedpokoju. Mogła zacząć ubierać wiosenne nakrycia wierzchnie, a narciarskie kombinezony oraz kurtki słoweńskiej ekipy mogła wreszcie zakopać głęboko w szafie.
Przywiązała się do swojego apartamentu w Słowenii. Spędzała tam dużo czasu, dlatego lubiła w nim przebywać. Tęskniła za mieszkaniem w Nowym Jorku – zapierającym dech w piersiach widokiem na Manhattan, dużą kuchnia oraz najwygodniejszym na świecie łóżkiem. Jednak nie chciała zrezygnować z pracy w Słoweńskim Związku Narciarskim. Polubiła ją, mimo że zima nie była ulubioną porą roku. Chciała nadal kontynuować współpracę.
Prowadził swój samochód, nucąc piosenkę lecącą w radiu. Bębnił palcami o skórzaną kierownicę, ciesząc się dobrym humorem. Nawet dyskomfort spowodowany przez ból pleców nie sprawił, że jego uśmiech zniknął.
Sezon, który dobiegał końca, nie mógł być dla niego lepszy. Zdobył srebrny i brązowy medal na Igrzyskach Olimpijskich w Sochi. Został najlepszym lotnikiem, a w klasyfikacji generalnej również stanął na podium. Zdawał sobie sprawę, że bez pomocy Zoe nie dałby rady tego osiągnąć. Jej złote rady okazały się bardzo pomocne. Sposób w jaki odwracała jego uwagę od ważniejszych zawodów był niesamowity.
Mur, którego nikt wcześniej nie był w stanie zburzyć, zaczął pękać. Zoe, nie zdając sobie z tego sprawy, rozwalała go. Trzymała swoją ciekawość na wodzy, dlatego Peter zaczął jej ufać. Wiedział, że prędzej, czy później opowie dziewczynie o wszystkim. O tajemnicach, które głęboko skrywane, dawno nie widziały światła dziennego.
Był spóźniony. Wiedział, że trener oraz jego asystent będą chcieli go powiesić. Nie lubili, gdy ktoś nie przychodził na czas. Dlatego spodziewał się, że będzie musiał przebiec kilka dodatkowych okrążeń lub zrobić więcej pompek albo przysiadów.
Cieszył się, że śnieg nie padał już od jakiegoś czasu. Droga do Planicy nie była przykryta białą pierzyną, dlatego nie miał problemów z dostaniem się do górskiego miasta. Mógł jechać szybciej niż pozwalały na to przepisy. Liczył, że zwiększenie prędkości przyspieszy podróż. Nie mógł jeszcze bardziej nadużywać cierpliwości trenera.
Kiedy wreszcie pojawił się w umówionym miejscu, Zoe wiedziała, że coś było nie tak. Wyglądał jakby każdy krok był dla niego trudny. Zgarbiona postawa i zaciśnięte pięści tylko utwierdziły ją w przekonaniu, że plecy musiały go znowu boleć. Nie mogła pozwolić, żeby trener zmusił go do dodatkowych ćwiczeń. W ogóle nie mógł trenować, dlatego odciągnęła go od grupy. Nie powiedziała słowa do Gorana. Nie musiała tego robić. Trener ufał Brytyjce na tyle, żeby nie komentować jej nagłego działania. Domyślał się, że nie chodziło o sprawy prywatne, więc skupił się na reszcie skoczków.
— Ściągnij bluzę – poleciła, gdy weszli do jednego z domków.
— Jeśli chciałaś, żebym się rozebrał, wystarczyło zadzwonić. Przyjechałbym specjalnie do ciebie – uśmiechnął się i mrugnął do pani psycholog, pozbywając się górnej części garderoby. – Trener będzie zły, że nie ma mnie na treningu, ponieważ chcesz zobaczyć moje mięśnie.
Wiedziała, że za chwilę zniknie wyśmienity humor Petera, chociaż nie miała serca mu tego robić.
— Dzisiaj możesz zapomnieć o treningu.
— C-co? J-jak to? – powiedział, kładąc się na wskazanym przez Zoe miejscu.
Dziewczyna zaczęła dotykać pleców skoczka. Największą uwagę poświęciła odcinkowi lędźwiowo–krzyżowemu, ponieważ właśnie na to miejsce skarżył się wcześniej Peter. Przymknął oczy, ciesząc się ciszą i spokojem. Delikatne dłonie Zoe, masujące jego spięte plecy, dodatkowo go odprężały. Czuł ból, ale był w stanie go znieść. Sprawiał mu dyskomfort, jednak wprawione palce dziewczyny uśmierzały go.
— Kiedy plecy cię bolą? – zapytała, ściągając brwi.
— Najgorzej jest, gdy się schylam. Mam problemy z sięganiem wysoko lub noszeniem ciężkich rzeczy.
W odpowiedzi mruknęła, dotykając najbardziej obolałego miejsca. Peter wciągnął powietrze nosem, czując ogromny dyskomfort w dole pleców. Zmarszczyła brwi, oczekując jego reakcji. Widziała zaciśniętą szczękę oraz dłonie ciasno obejmujące boki kozetki – aż knykcie chłopaka pobielały.
Rozsmarowała maść, której zapach był wyjątkowo nieprzyjemny. Nie lubiła jej używać, ponieważ przez następnych kilka godzin dłonie dziewczyny pachniały nią. Jednak była bardzo skuteczna, a pomoc, którą oferowała mogła się okazać nieoceniona.
Miała nadzieję że operacja nie okaże się jedynym wyjściem z sytuacji. Liczyła, że skończy się na masażach oraz rehabilitacji, ale zabieg nie będzie konieczny. Nikt nie mógł w stu procentach zapewnić, że obędzie się bez komplikacji. Nie chciała, żeby Peter kończył przedwcześnie swoją karierę. Widziała w nim wielką gwiazdę, niestety zdrowie mu nie pomagało. Tylko sprawne ciało mogło pomóc mu osiągnąć wyznaczone cele, a na razie nie współpracowało z nim.
— Czy ból promieniuje na inne części ciała? Mogą drżeć tobie dłonie lub możesz poruszać się z trudem.
— Nie – odpowiedział krótko, skupiając swój wzrok na podłodze.
Przeszukiwała ogromną torbę pełną różnego rodzaju lekarstw, żeby znaleźć malutką, ale bardzo drogą tubkę z cudotwórczą maścią. Nigdy się na niej nie zawiodła, dlatego miała nadzieję, że pomorze również Peterowi.
Ten sezon był długi i ciężki, a kontuzja pleców okazała się jego skutkiem. Wiedziała, że pozostali chłopcy również borykali się z bólami różnych części ciała, ale nie były one aż tak uciążliwe jak w przypadku Petera. Nejc narzekał na bark, a Robert na kolano. Jernej skarżył się na kostkę, tak samo jak Jaka.
Wiedziała, że najlepszym wyjściem z sytuacji byłoby opuszczenie najbliższych zawodów. Odbywały się one w Słowenii, dlatego ta opcja odpadała. Musieli ograniczyć treningi oraz jak najbardziej odciążyć plecy. Peter nie chciał odpuścić tych występów. Nie mógł zawieść kibiców oraz samego siebie.
Z westchnięciem usiadła na taborecie w rogu pokoju, czekając aż maść wyschnie. Nie mogła przykleić tejpów na świeżo natłuszczoną skórę. Obserwowała jego plecy, modląc się, aby kontuzja nie odbiła się na przyszłości skoczka. Nie chciała oglądać jego zawiedzionej miny oraz smutnego wzroku.
— Peter... Jest źle – westchnęła. Oparła głowę na dłoni, pocierając czoło. Tak, obwiniała siebie. – W mieszkaniu mam specjalny gorset, który powinien tobie pomóc. Zabiorę cie jutro na prześwietlenie.
— Dobrze – przytaknął, obracając głowę w jej stronę. – Co z treningami i... I za-zawodami?
— O treningach nie ma mowy. Nie możesz się przemęczać i nosić ciężkich rzeczy. O konkursie drużynowym możesz zapomnieć – poinformowała go ze smutkiem w głosie. – Peter, operacja jest bardzo prawdopodobna, a decyzja lekarza kluczowa.
— C-co? J-jak t-to? – jąkał się, nadal leżąc na niezbyt wygodnej kozetce.
— Twoje plecy nie wytrzymały trudów sezonu. Chciałam temu zapobiec, a-ale…
— Zoe, kochanie, nie zadręczaj się. T-to nie twoja wina – odpowiedział, uśmiechając się pokrzepiająco. – Zrobiłaś, co mogłaś.
— Dam tobie tabletki. Możesz brać je tylko dwa razy na dobę, ponieważ są bardzo mocne. Powinny pomóc uśmierzyć ból.
Kiedy trener dowiedział się o kontuzji swojego czołowego zawodnika, załamał się. Peter został wyłączony z treningów, żeby chronić plecy. Mieli nadzieję, że uda mu się dokończyć ten sezon. Decyzja lekarza była kluczowa w tej sprawie. Jeśli pozwoli Peterowi wziąć udział w chociaż jednym konkursie, żeby Prevc mógł obronić świetne drugie miejsce w klasyfikacji generalnej, chłopak to zrobi.

Zoe wraz z Peterem czekali na kolej skoczka. Siedzieli na niewygodnych, plastikowych krzesłach, obserwując ludzi przemieszczających się korytarzem. Pielęgniarki z chorymi na wózkach inwalidzkich lub szpitalnych łóżka chodziły w te i we w te. Nikt nigdy nie lubił szpitali, które wiązały się z przytłaczającymi białymi ścianami, specyficznym zapachem oraz niedobrym jedzeniem. 
Peter nie mógł nic poradzić na rosnące z każdą chwilą zdenerwowanie. Martwił się o wyniki badań. Zdawał sobie sprawę, że wszystko mogło się zdarzyć. Bardzo chciał wziąć udział w ostatnich zawodach sezonu, ale zdrowie była najważniejsze. Od niego zależały dalsze losy jego kariery. Kontuzja pleców była bardzo poważna. Kręgosłup to najważniejsza część ciała – pozwalał poruszać się i wykonywać wiele czynności. To rusztowanie ciała, do którego przyczepiały się mięśnie grzbietu. Z bólem towarzyszącym każdemu ruchowi mógł zapomnieć o uprawianiu sportu, nie wspominając o braniu udziału w zawodach, a nawet o łatwym wykonywaniu codziennych czynności.
Trener Janus bombardował biedną Zoe sms`ami. Był ciekawy przebiegu spotkania, które jeszcze się nie odbyło. Goran przywiązał się do swoich podopiecznych – traktował ich jak synów. Spędzał z nimi bardzo dużo czasu, dlatego powstanie więzi nikogo nie dziwiło. Dodatkowo Peter był jego najlepszym zawodnikiem – w końcu został medalistom Igrzysk Olimpijskich. Duma rozpierała go na samą myśl o tamtych zawodach.
Serce Petera biło niesamowicie szybko. Czuł jak jego ręce drżały, a oddech przyspieszał. Oparł głowę na rękach, przymykając oczy. Starał się opanować nerwy, ale był na to za słaby. Poczuł dłoń Zoe, gładzącą go po plecach. Chciała pokazać mu, że była dla niego. Spojrzał na pokrzepiająco uśmiechającą się dziewczynę. Objęła go, próbując odpędzić od chłopaka wszystkie złe myśli.
— Nie bój się, Pep – wyszeptała wprost do jego ucha. – Wszystko będzie dobrze.
Przezwisko Petera pochodziło z bajki dla dzieci – Fineasz i Ferb. Oglądali ją, gdy skoczek przyszedł do niej jednego popołudnia. Nie było nic ciekawego w telewizji, dlatego włączyli program przeznaczony dla najmłodszych. Zoe Prevc kojarzył się z Pepe Panem Dziobakiem, więc od tamtej pory tak na niego mówiła.
— Dziękuję, za wszystko – wyszeptał drżącym głosem.
Jego żołądek skręcał się, ale już chyba nie ze stresu. Dotyk Brytyjki wysyłał ciarki wzdłuż obolałego kręgosłupa. Coś sprawiało, że chciał już zawsze trzymać dziewczynę w ramionach. Stawała mu się coraz bliższa i nie mógł zaprzeczyć, że podobało mu się to. Zdawał sobie jak niebezpieczna ta bliskość mogła być dla niego, ale sam nie wiedział, czy chciał się odsunąć na bezpieczną odległość od Zoe. Czym właściwie ta bezpieczna odległość była?
Wreszcie pielęgniarka przyszła, żeby zabrać Petera na prześwietlenie. Młody doktor również wyszedł z gabinetu i przywitał Zoe. Nie mogła zaprzeczyć, że był bardzo przystojny. Lubiła facetów w kitlu, znajdowała coś pociągającego w tym. Dodatkowo niebieskie oczy przyciągały spojrzenie panny Hamilton. Podobał jej się.
— Zoe – wystawiła w jego kierunku dłoń, uśmiechając się.
— Aleksander – odpowiedział. – Zapraszam do gabinetu.
Doktor zaproponował kawę, gdy czekali na skoczka. Zadał kilka pytań dotyczących jej zawodu, a dziewczyna odpowiedziała na nie, ciągle się uśmiechając. Wiedziała, że mężczyzna podrywał ją, ale nie przeszkadzało to Brytyjce. W końcu była singielką. Aleksander był przystojny, ale nie widziała w nim materiału na chłopaka. Coś podpowiadało Zoe, że to miejsce mogło niedługo zostać zajęte przez kogoś zupełnie innego.
Peter wszedł do gabinetu, trzymając teczkę ze zdjęciami rentgenowskimi. Zdziwił się zastając uśmiechniętą Zoe. Jego żołądek ponownie zaczął przypominać zawiązany supeł. Złość zaczęła się w nim budować. Zacisnął szczękę, siadając na krześle obok dziewczyny. Uścisnął wystawioną rękę lekarza, przedstawiając się. Chciał mieć tę wizytę jak najszybciej za sobą.
— Rozumiem, że chcesz, aby twoja dziewczyna była obecna podczas wizyty? – zanim Zoe mogła zaprzeczyć, że nie byli parą, Peter odpowiedział.
— Oczywiście, że tak.
Położył dłoń na kolanie pani psycholog, żeby uwiarygodnić ich związek. Uśmiechnął się słodko w kierunku zdezorientowanej blondynki, puszczając oko.  Dziewczyna wstrzymała oddech, czując falę ciepła w dole jej brzucha. Przygryzła wnętrze policzka i położyła rękę na dłoni Petera. Splotła ich, mając wrażenie, że pasowały do siebie idealnie – tak jakby zostały dla siebie stworzone. Peter nie wiedział, czemu zgodził się z lekarzem, że Zoe była jego dziewczyną. Nie wiem pojęcia, co w niego wstąpiło, ale myśl o związku z Brytyjką niosła ze sobą dziwny dla niego spokój.
Aleksander przyglądał się zdjęciu ze ściągniętymi brwiami. Wiedział, co dolegało pacjentowi. Dla upewnienia musiał zadać jeszcze kilka pytań, ale odpowiedź była jedna. Na razie operacja nie była konieczna, ale nie wiedział jak będzie reagował kręgosłup Petera na zastrzyki i rehabilitację. Nie był również pewien, co odpowiedzieć skoczkowi na pytanie odnośnie startu w najbliższych zawodach. Zostały dwa konkursy, ale mogły one decydować o zdrowiu Prevca.
— Zoe, uczyłaś się o przepuklinie jądra miażdżystego?
— Tak, profesor opowiadał nam jak leczyć taką dolegliwość. Pokazywał masaże oraz zastrzyki przepisywane przez lekarzy – odpowiedziała, przypominając sobie wykład z jej ulubionym nauczycielem. 
— Dobrze, w takim razie będziesz robiła masaże dwa razy dziennie, tak samo zastrzyki. Przyjdźcie w czwartek po południu, dzisiaj nie jestem w stanie powiedzieć, czy Peter może startować w zawodach.
Podał receptę dziewczynie, uśmiechając się. Wstali ze swoich miejsc, a Peter schwycił dłoń Zoe. Musieli pokazać lekarzowi, że rzeczywiście byli parą. Brytyjce nie przeszkadzał taki obrót spraw. Coś w sposobie, w jaki ich palce pasowały do siebie, sprawiało, że lubiła to.
Uśmiechnęła się, wychodząc z gabinetu. Nieznane wcześniej uczucie wypełniło jej wnętrze. Nie miała pojęcia, czy było dobre, czy złe, ale lubiła je. Pojawiało się za każdym razem, gdy Peter pojawiał się koło niej. Zaczynała się do niego przyzwyczajać i nie była pewna, czy to dobrze.

Peter cieszył się, że panna Hamilton nie odtrąciła jego dłoni. Potrzebował tego wsparcia, ale również podobał mu się sposób w jaki jej drobna dłoń współgrała z jego. Nie miałby nic przeciwko, żeby trzymanie się za ręce było czymś codziennym. Pożegnał lekarza, nie mając ochoty pojawiać się na kolejnej wizycie. Z niewiadomych dla niego powodów nie lubił go. Może sposób w jaki uśmiechał się do Zoe. Może to spojrzenie jakim obdarzał dziewczynę. Może sposób w jaki wypowiadał każde słowo. Dla skoczka było oczywiste, że podrywał Brytyjkę i nie dziwił mu się. Panna Hamilton to piękna, młoda kobieta o niezwykłej osobowości, którą powinny spotykać same dobre rzeczy. Peter chciał jej szczęścia. Szczęścia, które sam chciał jej dać. Czy to był kolejny krok do przodu w jego wykonaniu?

***
Powinnam od razu sprostować, że nie byliśmy parą, wiedziałam to, ale podobał mi się sposób w jaki Peter trzymał moją dłoń. Budził we mnie emocje, o których nie miałam pojęcia. Nie wiedziałam jeszcze, że z biegiem czasu tak bardzo się rozwiną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Followers

Template made by Robyn Gleams