11.08.2015

bad guy

Ninth
So you're a tough guy like it really rough guy just cant'get enough guy chest always so puffed guy

Zoe nie była największą fanką zimy. Lubiła, kiedy kołdra białego puchu przykrywała pobliską okolicę, a słońce ogrzewało zmarznięte policzki. Jednak temperatury grubo poniżej zera nie były jej ulubionymi. Nie przepadała za ciepłymi ubraniami. Preferowała krótkie spodenki i bluzki na ramiączkach niż grube swetry.
Naciągnęła mocniej puchową czapkę słoweńskiej ekipy narciarskiej, podnosząc do ust krótkofalówkę. Zdała raport trenerowi Janusowi, który przekazał jej Jernej Damjan. Seria próbna trwała w najlepsze. Kolejni skoczkowie oddawali swoje skoki. Dziewczyna trzęsła się z zimna. W duchu przeklinała się za wybranie takiego zawodu. Mogła zostać pełnoetatową modelką i mieszkać w ciepłym Los Angeles. Zamiast wiecznego lata mierzyła się z nieprzychylną pogodą w kurortach słynących z zimowego szaleństwa. Marzła w Sochi, pomagając rozwiązywać problemy swoim podopiecznym.
Spodnie narciarskie i puchowa kurtka nie spełniały swojego zadania tak jak powinny. Poprawiła rękawiczki, licząc na odrobinę ciepła. Miała na sobie kilka warstw. Oprócz nakrycia wierzchniego założyła odzież termiczną i gruby sweter. Wydawało jej się, że przypominała kulę śniegu, toczącą się po ośnieżonych drużkach koło skoczni.
Kiedy, ku radości panny Hamilton, seria próbna dobiegła końca, słoweńska ekipa udała się do swojego domku. Zasiedli na drewnianej podłodze, wcześniej układając na niej koce. Zoe była jedyną dziewczyną w teamie. Czasami tęskniła za towarzystwem innych kobiet. Dziwiła się, że jeszcze palma jej nie odbiła od ilości testosteronu z jakim musiała się mierzyć każdego dnia. To prawda było ciężko, ale towarzystwo skoczków mimo wszystko było nie do przebicia. 
Trener Janus wszedł do pomieszczenia, strzepując śnieg z czapki i butów. Stanął na środku utworzonego przez członków ekipy okręgu, przygotowując się do zaczęcia zebrania. Jak nigdy w domku był każdy, która brał udział w tworzeniu słoweńskiego sztabu, ponieważ to nie były zwykłe zawody. 
— Wierzę w was, chłopaki – spojrzał na zgromadzonych. ‒ Ciężko pracowaliście, w szczególności ty, Peter. Nie jestem najlepszy w pokrzepiających mowach, to działka Zoe, ale chcę, żebyście włożyli serce w swoje skoki. Uwierzcie, że jesteście w stanie, a osiągniecie swoje cele.
Usiadł koło swojego asystenta – Mateja – i pokazał na serwismenów, siedzących blisko niego. Jeden z nich ‒ Jan ‒ wstał, żeby zacząć swoją niezwykle krótką mowę. Zapewnił, że narty nie zawiodą i życzył powodzenia. Krótko, a treściwie; skoczkowie cieszyli się, że niepotrzebnie nie przedłużał swoje wystąpienie. Następna w kolejce była Zoe. Nie wstała, tak jak wcześniej człowiek odpowiedzialny za sprzęt, żeby w tym samym miejscu, co trener przemówić. Siedziała na ławeczce, skupiając uwagę wszystkich na swojej osobie.
— Nie chcę, żeby moje pokrzepiająca was mowa kręciła się wokół słów: „jesteście najlepsi” lub „wygracie to”. Wiem, że to nie są jakieś zwykłe zawody. W końcu konkursy olimpijskie zdarzają się raz na cztery lata, ale nie oto mi chodzi, żeby jeszcze dodatkowo wam dołożyć presji. Mimo że udajecie obojętnych, w środku wariujecie, widzę to po tym jak unikacie mojego czujnego wzroku. Więc pozbądźcie się negatywnych emocji. Idźcie na kawę, zjedźcie na sankach, kupcie pamiątki, zadzwońcie do rodziny. Przez najbliższą godzinę macie być wszędzie tylko nie na terenie tego obiektu, a narty na rozbiegu same was poniosą. Pamiętajcie, najlepszym wiatr wieje pod narty. Powodzenia, chłopcy!
Peter powinien skupić się na mowie Zoe, która na pewno była wspaniała. Dziewczyna miała talent dobrego mówcy. Zamiast słuchać jej słów, skupił się na ruchach warg Brytyjki, gdy kontynuowała. Jej brązowe włosy wystawały spod czapki takiej samej jak jego. Czerwone od mrozu dłonie spoczywały na kolanach. Siedziała po turecku, uważnie obserwując zgromadzonych. Zapięta pod szyję kurtka dopiero w ogrzewanym pomieszczeniu zaczęła spełniać swoje zadanie. Nie mógł, a przede wszystkim nie chciał, oderwać od niej wzroku. Kiedy jej przeszywające spojrzenie spotkało jego, dłonie Petera zaczęły się pocić. Serce wybijało szybszy rytm. Chciał zatracić się w hipnotyzujących oczach Zoe. Jego ciało reagowało na piękną panią psycholog. Nie mógł zrozumieć, dlaczego to dziwne uczucie w dole brzuch pojawiało się za każdym razem, gdy go dotykała. Musiał skupić się na zawodach, a zamiast tego marzył o Zoe.
— Peter, co ty tu jeszcze robisz? ‒ melodyjny głos panny Hamilton wyrwał go z sideł własnych myśli.
Nejc był pierwszą osobą, która w podskokach wybiegła z domku. Pozostali również opuścili pomieszczenie. Asystent trenera jak zwykle kręcił nosem na pomysł Zoe. Nie lubił jej, a każda próba pomocy skoczkom była dla niego kolejnym argumentem podczas najbliższej kłótni.
— Nie mam pomysłu, gdzie pójść ‒ stwierdził, zażenowany pocierając kark.
— Chodź ze mną ‒ wystawiła w jego kierunku dłoń. ‒ Pięć minut stąd jest mała kawiarenka, w której serwują pyszną szarlotkę.
Nie był w stanie odmówić jej zapierającemu dech w piersiach uśmiechowi. Piwne oczy dziewczyny błyszczały. Schwycił wystawione dłonie blondynki, podnosząc się z drewnianej podłogi. Szli w kierunku małej kawiarenki, którą wcześniej odkryła. Ich ręce, co jakiś czas zderzały się. Udawali, że nie czuli prądu przechodzącego między ich ciałami. Delikatny rumieniec na policzkach Zoe nie był spowodowany mroźnym, rosyjskim powietrzem, a bliskością Petera.
— Więc... Jaki jest twój ulubiony kolor? – zapytała, kiedy kelnerka przyniosła ich zamówienie.
— Za godzinę konkurs olimpijski, a ty pytasz się o mój ulubiony kolor? – zdziwienie było wymalowane na jego twarzy kiedy, delektował się kawałkiem szarlotki.
— Dlaczego nie? Przecież nie będziemy obstawiać jakie miejsce zajmiesz – zaśmiała się, zakładając włosy za ucho.
Jego kubki smakowe rozpływały się, kiedy jadł ciasto. Było idealne, Zoe miała rację. Przytulna, mała kawiarenka serwowała wyśmienitą szarlotkę. Na ścianach wisiały obrazy, przedstawiające zimowe krajobrazy, a w różnych miejscach porozstawiane były kwiaty. Okna zostały udekorowane lampkami o żółtej barwie. To miejsce miało swój klimat. Po za tym sprzedawali świetne ciasto, a w połączeniu z lodami waniliowymi stanowiło zgrany duet, który sprawiał, że czułeś się jak w niebie.
— Lazurowy – powiedział, upijając łyka gorącej
— Co?
— Mój ulubiony kolor to lazurowy – uśmiechnął się, przypominając sobie wyjazd do Francji. – Jak morze, w którym odbijają się promienie słoneczne.
Utkwił wzrok w jednym punkcie, kiedy wspomnienia powróciły do niego. Miał nadzieję, że wreszcie się od nich uwolnił, a tak się nie stało. Zwykłe pytanie o ulubiony kolor cofnęło go w czasie do wyjazdu nad lazurowe wybrzeże. To właśnie tam zakochał się w morzu i pięknie przyrody, ale również w niej. Lazurowe oczy komponowały się z odcieniem wody. Błyszczały, kiedy wtulała się w ciało skoczka. Iskry radości tańczyły w nich, gdy poświęcał jej całą swoją uwagę. Widział każdą zaletę dziewczyny, ale omijał wady. Zapomniał, że człowiek to istota niedoskonała, popełniająca błędy.
— Co chciałbyś zmienić w swoim życiu? – zapytała, gdy szarlotka była jedynie wspomnieniem.
Nie potrafił jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Chciałby zmienić w swoim życiu tak wiele rzeczy, że nie potrafił się zdecydować. Przede wszystkim priorytetem było zapomnienie o przeszłości. Najlepiej, jeśli ona w ogóle by nie istniała, ale nie można mieć wszystkiego. Jego mama powinna zmienić swoje poglądy oraz nastawienie do niego. Odpuścić i pozwolić mu żyć swoim życiem, ponieważ dawno wyfrunął z rodzinnego gniazda.
— Myślę, że powinniśmy już iść – podniósł się ze swojego miejsca, oferując dziewczynie swoją dłoń.
Chciała zapytać go o jeszcze tyle rzeczy, ale wiedziała, że czas uciekał. Ubrała się w kadrową kurtkę i wyszła za Peterem z restauracji, który w tempie bliskim prędkości światła uciekał jak najdalej od niej. Musiała szybko przebierać nogami, żeby wreszcie zrównać się ze skoczkiem, jednak on nie był skory do rozmowy. Kolejny krok do tyłu, Peter?  
— Kurwa, Zoe, ja pierdole ‒ Zoe myślała, że coś się stało, gdy Peter nagle się zatrzymał na środku chodnika w połowie kroku i zaczął przeklinać. Podejrzewała w pierwszej chwili niespodziewaną kontuzję, jednak nie zauważyła żadnego grymasu bólu ‒ to olimpiada.
Zoe nie wiedziała jak ma zareagować na słowa Petera. Patrzyła się na niego z wielkimi ze zdziwienia oczami, próbując wymyślić jakąś odpowiedź. Cieszyła się, że nic go nie bolało, ale wiedziała, że to stres przemawiał przez skoczka, a wtedy na pomoc było już za późno. Chociaż desperacko chciało go uratować przed pożarciem przez stres.
— To pewnie jak dobrze obstawisz u bukmacherów to więcej zgarniesz ‒ tym razem to Peter nie wiedział jak zareagować na wypowiedź Zoe. ‒ Myślisz, że nie jest za późno, żeby obstawić?
— Mam aplikację na telefonie do obstawiania wyników ‒ kompletnie spokojny Peter wyciągnął telefon z kieszeni kurtki i włączył odpowiedni program. ‒ Na kogo stawiasz?
— O ja też! Uwielbiam wygrywać z braćmi, kto lepiej obstawi wynik meczu ‒ Zoe uśmiechnęła się na wspomnienie braci, wyciągając telefon. ‒ Według mnie wygra Severin.
— Nie ma opcji, to Kamil jest pewniakiem do wygrania obu konkursów. W ciemno na niego stawiam ‒ Peter odpowiedział, ale nawet nie zorientował się, że Zoe go podpuściła. W rzeczywistości to stawiała na niego, jednak nie mógł się tego dowiedzieć w tamtym momencie. ‒ Zrobione! Możemy wracać, tyłek mi marznie od tego zimna. 
— Poczekaj! Ja muszę dokończyć jeszcze ‒ Zoe ponownie próbowała dogonić Petera. ‒ Czy ty wszędzie tak szybko chodzisz, spieszy ci się gdzieś?
— Goran jak się zirytuje to będzie we mnie nartami ciskać z gniazda, a nie machać chorągiewką  do startu ‒ odparł skoczek, uśmiechając się pod nosem. Zoe nie mogła się z nim nie zgodzić.
Peter nie myślał o tym, że Zoe jako członek jego sztabu z góry u bukmacherów powinna na niego postawić ‒ w rzeczywistości tak zrobiła, ale to było jej słodką tajemnicą przed skoczkiem. Wiedziała, że kompletnie przez przypadek wpadła na dobry sposób, żeby ściągnąć choć na chwilę presję z barków skoczka. Lepiej mu się będzie skakało bez dodatkowego bagażu jakim były jej typy ‒ nie musiał się bać, że nawet ekipa będzie zawiedziona.
Kiedy wrócili do domku reprezentacji Zoe obwieściła wszystkim zawodnikom, że robią konkurs, kto lepiej obstawi u bukmacherów, a przegrany, który najbardziej się pomyli stawia wszystkim piwo po konkursie. Nawet trener, wtedy obecny w pomieszczeniu, z uśmiechem na ustach postanowił wziąć udział. Skoczkowie przekrzykiwali się, krzycząc kolejne typowane nazwiska na wygranie olimpijskiego złota. Widziała ich szczere uśmiechy i chęć wygrania małego zakładu. Ku uciesze pani psycholog rozluźniło to kadrę, w której nikt nie postawił na żadnego Słoweńca, nawet trener ‒ jako pierwszy krzyknął, że wygra Thomas Diethart.
Kiedy każdy wybrał swój typ, trener pogonił zawodników na rozgrzewkę, a Zoe poprosił na słówko do siebie. Powiedział, że w rzeczywistości tak samo jak ona postawił na Petera i podziewał za dobrze wykonaną pracę oraz zaangażowanie, chociaż akurat te słowa Brytyjka uważała za wypowiedziane na wyrost. Dopiero czekał ją test jak się spisała w przygotowaniu mentalnym skoczków.
— Peter, musisz wiedzieć, że niezależnie od miejsca, które zajmiesz w dzisiejszym konkursie, będziemy z ciebie dumni ‒ ścisnęła jego dłoń, kiedy wjechał wyciągiem na górę skoczni, gdzie czekała na niego Zoe. Dziewczyna odprawiła do konkursu resztę skoczków i tylko Peter pozostał.
Godzina zero zbliżała się nie ubłagalnie. Prevc chciał zatrzymać czas. Uważał, że nie był gotowy na ten konkurs. Przesadzał, ponieważ całe lato przygotowań oraz zimowe treningi były wystarczającym przygotowaniem do tych zawodów. Jednak z niewyjaśnionych powodów nie potrafił w siebie uwierzyć.
— Proszę cię, mama dzwoniła do mnie, że całe wiadomości sportowe kręciły się wokół tych zawodów i moich szans medalowych. Zamiast pominąć ten fakt, ona powiedziała mi, że będzie jej wstyd przed sąsiadami, jeśli zawiodę. Nie...
Poczuł jej miękkie, malinowe usta na swoich. Nie wiedział, dlaczego go pocałowała. Podobało mu się to uczucie w dole brzucha, kiedy jej mała dłoń dotykała jego policzka. Nie trwało to długo. Płomień, rozpalony przez pannę Hamilton, zgasł, gdy odsunęła się od niego.
— Musisz się wreszcie zamknąć ‒ stwierdziła, spuszczając wzrok na swoje dłonie odziane w nieprzemakalne rękawice narciarskie. Co ona najlepszego właśnie zrobiła? ‒ Przestań o tym wszystkim myśleć. Pamiętaj, liczysz się tylko ty, twoje narty i skocznia. Ewentualnie jeszcze wiatr mógłby mieć znaczenie, ale najlepszym zawsze wieje pod narty.
— To nie jest takie proste ‒ westchnął, obserwując ją uważnie.
— Okej, zamknij oczy. Teraz ‒ wyszeptała wprost do jego ucha ‒ chcę, żebyś skupił się na tym co będę mówić. Jesteśmy w Słowenii. Jeden z rutynowych treningów podczas przerwy między zawodami Pucharu Świata. Robisz to, co kochasz. Nie przeszkadza tobie zdenerwowany trener, którego plecy bolą bardziej niż zwykle, lub niesprzyjający wiatr.
Kiedy przyszła jego kolej jedyną rzeczą, o której myślał były usta Zoe. Nie zauważał przeszywającego wiatru lub tłumów na dole skoczni. Widział flagę trzymaną przez Gorana. Poprawił gogle. Upewnił się, że kask został zapięty idealnie, tak samo jak wiązania. Chorągiewka opadła na dół, ponieważ dostał zielone światło od Mirana Tepesa. Odepchnął się od belki startowej, przyjmując odpowiednią pozycję. Czuł jak jego kolana trzęsły się. Miał wrażenie, iż bardziej niż zwykle, ale to może tylko jego chora wyobraźnia podpowiadała mu, że tak było. Pamiętał o wszystkich wskazówkach trenera, odbijając się od progu. Ułożył się w powietrzu, łapiąc noszenie.
W powietrzu był wolny. Miał wrażenie, że przypominał płatek śniegu lub ptaka, szybującego między zboczami stromych gór. Lubił to uczucie. Adrenalina buzowała w żyłach chłopaka. Serce przyspieszało, a mózg skupiał się na radości z lotu. Zapominał o presji i jakichkolwiek rozterkach. Każda myśl opuszczała umysł skoczka wraz z wiatrem, który pomagał mu w osiągnięciu dalekiej odległości. Nie przeszkadzały mu światła, które oślepiały osoby spacerujące po skoczni. Nawet głos spiker przestał być irytujący. Delektował się tym jak najdłużej mógł.
Kiedy wylądował na sto drugim metrze, wszystko było jasne ‒ poradził sobie z presją. Mimo bardzo dobrych not nie był w stanie wyprzedzić Andersa Bardala, którego skok był o metr krótszy. Próba Norwega była w niesprzyjających warunkach, dlatego pozostał na pozycji lidera z minimalną przewagą nad Słoweńcem. Gdy Kamil Stoch wylądował trzy metry dalej niż Prevc, pierwsza seria została zakończona. Polak nie był już zagrożony ‒ złoty medal miał w kieszeni. Jednak Bardal nie mógł tego samego powiedzieć o swoim krążku.
Podczas drugiej serii Peter nie był kłębkiem nerwów. Spokojnie sączył herbatę ze styropianowego kubka, zastanawiając się na kolorem swojego kombinezonu. Cieszył się, że jego strój nie był różowy, czy jak to stwierdziła młodsza latorośl państwa Prevc ‒ malinowy. Czarny rękaw sprawił, że kostium nie zaliczał się do tych monotonnych, a połączenie ciemnego koloru z białym to bezpieczne rozwiązanie. Myślał również o tym jak będzie Zoe wypominać sromotną porażką w obstawianiu zwycięzcy, ponieważ Severin zaliczył upadek w pierwszej serii, co oznaczało, że nie liczył się kompletnie w walce o medale.
Jego drugi, a zarazem ostatni skok, podczas pierwszego, olimpijskiego konkursu był krótszy od poprzedniego. Jednak wystarczył, żeby wyprzedzić starszego kolegę. Stał na miejscu przeznaczonym dla lidera, oczekując skoku Polaka. Był pewien, że Stoch pokaże wszystkim, gdzie raki zimowały ‒ nie mylił się. Próba na sto trzeci metr potwierdziła jego dominację podczas tego sezonu. Bił brawo współzawodnikowi, szukając wzrokiem pięknej pani psycholog.
Zoe poczuła silną parę rąk, obejmującą ją w pasie. Peter podniósł dziewczynę i okręcił kilka razy wokół własnej osi. Przytulił do swojej piersi, całując w czoło. Nie spodziewała się takiego zachowania z jego strony, ale nie miała nic przeciwko. Objęła jego ciało, kładąc głowę na torsie chłopaka. Cieszyła się tą chwilą, ponieważ nie liczyła, że w najbliższej przyszłości Prevc będzie wylewnie okazywał swoje uczucia.
Wtedy, w Soczi, zwolnił wodze swojej radości. Nie myślał o tym, co będzie za dziesięć minut, godzinę, czy dzień. Żył chwilą. Kipiał z dumy, ale musiał przyznać, że ogromny udział w jego sukcesie miała Zoe. Gdyby nie ona, nie poradziłby sobie z presją, dobrze to wiedział. Zasadziła mu solidnego kopniaka w tyłek, ale to pomogło. Obudziła w nim zdolność do racjonalnego myślenia. Podchodzenia to wszystkiego z dystansem, choć zrozumiał to dopiero, kiedy przygotowywał się do drugiego skoku.
— Dziękuję, Zoe – wyszeptał. ‒ Gdyby nie... Byłem dla ciebie okropny, a mimo to pomogłaś mi. Przepraszam cię, Zoe, za wszystko. Możemy zacząć od nowa?
— Zoe Hamilton ‒ wystawiła w jego kierunku dłoń.
— Peter Prevc ‒ uśmiechnął się czarującą, ściskając rękę dziewczyny.
Tak samo jak wtedy, temu gestowi towarzyszyły iskry, przechodzące między ich ciałami. Peter zrozumiał, że ten medal zdobył również dzięki niej. Mimo że tak bardzo chciał, żeby została usunięta z reprezentacji, stała się jej nieodłączną częścią. Dlatego że słoweńska drużyna bez Zoe Hamilton nie byłaby taka sama. Wlała w ich serca nadzieję. a przede wszystkim wiarę w siebie i swoje umiejętności. Nauczyła jak radzić sobie ze stresem. Pomogła z najbardziej błahym problemem. Ustawiła do pionu, kiedy przychodziły gorsze dni. Gdyby nie Brytyjka, Słowenia nie mogłaby cieszyć się ze srebrnego krążka młodej gwiazdy skoków narciarskich – Petera Prevca.
— Pytałaś, co zmieniłbym w moim życiu – przygryzł wargę, na chwilę odrywając wzrok od jej wypełnionych radością oczu. – Chciałbym być szczęśliwy. Radość jest najważniejsza w życiu.

To były nawet dwa kroki do przodu w wykonaniu Petera, a ten dzień był początkiem układania swojego życia z pomocą panny Hamilton, ponieważ Prevc naprawdę zamierzał się otworzyć ‒ chyba już to zaczął robić. 

***
Zaczęliśmy wszystko od nowa. Z czasem bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Przyjaźń? Nie, to było coś dużo głębszego i powinnam zorientować się w swoich uczuciach dużo szybciej.

2 komentarze:

  1. Wreszcie Peter zmądrzał i przestał warczeć na Zoe :)
    Czekam na kolejny! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że się pogodzili i postanowili zacząć swoją znajomość od nowa <3

    OdpowiedzUsuń

Followers

Template made by Robyn Gleams