13.02.2016

See You Again

How could we not talk about family When family's all that we got?
Everything I went through you Were standing there by my side

Ostatni sezon był dla Petera Prevca jak niekończący się sen. Może nie czuł się najlepiej pod względem psychicznym, ale jego dyspozycja była wymarzona. Wygrał mistrzostwo świata w lotach w Harrachovie, a Igrzyska Olimpijskie również mógł zaliczyć do udanych. Liczba zwycięstw w Pucharze Świata, czy podium, rosła z każdymi zawodami. Mimo młodego wieku Peter osiągał wiele. Miał wrodzony talent, który pomagał mu w dotarciu do wyznaczonych celów.
Jednak piękne sny mają to do siebie, że kiedyś muszą się skończyć. Było pięknie, ale wzeszło słońce i nadeszła codzienność. Okazało się, że koszmar dopiero się rozpoczął. Wiele rzeczy zostało położonych na szali. Kariera? Zdrowie? Przyszłość? Życie? Nikt nie wiedział, co stanie się następnego dnia, czy zły sen wreszcie skończy się.
Słońce wlewało się do pokoju przez cienkie firanki. Peter zapomniał o zasłonięciu rolet, dlatego obudził się wcześnie, za wcześnie jak na siebie. Przetarł zaspane oczy, spoglądając na budzik ustawiony na białej szafce nocnej. Wskazówki zegarka wskazywały, że dochodziła ósma. Zdegustowany skoczek ponownie wtulił twarz w miękką poduszkę, próbując powrócić do snu. Do krainy pozbawionej problemów, których ostatnio miał aż nadto, chociaż miał wrażenie jakby sam je sobie stwarzał.
Sen nie przychodził. Słyszał tykanie zegarka – wydawało mu się, że czas płynął wolniej niż zazwyczaj. Powoli przewrócił się na drugi bok, nadal musiał uważać na wrażliwe plecy. Choć doskwierały one już bardzo rzadko, to i tak wolał dmuchać na zimne. Nie mógł przypłacić swojej głupoty końcem kariery. Za bardzo kochał skakanie na nartach, żeby zaprzepaścić możliwość na kolejne sukcesy. Chciał wrócić do treningów na skoczni, ale rozumiał, że pośpiech nic mu nie da. Z czasem wszystko wróci do normy, przynajmniej miał taką nadzieję.
Westchnął i oparł się na łokciach, szukając pilota od telewizora. Zasnął, tak samo jak przez kilka ostatnich nocy, oglądając jakiś film lub powtórki starego serialu. Miał problemy ze snem, ale nie chciał przyjmować kolejnych lekarstw. Brał za dużą liczbę tabletek jak na swój gust. Mógł poprosić o pomoc Zoe, ale doszedł do wniosku, że nie powinien budzić jej w środku nocy. Wystarczyło, że przez cały dzień poświęcała mu całą swoją uwagę. Powinna odpoczywać jak najwięcej.
Przesunął ręką po materacu, nadal szukając pilota. Natrafił na plastikowy przedmiot pod jedną z wielu poduszek w białych poszewkach. Lubił tę barwę. Cała jego sypialnia w górskim domku dziadków wyglądała jak po przejściu burzy śnieżnej – dominował w niej jasny, a przede wszystkim biały, kolor. Dzięki barwie ścian, czy dodatków w pomieszczeniu przenosił się do pięknych chwil, kiedy był dzieckiem. Zimy w Austrii lub w Słowenii były bardzo mroźne, a młody chłopiec uwielbiał, gdy temperatura na dworze spadała sporo poniżej zera. Przede wszystkim bardzo lubił bawić się z kolegami w puchu, którego rok w rok padało ponad metr.
Skakał po kanałach, próbując zabić czas do powrotu Zoe. Dziewczyna była odpowiedzialna za doprowadzenie skoczka do pełni sił podczas jego rehabilitacji. Spędzali ze sobą dużo czasu. Wspólnie polecieli na Maltę, a potem odpoczywali w austriackim Villach. Cała uwaga fizjoterapeutki była skupiona na Peterze. Aplikowała mu specjalne maści, wcześniej również zastrzyki, pomagała wrócić do formy sprzed wypadku. Masowała plecy, nadzorowała codzienne treningi. Pilnowała, żeby trzymał się diety.
Czuł się jak kaleka. Poznał punkt widzenia osób niepełnosprawnych na życie. Zaczął dostrzegać dobre rzeczy, które przytrafiły mu się. Kontuzja nauczyła go pokory. Zawsze szanował drugiego człowieka, ale po upadku zauważał ból tych, których los nie oszczędzał. Zrozumiał, że miał ogromne szczęście – mógł spełniać marzenia, robić to, co kochał.
Zgrzyt oraz trzask drzwi wejściowych świadczył o tym, że spędził przed telewizorem prawie dwie godziny, a Zoe wreszcie wróciła z zakupów i porannego biegania. Nigdy nie wstawał wcześnie, dlatego blondynka nauczyła się, żeby nie wracać zbyt wcześnie. Po za tym była zdania, że podczas snu człowiek najbardziej się regenerował, więc zależało jej, żeby spał więcej niż osiem godzin. Nie wiedziała, że ostatni czas Peter spał tyle jako niemowlak.
Odłożyła zakupy na blat w kuchni, ramieniem przytrzymując telefon przy uchu. Słuchała szczegółowej opowieści Candice o ostatniej randce. Blondynka była bardzo gadatliwą osobą, a gdy rozkręciła się, potrafiła mówić przez długi czas. Plotła cokolwiek ślina przyniosła jej na język, nie przejmując się, że druga osoba nie koniecznie miała ochotę akurat tego słuchać.
— Cieszę się twoim szczęściem – powiedziała Zoe, wkładając jogurty do lodówki. – Ile jesteście już razem?
— Mhh... Styczeń, luuty, marzeec, kwiecień, maj, czeerwiec... Sześć miesięcy – Candice wręcz kipiała z dumy. Bardzo kochała swojego chłopaka. – Kiedy spotkamy się?
Zoe długo nie widziała najlepszej przyjaciółki. Cały zimowy sezon miała pełno pracy, a blondynka nie kibicowała na każdych zawodach swojemu chłopakowi. Oczywiści pojawiła się na trybunach podczas kilkunastu konkursów, ale jej grafik również pękał w szwach. Aniołki Victoria`s Secret były bardzo pożądanymi modelkami. Projektanci płacili ogromne pieniądze, żeby właśnie one reklamowały ich produkty. Po za tym panna Hamilton tęskniła za tatą oraz braćmi. Nie miała czasu odwiedzić rodzinnej Anglii, a rozmowy z Lewisem lub Nico nie wystarczały. Chciała pojawiać się na ich wyścigach, ale brakowało jej czasu. Dopingowała starszego z nich podczas, rozpoczynającego cały sezon, Grand Prix Australii. Urodziny obchodziła w Melbourne i bardzo cieszyła się, że spędziła je z rodziną. Lewis niedawno odwiedził ją w Słowenii. Kierowca nie miał dużo wolnego czasu. Najczęściej przeznaczał go na spotkania ze swoją dziewczyną lub rodziną. Dlatego postanowił przyjechać do siostry. Sezon Formuły dopiero rozkręcał się, więc najbliższe tygodnie szykowały się pełne pracy. Miała nadzieję, że uda jej się pojawić chociaż na jednych zawodach przed przerwą.
Przełączyła rozmowę na tryb głośnomówiący i kontynuowała przygotowywanie śniadania. Do małej, szklanej miseczki wbiła dwa jajka, a następnie wrzuciła wcześniej pokrojone warzywa. Słuchała Candice, która opowiadała Zoe o swoich planach. Wylatywała z Gregorem na tygodniowe wakacje w swoim rodzinnym kraju. Bardzo denerwowała się pierwszym spotkaniem Austriaka z jej rodzicami. W szczególności tata modelki mógł nie zaakceptować go. Lubił potężnych mężczyzn, których mięśnie sprawiały, że mieli problemy z rozmawianiem przez telefon, a skoczkowie narciarscy odznaczali się raczej drobną budową.
― Przecież nie będzie tak źle – zaśmiała się, przewracając omlet na drugą stronę. – Eileen zmieni zdanie Willema na temat Gregora. Dla nich liczy się twoje szczęście, a skoro on je tobie daje, zaakceptują go.
― Kocham cię – powiedziała Candice. – I bardzo tęsknię, wiesz?
― Ja też, ale mam nadzieję, że niedługo się spotkamy – westchnęła, ściągając z patelni usmażony omlet. – Okej, muszę kończyć. Pep pewnie za chwilę wstanie.
Usłyszała skrzypienie drewnianych schodów i w tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi. Odłożyła flanelową ściereczkę kuchenną na blat, żeby zobaczyć, kto przyszedł. Przez okno nie mogła dostrzec, kim był niespodziewany gość.
― Ciocia Zoe! – usłyszała pisk małej dziewczynki po otworzeniu drzwi, która po chwili przytuliła jej nogi. – Niespodzianka.
Lilly miała problemy z poprawnym wypowiadaniem się, ale była jeszcze dzieckiem. Każdy uważał to za niesamowicie urocze i uwielbiał słuchać wywodów małej. Śmiesznie wystawiała palec wskazujący do góry, jakby na potwierdzenie swoich słów, lub zakrywała buzię dłonią, gdy ktoś nie zgadzał się z nią albo wytykał błędy. Miała swoje teorie i upodobania, których się trzymała.
― Cześć, kwiatuszku – podniosła małą na rękach i przywitała się z Thomasem. – Wejdź, nie spodziewałam się was. Mogłeś zadzwonić.
― To była spontaniczna decyzja. Po za tym chcieliśmy zrobić tobie niespodziankę – przyznał były skoczek. – Mieliśmy dzisiaj chodzić po górach, ale Lilly stwierdziła, że ma ochotę odwiedzić swoją ulubioną ciocię.
Weszli do kuchni, a Peter prawie spadł z krzesła, kiedy zobaczył, kto przyszedł. Odchrząknął i przywitał się z Thomasem, który uśmiechnął się pod nosem na widok zdezorientowanej miny Słoweńca.
― Właściwie ta wycieczka to nic straconego – przyznała pani psycholog, ustawiając talerze z kolejnymi porcjami omletu. – Mieliśmy również iść dzisiaj w góry.
― Naprawdę? – powiedzieli w tym samym momencie mężczyźni.
Zoe nie miała wystarczająco czasu, aby często odwiedzać swoją chrześniaczkę, ale lubiła spotykać się z córką przyjaciela. Dziewczyna zawsze pragnęła założyć rodzinę. Znaleźć kochającego mężczyznę, wystarczająco odpowiedzialnego by podołać roli ojca. Wprawdzie była jeszcze młoda to i tak chciałaby mieć swojego brzdąca – usłyszeć z ust swojej małej podobizny jak mówi do niej „mamo”. Spotkania z małą Lilly za każdym razem budziły w niej instynkt macierzyński, ponieważ wracała z wielkimi planami założenia rodziny, które tak szybko jak się pojawiały, to odchodziły. Pojawiała się myśl, że nie miała z komu rodzić dzieci.
Peter zastanawiał się, kiedy Thomas i Zoe poznali się. Nie miał pojęcia, że się przyjaźnili, chociaż mógł się tego domyślić, ponieważ w czasie Pucharu Świata widział ich często rozmawiających. Wyglądali na bliskich znajomych. Po za tym panna Hamilton nie odstępowała małej na krok, a dziewczynce to nie przeszkadzało. Rozmawiali o najróżniejszych rzeczach, żywo gestykulując. Zastanawiał się jaka ich relacja była. Oprócz związku z Adamem, Peter nie wiedział, czy miała więcej chłopaków. Może Austriak przybliżyłby mu przeszłość Brytyjki. Choć to nie fair wypytywać innych o sekrety ich znajomych. Może fizjoterapeutka nie chciała, aby skoczek odkrył jej tajemnice. Ona od chłopaków nie dowiedziała się niczego o nim, więc dlaczego on powinie zyskać jakiekolwiek informacje.

Przemieszczali się wąską ścieżką. Wokół szlaku rosły stuletnie sosny, a co jakiś czas dostrzegali różne gatunki górskich kwiatów. Mijali innych turystów, na każdym kroku robiącym zdjęcia pięknym Alpom, czy Villach. Powoli pokonywali kolejne metry, wspinając się coraz wyżej. Ze względu na Lilly nie zdecydowali się na długą wyprawę. Chcieli dostać się do schroniska, o którym wspomniał wcześniej Morgi. Mówił, że znajduje się tam punkt widokowy, z którego rozciąga się zapierający dech w piersiach widok na miejscowość. Po za tym ponoć można tam kupić nieziemską szarlotkę. Nawet jeśli Zoe kręciła głową na ilość kalorii w kawałku ciasta, to sama nie mogła się doczekać aż go spróbuje. 
― Daleko jeszcze? – zapytała Lilly, teatralnie ocierając pot z czoła. – Tatusiu wiesz, że nie lubię takich wycieczek.
― Wiem, skarbie, ale ciocia Zoe chciała spróbować ciasta, o którym tyle jej opowiadałaś – schwycił rączkę małej. – Popatrz, to schronisko!
Mała uśmiechnęła się szeroko, podskakując z radości. Była jeszcze za młoda, żeby chodzić po górach i cieszyć się otaczającą ją przyrodą. Dzieci miały to do siebie, że były zmuszane za każdym razem przez rodziców do zwiedziania, albo tak jak w tym przypadku, wycieczek górskich.

― Boisz się powrotu na skocznię? – zaczął Thomas, kiedy Zoe poszła po ciasto, gdy wreszcie dotarli do zachwalanego schroniska.
Peter, zdziwiony pytaniem ze strony Austriaka, obrócił w jego kierunku głowę, zastanawiając się jak na nie odpowiedzieć. Zoe raczej nie poruszała tematu strachu. Prawda, prosiła, żeby szczerze opowiadał jej o swoich uczuciach odnośnie kontuzji, jednak nigdy nie spytała się dosłownie o to, czy bał się.
― Nie wiem – przyznał szczerze. – To nie był mój pierwszy upadek, jednak najpoważniejszy. Myślę, że dopiero gdy usiądę na belce, dowiem się, czy się boję.
Morgenstern jedynie pokiwał głową, przenosząc wzrok na Lilly, która oglądała kwiaty posadzone w doniczkach. Chciała zerwać jednego, ale jej tata w porę zareagował. Ponownie usiadł na murku, tym razem trzymając swoją córeczkę na kolanach.
― Tak naprawdę jest krucha w środku. Zrób wszystko, żeby jej nie skrzywdzić – poprosił blondyn. – Przy tobie jest szczęśliwa, więc nie zostawiaj Zoe.
― Nie planuję tego zrobić – przyznał Peter, spoglądając na góry. – Nie potrafię tego zrobić. Jest dla mnie zbyt ważna.
Nie wiedział, dlaczego zwierzał się praktycznie obcej osobie. Jasne, znał Thomasa, ale jako skoczka nie człowieka. Jednak czuł, że mógł mu zaufać. Niezidentyfikowane ciepło biło od niego i może właśnie dlatego Zoe zaufała Morgensternowi. Może była to dobroć jaka biła z jego lazurowych oczu, ale nie obawiał się szczerej rozmowy z nim.
Wspólnie spędzili czas w miłej atmosferze. Peter, mimo że wcześniej nie miał okazji szczerze porozmawiać z Thomasem na temat inny niż skoki, doszedł do wniosku, iż to świetny kompan. Wymieniali się spostrzeżeniami na temat samochodów, a blondyn tak samo jak Prevc był pod wrażeniem Zondy panny Hamilton. Austriak opowiedział Słoweńcowi o swojej przygodzie z bolidami i tym niesamowitym uczuciu, które wypełniało jego ciało, gdy przekraczał trzysta kilometrów na godzinę. Porównał je do lotu na największej skoczni świata. 
Zoe zauważyła, że gdy wracali Thomas zaczął kuleć. Utykał na prawą nogę, przenosząc cały ciężar na lewej. Widziała jak jego twarz wykrzywiała się w grymasie bólu. Zastanawiała się czym był spowodowany ból. Może źle wyleczona kontuzja, zwykłe nadwyrężenie lub stłuczenie. Wcześniej nie zauważyła, żeby inaczej chodził. Możliwe, że kolano – przynajmniej ona tak przypuszczało – zaczęło go boleć pod wpływem zbyt dużego obciążenia. Musieli wejść do schroniska, a Thomas niósł plecak oraz czasami Lilly. Gdy schodzili na dół, kolano zaczęło mu doskwierać.
Austriak położył się na łóżku koło śpiącej córeczki. Górska wycieczka bardzo ją wymęczyła. Obserwował Zoe, krzątającą się po pokoju w poszukiwaniu różnych maści, czy plastrów. Masowała jego kolano, które doskwierało mu już wcześniej. Jeszcze kadrowy fizjoterapeutka mówił, że jak tak dalej pójdzie skończy się operacją. Oczywiście, blondyn zbagatelizował sprawę i problemy pojawiały się coraz częściej. Rozważał wizytę u zaufanego ortopedy, ale nie lubił chodzić do lekarzy. Unikał ich jak ognia – jako dziecko panicznie bał się szpitali. Podczas kariery sportowej zbyt często odwiedzał placówki w różnych miastach, więc chociaż po jej zakończeniu chciał odpocząć od przerażającej bieli lub przesadnie uśmiechniętych pielęgniarek, które tak naprawdę planowały ucieczkę do ciepłych krajów zamiast przejmować się pacjentami.
― Wiesz, że to nie wygląda dobrze – stwierdziła, nakładając kolejny środek na kolano. Thomas aż skrzywił się, kiedy poczuł jego zapach. Zoe musiała być przyzwyczajona, ponieważ nawet nie mrugnęła. – To cud, że jeszcze chodzisz. Uderzyłeś się niedawno?
― Nie, uważam, żeby nie pogorszyć stanu mojego kolana – odpowiedział, obserwując spokojną sylwetkę małej córeczki o takich samych oczach jak jego. – Zoe, dlaczego to sobie robisz?
― Ale co? – zdziwiła się, kontynuując wmasowywanie maści.
― Widzę jak patrzysz na Petera – spojrzał na fizjoterapeutkę. – Lubisz go, nawet bardzo. Proszę, nie mów, że nie wiesz, o co mi chodzi. Znam cię zbyt długo, aby uwierzyć w tę bajeczkę.
Milczała. Skupiła się na dobrym przyklejeniu tejpów. Zastanawiała się nad odpowiedzią. Thomas zaliczał się do osób, które nie miały w zwyczaju osądzać. Umiał wysłuchać, doradzić. Był otwarty na innych ludzi. Pomagał im, wspierał. Jego serce miało miejsce dla wielu, ponieważ on sam tej miłości nie otrzymał. A kiedy w końcu zaznał szczęścia, ono zdzieliło go po twarzy, dało kopa w dupę.
― Boję się – wyszeptała, siadając na skraju materacu. – Przez związek z Adamem straciłam osobę, którą kochałam od dziecka. Gregor zawsze był moim przyjacielem, tak jak Peter. Obawiam się, że to tylko znajomość, przynajmniej z jego strony.
― Kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje – poklepał ją po plecach. – To będzie bolało, Zoe, to zawsze boli. Niezależnie od podjętego wyboru. Czasami mniej, czasami bardziej, ale i tak kończymy źle.
― Nie chcę stracić kolejnej osoby.

― Jeśli odejdzie, okaże się nie warty twojego czasu – przytulił dziewczynę. – Musisz spróbować, może okaże się, że tym razem szczęście tobie sprzyja.

***
Przyjaciel to skarb, zawsze mi to powtarzałaś. Jednak los nauczył mnie, że nie warto zbyt wcześnie mówić, że ktoś zostanie z tobą do końca. Życie jest bardzo przewrotne, sama się o tym przekonałam.

2 komentarze:

  1. Nie wiem jakim cudem moglam przeoczyc 18 ;//// Alr.. przeczytanie 2 rozdzialow z rzedu to piekny prezent walentynkowy takze dziekuje ;d
    W KOŃCU!!!!!!!! NO W KOŃCU! czytam fragment z pocalunkiem 10 raz!!!!!! AAAAAAAAAA!!!!!!
    Dobrze ze Thomas rozmawia z Zoe, a raczej dobrze ze ona postanowila sie przed kims bardziej otworzyc. Licze na to ze w nastepnym rozdziale w koncu tych dwoje sie odwazy do czegos przyznac, przynajmniej przed samym soba. Kochaja sie jak wariaci, czuje ze to bedzie cos pieknego.
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepiękny rozdział, dał do myślenia. Na pewno... myślę, że miedzy tym dwojgiem wydarzy się coś wspaniałego i już nie mogę się doczekać. Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń

Followers

Template made by Robyn Gleams