I don't need to hang my stocking There upon the fireplace Santa Claus won't make me happy With a toy on Christmas day
To nie był najlepszy sposób na spędzenie poranka dzień przed wigilią. Wolała nadal leżeć w ciepłym łóżku, rozmawiając ze swoim chłopakiem, niż stać na mroźnym, grudniowym powietrzu pod obstrzałem kamer. Kołnierz puchowej parki osłaniał jej policzki przed chłodnym powietrzem. Poprawiła rękawiczki, licząc, że ochronią dłonie przed zimnem, ale niestety na niewiele się zdały. Wcisnęła ręce w kieszenie kurtki, spoglądając na kobietę koło niej. W głowie odliczała sekundy trwania tego wywiadu. Chciała, żeby wreszcie dobiegł końca. Nie lubiła tego typu szopek. Chroniła swoją prywatność, a opowiadanie o świętach w telewizji śniadaniowej zaliczało się do chwalenia się życiem jakie wiodła. Jednak nie mogła kłócić się z decyzją menedżerki. Wybory jej menedżerki, Andi, nie zawsze należały do najlepszych i, choć często sprzeciwiała się kobiecie, zawdzięczała jej wiele.
— Więc jak spędzacie święta? – zapytała prezenterka ubrana w wyglądający na za duży, wełniany płaszcz.
Znajdowali się w parku niedaleko apartamentowca, w którym mieszkali. Odpowiadali na kolejne pytania kobiety, uśmiechając się do kamery. Spacerowali alejkami, obserwując zimowy krajobraz. Słońce świeciło na bezchmurnym niebie, a okolicę przykryła gruba kołdra puchu. W Słowenii święta zazwyczaj były białe, ale w tym roku śniegu napadało więcej niż zwykle. Temperatury kręciły się koło minus piętnastu stopni Celsjusza, może nawet niżej momentami, po zmroku, dlatego w nocy nikt nie miał ochoty wyścibiać nosa poza progi swoich domów.
— Właściwie... Nasze święta mijają bardzo szybko – Peter objął swoją partnerką. – Dzień po świętach wyjeżdżamy do Oberstdorfu, a trener nie pozwala mi się obżerać.
— A co z wigilią? – kontynuowała dziennikarka, kiedy przechodzili koło placu zabaw pełnego bawiących się dzieci.
Para spojrzała się na siebie, niemo porozumiewając się odnośnie tego, co powinni powiedzieć. Nie mieli w zwyczaju dzielić się swoim życiem prywatnym, ale w święta postanowili zrobić wyjątek. Wprawdzie blondynka o zbyt długich paznokciach próbowała z nich wyciągnąć datę ślubu, której nawet sami nie znali, ale udawali, że to nie miało miejsca i z klasą wybrnęli z trudnej sytuacji.
— W tym roku goście przyjeżdżają do nas – Zoe uśmiechnęła się, choć miała nadzieję, że wywiad niedługo się skończy.
— Obchodzicie święta zgodnie ze słoweńskimi tradycjami, czy może brytyjskimi?
To Zoe królowała w kuchni. Peter nie radził sobie z gotowaniem, ale uwielbiał dania przyrządzone przez swoją dziewczynę. Cokolwiek zrobiła, było przepyszne, więc nie liczyło się z jakiej części świata pochodziły wykonane przez z nią dania, ponieważ i tak było palce lizać.
— Właściwie to nasze święta są mieszanką tradycji – zaczął Peter, spoglądając na pannę Hamilton.
— Jedzenie jest zdrowe. Dania ugotowane przeze mnie mogą zostać zaliczone do nowoczesnych. To mama Petera specjalizuje się w tradycyjnych potrawach – kontynuowała Brytyjka.
— Życzę wam wesołych świąt. Dużo szczęścia i miłości, a tobie, Peter, udanego Turnieju Czterech Skoczni – prezenterka uśmiechnęła się, a kamerzysta wyłączył kamerę.
Wracali spacerem do domu, ciesząc się swoim towarzystwem. Nigdzie się nie spieszyli. Wprawdzie jedzenie samo się nie przyrządzi, dom nie stanie się czysty bez pomocy, a choinka nie pojawi się w magiczny sposób w ich salonie. Jednak powoli przemieszczali się alejkami parku w kierunku apartamentowca.
Peter obejmował dziewczynę w pasie, słuchając jej opowieści o świętach sprzed lat. Uśmiechał się pod nosem, obserwując Brytyjkę. Nie wierzył w swoje szczęście. Zoe była najlepszą rzeczą jaka się mu w życiu przytrafiła. Rozświetliła jego zwykłe, szare dni. Stała się powierniczką sekretów. Skradła serce skoczka, choć początkowo tego nie chciał. Wolał zatrzymać je dla siebie, żeby uniknąć cierpienia. Jednak w jej rękach było najbezpieczniejsze.
— Nico ma przylecieć z dziewczyną – oznajmiła, kiedy skręcili w aleję kasztanową.
— Opowiadał tobie o niej?
— Dowiedziałam się, że jej rodzice pochodzą ze Słowacji i jest naprawdę kiepska z geografii. Nie wiedziała, że Słowenia istnieje. Dopiero Lewis oświecił ją, że nie spędzi świąt w kraju swoich przodków – zaśmiała się, wtulając w bok Prevca.
— Czuję, że się nie polubicie – również zaśmiał się, obejmując mocniej Brytyjkę.
— Lewis mówił, że spędził z nią godzinę i miał ochotę ją wyrzucić przez okno, ale skoro Nico coś do niej czuje, nie będę zabraniała im związku.
— A co Lewis mówił o mnie? – zapytał skoczek, poważniejąc. Chciał znać opinię kierowcy, która miała duże znaczenie dla Zoe.
Zatrzymała się, stając na przeciwko skoczka. Położyła dłonie na jego barkach i przygryzła dolną wargę. Próbowała powstrzymać uśmiech, który cisnął się na jej usta. To było słodkie, że Prevc przejmował się opinią Lewisa. Chciał, aby brat myślał o nim dobrze. Zoe uznała to za dobry znak. Stwierdziła, że Peter patrzył w przyszłość i dla niej było w niej miejsce. Dla dziewczyny zaręczyny nie były wystarczającym dowodem na to, że skoczek wiązał z nią jakiekolwiek plany, ponieważ panicznie przerażała się starty najważniejszej osoby w życiu. Bała się, że pewnego dnia ich wspólna przygoda skończy się, a tego bardzo nie chciała. Obdarzyła go miłością i obawiała się, że straci na tym.
— Uważa cię za świetnego gościa. Powiedział, że powinnam robić wszystko, aby cię zatrzymać – uśmiechnęła się, całując swojego chłopaka.
— Więc rób wszystko, żeby tak się stało – wymruczał, opierając swoje czoło na jej.
Zapach jabłek z cynamonem roznosił się po całym mieszkaniu. Kolędy grały w tle, a śnieg padał za oknem. Choinka jeszcze nie stała dumnie w salonie. Miała zostać lada chwila przyniesiona, ponieważ jej zakup został odłożony na ostatnią chwilę. Kilka świeczek, rozstawionych po pomieszczeniu, nadawało świątecznego klimatu. Kręciła się po kuchni, nucąc lecący utwór. Wyjrzała przez okno, dostrzegając dzieci, bawiące się na pobliskiej górce. Zbudowały bałwana, który stał przy wejściu do klatki. Czuła magię świąt.
To był jej ulubiony czas w roku. Spędzała go w rodzinnym gronie, ciesząc się spotkaniem. Opowiadali sobie pozytywne i negatywne rzeczy, które zdarzyły się w minionym roku. Śpiewali kolędy, obdarowywali się prezentami. Zoe przygotowywała świąteczne potrawy, a później każdy z nich narzekał, że zjadł za dużo. Zarówno ona jak i jej bracia musieli dbać o linię. Uważali na to, co jedli, ponieważ kierowca wyścigowy, czy modelki nie mogli przekraczać wyznaczonych granic.
— Dlaczego to ja musiałem iść po choinkę? Nie nadaję się do wybierania drzewek! – usłyszała zbulwersowany głos Petera, który przed chwilą wszedł do środka.
Wiedziała, że w przedpokoju musiała powstać kałuża. Prevc prawdopodobnie nie wytrzepał butów przed drzwiami, a pod wpływem ciepła śnieg na choince zaczął się roztapiać. Zdawała sobie sprawę, że będzie musiała to posprzątać, ale nie chciała krzyczeć na swojego partnera. Wystarczająco nacierpiał się, szukając odpowiedniego drzewka. Po za tym święta to czas radości i miłości.
— Wolałbyś gotować? – zapytała, wskazując miejsce, w którym miała stać choinka.
— Nie, kochanie, wolę użerać się z drzewkiem i twoimi wymaganiami odnośnie idealnej choinki – złożył pocałunek na jej zaróżowionym policzku.
Krytycznym wzrokiem przyglądała się choince. Chciała, żeby wszystko prezentowało się idealnie, ponieważ tata oraz bracia przylatywali na święta do Słowenii. Rodzice Prevca i jego rodzeństwo również mieli się pojawić. Pragnęła, aby w mieszkaniu można było poczuć magię świąt. Zapach domowej roboty pierników oraz choinki prosto z lasu powinny mieszać się ze sobą.
— Kupiłeś jodłę kaukaską? – zapytała, celując w niego ubrudzonym od ciasta palcem.
— Zjeździłem całe miasto w poszukiwaniu jodły kaukaskiej, ponieważ powiedziałaś, że taką choinkę chcesz. Proszę, doceń to – uśmiechnął się, obejmując Zoe w pasie.
Dłonie Petera przemieściły się na pośladki dziewczyny, ściskając je. Dziewczyna zamruczała prosto w jego usta, uśmiechając się. Położyła łokcie na barkach chłopaka, chroniąc szarą koszulkę przed ubrudzeniem. Ucałował jej malinowe wargi i pozwolił wrócić do wcześniejszych zajęć.
Ponownie musiał opuścić ciepłe mieszkanie, żeby odebrać rodzinę Zoe z lotniska. Lubił jej braci oraz tatę, ale wolałby ten czas spędzić ze swoją dziewczyną. Chciał poświęcać każdą wolną chwilę pannie Hamilton. Jego sytuacja nie była taka zła, ponieważ razem pracowali. Brytyjka jeździła z nim na każde zawody i mogła dopingować swojego chłopaka. Nie usychał z tęsknoty jak inni skoczkowie, ponieważ pani psycholog znajdowała się kilka pokoi dalej. Niektórzy sądzili, że w końcu znudzą się swoim towarzystwem, ale Peter tak nie uważał. Uwielbiał budzić się z Zoe wtulona w jego klatkę piersiową. Rozumiał, że potrzebowała kilka półek w łazience, a jej ubrania leżały porozrzucane na podłodze w garderobie. Kochał ją, więc nie przeszkadzały mu wady dziewczyny, ponieważ każdy je miał.
Dzięki Zoe jego kontakt z mamą wrócił na właściwe tory. Wprawdzie nie było cudownie, ale skoczek nie miał ochotę opuścić pomieszczenia, gdy wchodziła do niego jego rodzicielka. Kobieta schowała wszystkie zdjęcia Prevca z byłą dziewczyną, ponieważ zrozumiała, że nigdy nie będę razem. Zastąpiła je fotografiami przedstawiającymi pannę Hamilton oraz Petera. Wprawdzie nie lubiła Brytyjki tak bardzo jak Miny, ale cieszyła się, że wprowadziła szczęście w życie jej syna.
Mimo starań nie tolerował Cene. Przestał warczeć na niego, kiedy tylko pojawił się w zasięgu wzroku skoczka, ale nie mógł z nim normalnie rozmawiać. Mimo upływu czasu nadal rozpamiętywał to, co było. Choć może i dobrze się stało, że Cene maczał w tym swoje palce. Gdyby nie to, nie związałby się z Zoe oraz nadal tkwiłby w toksycznej relacji. Mina wyniszczała go od środka. Nie wspierała go. Karała za choćby najmniejsze potknięcie. Wymagała perfekcji. Nie tolerowała błędów. Lubiła innych facetów. Jednak ten rozdział życia zostawił za sobą, teraz najważniejsza była Zoe.
Ubierała pościel w pokoju gościnnym, a muzyka zakłócała ciszę w domu. Przestała lubić samotność. Przyzwyczaiła się do towarzystwa Petera i nie przeszkadzało jej to. Faktycznie, miło było mieć czas dla siebie, jednak chciała mieć do kogo wracać po męczącej sesji, cieszyć się z triumfów oraz wspierać w trudnych chwilach. Pomagać przezwyciężać słabsze dni. Myśleć o założeniu rodziny.
Chciała się ustatkować. Wprawdzie pierścionek zaręczynowy mienił się w blasku lamp, przyciągając uwagę wszystkich, ale nic nie robili w kierunku zostania małżeństwem. Teraz sezon dopiero rozkręcał się i nie mieli na to czasu, jednak chciałaby móc nazywać się panią Prevc. Później zaszłaby w ciąże. Nie przeszkadzał jej fakt, że mogła stracić posadę aniołka Victoria`s Secret. Ciało dziewczyny nie prezentowałoby się tak jak przed urodzeniem dziecka, ale nie przeszkadzało to Zoe. Ona chciała założyć rodzinę i cieszyć się swoim mężem oraz dzieckiem.
Kiedy goście spali, oni leżeli na ulubionym szezlongu, oglądając Love Actually. Przykryci świątecznym kocem w renifery, w blasku lampek choinkowych, zatraceni w swoich ramionach. Komentowali wygląd bohaterów, niektóre kwestie mówili z pamięci. Śnieg wciąż padał i naprawdę można było poczuć atmosferę świąt. Bawił się palcami dziewczyny, które spoczywały na jego udzie. Przyciągnął ją bliżej swojego torsu, składając pocałunek na czole. Zoe przyzwyczaiła się do małych gestów ze strony skoczka. Słodkich pocałunków, które niespodziewanie składał na jej ustach. Śniadania przygotowywał właśnie Peter i przynosił do łóżka. Trzymał dłoń Brytyjki, kiedy tylko mógł. Chciał być pewnym, że ona rzeczywiście była prawdziwa, że to nie był tylko głupi sen.
— W filmach wszystko jest prostsze – stwierdził. – Popatrz, jakim cudem ochroniarze nie złapali małego chłopca?
— O to chodzi w filmach, one są odskocznią od rzeczywistości. Mają wywoływać emocje, a nie pokazywać normalne życie, ponieważ każdy wie jak ono wygląda.
Oparła głowę o jego ramię, podciągając koc do brody. Przełożyła rękę przez pas chłopaka i skupiła się na filmie. Starała się ignorować pocałunki składane na ramieniu lub szyi. Dłonie skoczka wkradły się pod koszulę nocną, rysując wzory na skórze Zoe. Mruknęła z zadowoleniem, nie przerywając pieszczoty. Przestała interesować się ekranizacją. Ważniejszy był Peter
— Jak się czujesz przed Turniejem? – zapytała, siadając na jego biodrach.
Przygryzł wnętrze policzka. Nie znał odpowiedzi na to pytanie. Chciał wypaść jak najlepiej podczas konkursów w Niemczech oraz Austrii, ale nie jechał tam w roli największego faworyta, tak jak to miało wcześniej miejsce. Wtedy zawiódł, jednak tym razem obiecał sobie, że będzie robił swoje. Wiedział, że tylko wierząc w swoje umiejętności, mógł osiągać wyznaczone cele. Chciał, żeby najbliżsi byli z niego dumni, ponieważ oni pomagali mu zbudować pewność siebie na skoczni.
— Denerwuję się, ale sytuacja wydaje się opanowana.
— Proszę... Chcę, żebyś był ze mną zawsze szczery – spuściła głowę, przygryzając wargę. – Nie tylko, jeśli chodzi o skoki, ale... Również o nas.
Szykowała się do kolacji w łazience przy ich wspólnej sypialni. Peter ubierał się w pokoju, nucąc piosenkę Marieh Carey. Prawdopodobnie wiązał krawat, ponieważ słyszała przekleństwa. Ostatni raz przeciągnęła rzęsy tuszem i sprawdziła jak jej makijaż się prezentował. Rozpuściła włosy, wychodząc z pomieszczenia.
— Nigdy nie radzisz sobie z krawatem – stanęła przed Prevcem, przyciągając go do siebie za materiał.
— Za to ty zawsze masz problem z zapięciem sukienki – posłał w jej stronę uśmieszek.
— Nie bądź taki do przodu – strzepnęła jego dłonie ze swoich pośladków – i zapnij moją sukienkę.
— I just want you for my own More than you could ever know Make my wish come true – zaśpiewał, kiedy Zoe męczyła się z zawiązaniem krawata.
— All I want for Christmas is you – dokończyła, podchodząc do łóżka, żeby założyć czółenka
— Gołąbeczki, rodzina Petera przyjechała – do sypialni wpadł uśmiechnięty Lewis.
Wszystko przebiegało zadziwiająco dobrze. Nikt nie oblał się zupą. Białe koszule nie zmieniły koloru pod wpływem potraw, a obrus wciąż prezentował się nienagannie. Stół uginał się pod ciężarem potraw. Ich brzuchy pękały, ale nadal jedli. Nie mogli odmówić sobie pysznych dań. Zwykle przestrzegający diety sportowcy, tym razem odpuścili. Wpychali do swoich ust kolejne kęsy, nie przejmując się, że ubranie stało się niezwykle obcisłe.
Choinka stała w rogu pokoju przy kominku, a świeczki nadawały nastroju. Lampki owinięte wokół drewnianej kolumny rozświetlały pokój. Stroik na stoliku do kawy Zoe sama przygotowała. Niedawno odnalazła w sobie żyłkę artystyczną. Urządziła ich wspólne mieszkania bez niczyjej pomocy. Wszystko pasowało do siebie idealnie, nie było monotonne. Śnieżny dywan współgrał z kawowymi ścianami. Czarno białe obrazy, przedstawiający miasta, pasowały do ramek ze zdjęciami. Kilka fotografii było jak podróż w czasie. Drobna blondynka w morzu książek, mały brunet w za dużym sprzęcie narciarskim. Skórzany wypoczynek komponował się z pudrowymi zasłonami.
Jednak jedno wydarzenie mogło zniszczyć sielankę. Szczęście nie trwało wiecznie. Zawsze kończyło swoje przedstawienie w sposób na długo zapadający w pamięci. Zaraz po radości przychodził smutek. Załamanie trwało dużo dłużej, skłaniało do popełniania błędów. Tym razem chwilę szczęścia zostały przyćmione przez obawy. Strach o osobę, które kochali. Kilka minut i uśmiech zniknął z ich twarzy. Żołądek przypominał czarną dziurę, pochłaniającą serce.
— Domen – krzyknęła, a chłopak zniknął w nieoświetlonym korytarzu. Kiedyś przeszkoliła go, żeby wiedział jak radzić sobie w chwilach takich jak ta. Liczyła się każda sekunda, aby wygrać z bólem.
— Domen – krzyknęła, a chłopak zniknął w nieoświetlonym korytarzu. Kiedyś przeszkoliła go, żeby wiedział jak radzić sobie w chwilach takich jak ta. Liczyła się każda sekunda, aby wygrać z bólem.
Nie okazywała zdenerwowania. Wszystko dusiła w sobie, starając się myśleć racjonalnie. Oddychała powoli, mając nadzieję, że Domen szybko wróci. Potrzebowała jego pomocy i wiedziała, że mogła na niego liczyć.
— Kładziemy go – powiedziała, kiedy skoczek wrócił z jej ogromną torbą oraz przenośną kozetką.
— Kładziemy go – powiedziała, kiedy skoczek wrócił z jej ogromną torbą oraz przenośną kozetką.
Po operacji Petera, którą przeszedł jakiś czas temu, wszystko potoczyło się w dobrym kierunku. Na szczęście Prevc nie musiał rezygnować z kariery, Alexander odwalił kawał dobrej roboty. Wprawdzie zdarzało się, że ból powracał, ale bardzo rzadko. Tym razem było dużo gorzej. Bała się, że będzie musiał zapomnieć o Turnieju Czterech Skoczni i . kolejnych ważnych imprezach w następnych latach. Nie chciała, aby kontuzja odnowiła się. Nie miała w planach ponownie pomagać mu w niezwykle ciężkiej rehabilitacji, dlatego że miał jeszcze kilkadziesiąt konkursów do wygrania.
Od razu zaaplikowała zastrzyk. Musiała jak najszybciej uśmierzyć ból, ponieważ Peter cierpiał. Widziała to na jego twarzy. Zaciskał pięście na bokach kozetki, tak jak robił to za każdym, gdy próbował pozbyć się dyskomfortu. Domen przygotował maść oraz tejpy. Cieszyła się, że miała kogoś, kto ją wspierał. Było jej dużo łatwiej, ponieważ zdenerwowane spojrzenia pozostałych gości nie pomagały. Cieszyła się, że nikt nie próbował jej pomóc, choć nawet nie wiedzieli w jaki sposób. Uważnie obserwowali każdy ruch fizjoterapeutki, podziwiając jak doświadczoną osobą była. Nie miała problemu z wbiciem igły w mięsień – potrafiła opanować drżenie rąk spowodowane strachem. Wszystko robiła sprawnie, ale bez niepotrzebnego pośpiechu. Lata praktyki dawały o sobie znać.
— Zaśnie zaraz, prawda? – zapytał najmłodszy z braci Prevc.
— Tak, zawieziemy go do gabinetu – przytaknęła, rozsmarowując maść na plecach chłopaka. – Będę musiała zadzwonić do Alexandra.
— Nie lubię tego człowieka – westchnął poszkodowany, układając głowę na skrzyżowanych rękach. – Działa mi na nerwy, ale lekarzem jest dobrym.
Z pomocą Domena przetransportowali go na kanapę w gabinecie. Życzyli mu miłej drzemki i wrócili do salonu. Goście nie rozmawiali. Mama Petera wyglądała jakby w każdej chwili miała się rozpłakać. Zoe nie chciała, żeby wigilia zakończyła się w ponurych nastrojach. Problem został zażegnany, a jej chłopak prawdopodobnie będzie spał do rana.
— Co-co się właśnie stało? – zapytała Nicole, która bawiła się swoim kieliszkiem.
— Peter ma problemy z kręgosłupem już od dawna – westchnęła, siadając przy stole. – Po operacji sytuacja poprawiła się, ale czasami, gdy za dużo dźwiga, ból wraca.
— Ale spokojnie, sytuacja opanowana. Rano będzie jak nowo narodzony – uśmiechnął się Domen, próbując przełamać smutny nastrój. – My możemy jedynie wypić za jego zdrowie.
Mimo koniecznej interwencji Zoe, święta minęły w świetnej atmosferze. Para nie chciała opuszczać Słowenii. Woleli zostać w swoim mieszkaniu i cieszyć się sobą, ale obowiązki wzywały. Po za tym Peter chciał wygrać Turniej Czterech Skoczni oraz zdobyć medal na Olimpiadzie. Młodszy się nie stawał, a co roku pojawiała się fala nowych skoczków. Przyszedł czas, aby ustawić kolejne trofeum na półce w gabinecie.
***Tęskniłam za tobą. Mimo że nie pokazywałam tego, to brakowało mi ciebie w życiu.Czasami zastanawiałam się jak to wszystko by wyglądało, gdybyśmy podejmowali inne decyzje. Zdarzały mi się słabsze chwile i pozwalałam moim myślą stwarzać nieprawdopodobne scenariusze, choć w ogóle mi to nie pomagało.
Uwielbiam Twoj blog.Najlepszy jaki czytałam. Dziekuje i czekam na nastepny rozdzial :)
OdpowiedzUsuń