Sixteenth
Secrets I have held in my heart Are harder to hide than I thoughtMaybe I just wanna be yours
Kręciła się po łóżku, próbując uciec od ostrych promieni słonecznych, które wdzierały się do pokoju poprzez niezasłonięte okno, oraz nieprzyjemnego dla uszu dźwięku dzwonka. Była przekonana, że sąsiadka po raz kolejny zapomniała kupić cukru i przyszła prosić o szklankę. Położyła poduszkę na głowę, starając się ponownie powrócić do krainy pozbawionej problemów. Jej ciało było wypompowane z energii, a umysł potrzebował jeszcze kilku godzin snu, aby dobrze funkcjonować. Dodatkowo strasznie bolała ją głowa. Wprawdzie zimny prysznic oraz tabletka przeciwbólowa popita mocną kawą postawiłyby ją na nogi, ale chciała odpoczywać. Nogi ją bolały od tańczenia prawie całą noc, a pięty były pewnie obtarte przez niewygodne szpilki jakie miała na sobie.
Candice mruknęła pod nosem, prawdopodobnie coś jej się śniło. Mocniej przykryła się kołdrą, zabierając przykrycie pannie Hamilton. Odwróciła się w kierunku przyjaciółki, starając się zasnąć, jednak natarczywy gość utrudniał to Brytyjce. Potrzebowała napić się wody, ale nie mogła dosięgnąć butelki, która zawsze toczyła się koło łóżka. Żołądek ściskał się, co jakiś czas, ale starała się to ignorować i ponownie odpłynąć, jednak wiedziała, że nie było już na to żadnych szans.
Wczoraj, gdy topiła swoje smutki w alkoholu, wiedziała, że będzie miała kaca. Powinna w pewnym momencie przestać, napić się wody, czy przewietrzyć, ale ona chciała się upić. To nie było najmądrzejsze posunięcie, jednak każdy z nas miewał gorsze dni. Czasami napoje procentowe pomagały przetrwać trudne chwile, czasami utrudniały wyjście z dołka. Oczywiście, to było zgubne – tym razem przemawiała przez nią desperacja, żeby chociaż na jeden wieczór zapomnieć o Peterze. Nie udało się nawet wtedy, kiedy całowała się z nieznajomym.
Nie należała do osób, które często upijały się. Zoe lubiła alkohol i dobrą zabawę, jednak zazwyczaj znała w tym wszystkim umiar. Nie przekraczała granicy, świetnie spędzając czas. Nie lubiła, kiedy urywał się film lub ranek spędzała, przytulając muszlę klozetową szczególnie wtedy, gdy miała plany – które tym razem na nieszczęście Brytyjki dotyczyły pracy.
Sprawdził ponownie wiadomość, którą wczoraj otrzymał od fizjoterapeutki, aby być pewnym, że przyszedł o odpowiedniej porze. Wciąż dobijał się do mieszkania Zoe, zastanawiając się, dlaczego nie odpowiadała. W końcu zaspana dziewczyna otworzyła drzwi, przeciągając się. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Jej włosy były roztrzepane na wszystkie strony, a wory pod oczami świadczyły o nieprzespanej nocy. Z jej twarzy zniknęły rumieńcem, była blada jak ściana. Stała zgarbiona, ciągle ziewając.
― Cześć – przywitała się, dopiero po chwili orientując się, kto przyszedł. – Miałeś być dopiero o pierwszej i... – ziewnęła, opierając się o drewnianą płytę.
Nie był zły, że zaspała. Właściwie nigdy nie widział takiej Zoe i nie mógł zaprzeczyć, że mu się nie podobała. Nawet zmęczona, w wyciągniętym swetrze oraz z nieułożonymi włosami prezentowała się bardzo dobrze. Peter nie miał nic przeciwko, żeby oglądać pannę Hamilton w takim wydaniu codziennie. Nie mógł tak myśleć. W ten sposób kopał dla siebie grób, wiedział to, ale nic nie mógł z tym zrobić. Brytyjka zawładnęła nim i, choć próbował pozbyć się tego, czymkolwiek było, jakaś część skoczka nie chciała tego. Polubił Zoe aż za bardzo.
― Jest piętnaście po pierwszej – zaśmiał się. – Przyjść później?
― Nie... Wejdź, ogarnę się i możemy zaczynać – założyła pasmo włosów za ucho, a po chwili zniknęła w swojej sypialni.
Wszedł razem z bratem, którym w ten weekend opiekował się, do mieszkania. Domenowi bardzo podobał się widok z siłowni dziewczyny. Mogła ćwiczyć i oglądać strome szczyty Alp. Podszedł do okna, a Peter w tym czasie przebrał się w strój sportowy. Obserwował brata, który podziwiał krajobraz, uśmiechając się pod nosem. Byli do siebie bardzo podobni. Oprócz wspólnych cech charakteru, z wyglądu nie różnili się aż tak bardzo. Prevc widział w Domenie siebie sprzed kilku lat – cieszący się życiem chłopak, który nie widział świata poza swoimi ukochanymi skokami.
― Nie myślałem, że waszym fizjoterapeutą jest kobieta – zaczął Domen, uśmiechając się pod nosem – i do tego taka ładna.
― Zna się na tym, co robi – wzruszył ramionami, dosypując do wody specjalnych witamin. – Aniołki Victoria`s Secret z reguły są ładne.
Ich rozmowę przerwała Zoe, która weszła do pomieszczenia, zakładając drugiego buta do biegania. Wyglądała znacznie lepiej. Prysznic oraz mocna kawa pomogły. Przestała być senna, a ból głowy powoli ustępował. Zatrzymała się, kiedy zobaczyła, że ktoś stał przy oknie. Najwyraźniej aż tak bardzo nie kontaktowała, gdy wpuszczała do środka Petera skoro nie zauważyła jego mniejszej kopii. Zaśmiała się i przedstawiła Domenowi, który przez tą krótką chwilę musiał bardzo polubić towarzystwo panny Hamilton. Ciągle się uśmiechał i starszy z braci wiedział, że później będzie opowiadał mu o tym jak niezwykła dziewczyna była.
― Dzisiaj nie mamy czasu na przebieżki po okolicy – powiedziała, rozciągając się. – Zrób trzy kilometry na bieżni.
― Dlaczego aż trzy? – tak samo jak za każdym razem zaczął marudzić skoczek. Choć trzy kilometry to nie długi dystans.
Peter należał do osób, które lubiły ruch. Na początku współpracy Zoe ze słoweńską kadrą jako jedyny nie odzywał się i po prostu wykonywał ćwiczenia. Może, dlatego że chciał jak najszybciej uciec od panny Hamilton, ale nigdy nie narzekał. Kiedy ich relacja poprawiła się, Prevc zaczął kłócić się o długość poszczególnych ćwiczeń. Koniec końców wygrywała fizjoterapeutka, jednak to pokazywało, że chłopak był zupełnie inny niż wcześniej myślała. Tak naprawdę lubił żarty i rozmowę, a na początku Zoe uznawała go za gbura, który preferował samotność od towarzystwa.
― W takim razie pięć kilometrów – uśmiechnęła się. – Domen, masz ochotę ćwiczyć z nami?
― Nie mam stroju – odparł, obserwując brata, który z naburmuszoną miną rozpoczął bieg.
― Masz na sobie dresy i jestem pewna, że Peter ma dodatkową koszulkę, poszukaj sobie w jego torbie – wskazała na krzesełko przy drzwiach, na którym leżały rzeczy skoczka. – Po za tym przyda mi się dzisiaj pomoc. Wczoraj zdecydowanie za bardzo zabalowałam.
― Główka boli, co? – zaśmiał się starszy z braci. – Sprawdź w tej drugiej kieszeni, Domen.
Włączyła wieżę, a playlista przygotowana do zajęć zaczęła lecieć. Tamtego dnia słuchali muzykę dużo ciszej niż zazwyczaj. Jeden z profesorów powiedział kiedyś, że dostosowujemy tempo do rytmu piosenki, dlatego warto słuchać muzyki podczas aktywności fizycznej. Zoe posłuchała jej rady i musiała przyznać, że miała rację. Po za tym utwór pomagał odciągnąć uwagę od palących mięśni, ponieważ umysł skupiał się na tekście.
― Czyli plan jest taki, spotykamy się za trzy dni na Malcie, a później lecimy prosto do Austrii? – zapytał Peter, kiedy rozpoczęli ćwiczenia rozciągające. – Dom, możesz robić to ciut słabiej. Nie jestem z gumy.
Skoczkowie narciarscy należeli do grupy osób bardzo rozciągniętych. Szpagat był dla nich łatwy jak bułka z masłem. Bez problemu radzili sobie z mostkiem, czy foczką. Dotykali czołem kolan i potrafili założyć nogę za głowę. Dlatego stwierdzenie Petera, że nie był z gumy mijało się z prawdą. Chłopak robił rzeczy, które wydawały się proste, ale poziom zaawansowania ćwiczeń stał dużo wyżej.
― Nie, wracamy do Słowenii. Nie pozwolą nam wnieść tak ogromnego bagażu na pokład samolotu – zaśmiała się, przyglądając się skupionym braciom. – Dłonie ułóż odrobinę niżej, o tak, świetnie!
Zoe ostatnio rozmawiała z trenerem na temat powrotu Petera na skocznie. Wszystko przebiegło po ich myśli i sądziła, że na początku sierpnia będzie mógł ponownie założyć narty. Wolała dmuchać na zimne. Przeciągnąć dłużej przerwę, żeby kontuzja nie odnowiła się. Alexander powiedział, że następnym razem operacja będzie konieczna.
Peter nie mógł doczekać się powrotu na skocznię. Codziennie, gdy mijał składzik na swój sprzęt sportowy w mieszkaniu, chciał wreszcie móc ponownie wzbić się w powietrze. Kochał to uczucie, kiedy frunął. Wtedy wydawało mu się, że mógł przenosić góry. Adrenalina uruchamiała w nim pokłady siły, które pomagały osiągać wyznaczone cele. Wylądować wystarczająco daleko, aby pokonać rywali. Pamiętać o stylu, żeby zgarnąć same dwudziestki od sędziów.
Skoki narciarskie były jego życiem. Pomogły podnieść się z dołka. Nigdy nie zawiodły. Skocznia to miejsce, w które udawał się, żeby pomyśleć. Siedząc na belce możesz poukładać myśli. Jesteś tylko ty i zapierający dech w piersiach widok. Wiatr świszczy w uszach, smaga policzki. Nie liczy się nic poza tobą. Nie przejmujesz się wysokością na jakiej się znajdujesz. Nie boisz się, że spadniesz. Wszystkie negatywne myśli odlatują z twojego umysłu, pozwalając odprężyć się.
Skupił swój wzrok na widoku za oknem. Słuchał melodyjnego głosu Zoe, która odliczała do końca ćwiczenia. Oddychał ciężko przez usta, łapczywie łapiąc powietrze. Czuł podmuchy powietrza, które powodował Domen, skacząc nad jego napiętym ciałem. Na początku działały na niego orzeźwiająco, jednak teraz miał ochotę odpuścić i opaść na matę. Cieszył się, że było to ostatnie ćwiczenie, tego dnia nie miał nastroju na ćwiczenia.
Lubił ćwiczyć, ponieważ wtedy mógł zapomnieć o otaczającym go świecie. Choć mięśnie płonęły, a ciało powoli zaczynało odmawiać posłuszeństwa, nie mógł poddać się. Starał się sięgać jeszcze wyżej. Przełamywać kolejne granice. Pot spływał po jego rozgrzanych plecach. Nogi stawały się miękkie, ramiona trzęsły się. Nie potrafił przerwać. Był zbyt blisko celu, aby odpuścić.
Dłonie Zoe jak zwykle działały cuda. Pozbywały się napięcia z jego barków. Jej palce poruszały się po nagich plecach skoczka. Wszędzie, gdzie panna Hamilton dotykała go, miał wrażenie jakby płonął. Ręce dziewczyny mogły przenieść go do raju. Oddychał powoli, delektując się przyjemnością sprawianą przez fizjoterapeutkę. Z przymkniętymi oczami leżał na kozetce, a Brytyjka masowała wrażliwe plecy.
― Do zobaczenia na Malcie – uśmiechnął się, wychodząc z mieszkania panny Hamilton.
Pomachała im na pożegnanie. Dziewczyna opierała się o drewnianą płytę drzwi, odprowadzając wzrokiem braci. Przygryzła wargę, zastanawiając się, czy powinna otworzyć się przed Peterem. Byli przyjaciółmi i małymi kroczkami chciała opowiedzieć jemu swoje sekrety. Powoli miała dosyć ukrywania tego w sobie. Wydawało jej się, że skoczek był osobą godną jej zaufania. Rozumiała, że nie powinna obawiać się wszystkiego, ponieważ nie każdy na tym świecie zaliczał się do złych osób.
Zastanawiała się, czy powinna powiedzieć Peterowi o swoich uczuciach. Wprawdzie nadal miała nadzieję, że z biegiem czasu przejdzie jej zauroczenie, ale skoro planowała otworzyć się przed Prevcem, o tym również mogła wspomnieć. Nie powinna dusić w sobie uczuć – to był niezdrowe – ale bała się odrzucenia. Sądziła, że Peter traktował ja jedynie jak przyjaciółkę i nie było mowy o jakich głębszych uczuciach.
Wzięła głęboki wdech, postanawiając sobie, że później porozmawia na ten temat z Candice. Przyjaciółka miała chłopaka i mogła pomóc jej zrozumieć uczucia względem Petera. Musiała być pewna tego, co czuła, a wsparcie blondynki mogło okazać się nieocenione. Ona miała dużo większe doświadczenie z mężczyznami niż Zoe. Jeśli chodziło o zrozumienie płci przeciwnej, nie miała sobie równych.
― Podoba ci się – stwierdził Domen, kiedy wsiadali do samochodu Petera.
Spojrzał na swojego brata, zastanawiając się, co powinien odpowiedzieć. Mógł zaprzeczyć, mając nadzieję, że Domen nie zorientuje się w kłamstwie. Ta opcja nie była najlepsza – chłopiec potrafił czytać z niego jak z otwartej księgi. Mógł potwierdzić domysły początkującego skoczka i opowiedzieć o rozterkach. Nie miał komu się wygadać na temat spraw sercowych, a potrzebował porady. Nie wiedział jak powinien zachowywać się w stosunku do Zoe.
― Nie wiem o czym mówisz – wzruszył ramionami, wyjeżdżając z parkingu przy apartamentowcu.
Domen zaśmiał się, spoglądając na skupionego na drodze Petera. Mocniej zacisnął dłonie na skórzanej kierownicy, mając nadzieję, że szybko zmienią temat. Jednak chłopiec należał do ciekawych osób, które nie poddawały się.
― Nie udawaj, że nie wiesz o, co mi chodzi – oparł głowę na dłoni.
― Nie, Dom, myślisz, że znasz mnie lepiej niż ja sam, a tak nie jest.
― Widziałem jak na nią cały czas patrzyłeś. Nie potrafiłeś się skupić – wypominał mu młodszy brat. – Peter, nie wzbraniaj się przed uczuciami.
― Jest piękna, okej?! – Peter wreszcie poddał się, przyznając chociaż część tego, co myślał o zjawiskowej pani psycholog.
― Więc gdzie stoi problem? – Domen nie odpuszczał, ponieważ uznał, że właśnie rozmowy na temat swoich uczuć potrzebował starszy brat. – Nie próbuj się wykręcać pracą razem. Oboje wiemy, że Goran nie będzie mieć przeciwko dopóki najważniejsze dla waszej będą skoki, kiedy trzeba.
― Ja... To nie jest proste – westchnął. – Sprawa z moją ex jest nadal dla mnie świeża.
― Nie utrudniał sobie tego, Peter. Aktualnie sam jesteś swoim największym wrogiem w relacji z Zoe, a nie Mina.
Domen miał rację. Powinien zapomnieć o przeszłości – przestać bać się uczuć. Duchy przeszłości nadal miały nad nim kontrolę, choć zapomniał o tym, co wydarzyło się jakiś czas temu. Nie potrafił zaufać Zoe na tyle, aby powierzyć swoje serce. Wprawdzie był na dobrej drodze, żeby tak się stało, ale bał się. Obawiał się wielu rzeczy, a ponowne zakochanie się wręcz przerażało go. Wiedział, że powinien poddać się chwili. Nie myśleć o tym, co będzie jutro, ale bał się skrzywdzenia. Drugi raz nie potrafiłby poskładać swojego serca.
― Tak jak sam mówiłeś, jest piękna. Chciałbyś, żeby ktoś inny mówił jej to każdego dnia? – Domen uderzył w punkt, oboje to wiedzieli.
Skoczek nie mógł uwierzyć jak mądry jego brat był. Mimo młodego wieku rozumiał wiele. Potrafił doradzić, choć nie poznał jeszcze prawdziwego smaku życia. Umiał również słuchać. Odznaczał się cierpliwością i ogromną inteligencją. Chociaż wtedy nie chciał rozmawiać z bratem na temat swoich uczuć, a jego słowa sprawiły, że poczuł dziwne uczucie w dole brzucha, które można było porównać do zazdrości, to cieszył się, że mógł się wyżalić. Tego potrzebował.
Zoe zdążyła zrobić śniadanie oraz herbatę miętową dla zbolałego żołądka, kiedy wreszcie Candice zwlokła się z łóżka. Żadna z nich nie wyglądała jak światowej sławy modelka, ale w razie potrzeby to nie było nic czego makijaż nie potrafił zakryć. Blondynka opadła na krzesło barowe przy wyspie kuchennej, wzdychając ciężko.
― Powiedz, proszę, że masz coś na to łupanie w czaszce – Candice oparła głowę na dłoni, a drugą ręką sięgnęła po butelkę wody, stojącą obok niej. Zanim kontynuowała swoją wypowiedź, wypiła prawie połowę półtora litrowej butelki. – Mam nadzieję, że czujesz się tak samo okropnie jak ja.
Zoe westchnęła, przyglądając się przyjaciółce. Zamglone wspomnienia poprzedniej nocy przeleciały jej przed oczami, kiedy szukała odpowiednich słów, żeby opisać Candice jak się czuła – może zwykłe stwierdzenie, że miała wrażenie jakby przejechał ją traktor wystarczyłoby, ale to nie chodziło tylko o samopoczucie fizyczne tym razem.
W tym momencie ból głowy nie wiem czy jest spowodowany kacem, czy myślami, które zapierdalają z prędkością światła i zaraz rozsadzą mi czaszkę – widziała współczujący wzrok Candice, która doskonale wiedziała, o czym, a raczej o kim, myślała panna Hamilton. – Miałam zapomnieć, Candice, a ja mam wyrzuty sumienia, że całowałam się z tym typem. Co się ze mną dzieje?
Przyjaciółka wstała i podeszła przytulić Zoe, która wyglądała jakby w każdej chwili miała się rozpłakać. W tamtym momencie czuła ogromną bezradność, ponieważ kompletnie nie wiedziała jak powinna się dalej zachowywać względem Petera. Coraz bardziej było dla niej jasne, że to co czuła nie przejdzie jej po tygodniu.
― Wszystko się ułoży, baby, ale wydaje mi się, że musisz skonfrontować to z Peterem – Candice wiedziała, że Zoe nie to chciała od niej usłyszeć.
― Nie! Nie, ma takiej opcji. Peter nie może wiedzieć. My pracujemy razem. On na pewno uważa mnie za przyjaciółkę. To wszystko zniszczy, te uczucia wszystko niszczą – Zoe miała szklanki w oczach, kiedy wyrzucała słowa z prędkością karabinu maszynowego.
― Zoe, skąd wiesz, że Peter uważa cię za przyjaciółkę? – Candice próbowała przekonać przyjaciółkę do swoich racji. – To, że razem pracujecie nie jest dużą przeszkodą.
Brytyjka milczała, mocniej przytulając się do panny Swanepoel. Potrzebowała wtedy jej wsparcia, ponieważ czuła, że uczucia jakimi darzyła Petera wymykały się spod jakiejkolwiek kontroli, a dziewczyna nie potrafiła sobie z nimi poradzić. Tego typu sprawy dla Zoe, mimo że była psychologiem, były zbyt pogmatwane, gdy dotyczyły jej osoby.
― Boję się odrzucenia, Candi – Zoe pociągnęła nosem, ocierając łzy – dlatego wolę to przemilczeć i ruszyć do przodu. Ja i on, to nie ma prawa istnieć, nawet jeśli bardzo bym chciała, żeby było inaczej.
***
Chociaż wspominałam Candice o zauroczeniu, nie potrafiłam, nawet sama przed sobą, przyznać się do swoich uczuć, ale chyba miałam to po tobie, nieprawdaż? Nie daleko pada jabłko od jabłoni. To sięgało dużo głębiej niż czysto fizyczne pożądanie, jednak nie tak łatwo szło mi przyznawanie do słabości jaką dla mnie było obdarzeniem kogoś poważnymi uczuciami.
Nigdy nie komentuję tego bloga, chociaż regularnie czytam. Bardzo lubię tę historię, nie jest taka jak wszystkie inne o skokach i dlatego całkiem ciekawa. Poza tym jest o Prevcu, a ja chętnie czytam ff, w których jest głównym bohaterem. Nie mogę się doczekać kolejnej części. Mam wrażenie, że na Malcie coś się zadzieje pomiędzy Peterem i Zoe. Życzę weny. :)
OdpowiedzUsuńYeahfortrees
Trafiłam na ten blog przez czysty przypadek i nie żałuję. Przeczytałam dzisiaj wszystkie rozdziały i z niecierpliwością czekam na nowy, bo te opowiadanie jest po prostu genialne. Ty jesteś genialna i jak widać pomysłowa i twórcza. Będę odwiedzać twojego bloga regularnie. Pozdrawiam ciepło i życzę weny ����
OdpowiedzUsuńHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHHA
OdpowiedzUsuńPrzepraszam ze sie smieje, ale to z siebie. Znalazlam Twojego bloga przed swietami. Czytam opowiadania od baaardzo dlugiego czasu, ale wczesniej to bylo FFTH, pozniej Dramione, dopiero niedawno zaczelam szukac czegos zwiazanego ze skokami, glownie z peterem niestety nie ma tego wiele. A smieje sie bo zazwyczaj opcja komentowania jest pod postami, i ja glupia oczywiscie tam tej mozliwosci szukalam, i mysle sobie ,, co jest, nie chciala zeby jej zostawiac komentarze czy jak" a tu rano jak zwykle sprawdzam czy cos nowego sie pojawilo na blogach i widze malym druczkiem po lewej stronie: 2 komentarze. Jestem najbardziej nieogarnieta osoba w galaktyce >.<
Tak jak mówiłam, czytalam wiele opowiadań. Naprawde musze przyznac ze masz swietny styl. Czytam kazdy rozdzial z ogromna przyjemnoscia i strasznie bym chciala zobaczyc juz kolejny, ale doskonale wiem (sama cos kiedys nabazgralam) ile zajmuje to czasu. Bardzo podoba mi się zamysł, bohaterowie i Twoj sposob przekazu. Poza tym swietna szata graficzna bloga. Nic dodac nic ujac. Czekam na wiecej i od teraz przynajmniej wiesz ze masz kolejna czytelniczke ;d! Jakbys miala chwile i chec i znala jeszcze jakies warte polecenia opowiadania, ktore np sama czytalas lub moze cos co wczesniej pisalas, to bylabym bardzo wdzieczna za odpowiedz ; ) Dzieki ze jestes, ze piszesz i dajesz swoim czytelnikom cala siebie!
sciskam ;*