Fourth
Thinkin bout us, what we gon' be Opened my eyes yeah, it was only Just A Dream So I travelled back, down that road
Uśmiechnęłam się, obserwując zachodzące słońce nad Melbourne. Pięknie oświetlało wieżowce, odbijając się od szyb drapaczy chmur. Siedziałam na pustym torze. Cisza, która opanowała Albert Park, uspokajała mnie. Jeszcze kilka godzin wcześniej tor tętnił życiem. Po skończonych sesjach treningowych, kibice opuścili trybuny. Ostatni mechanicy opuszczali boxy, aby wreszcie wrócić do hotelu. Powoli gasły światła. Nikt oprócz mnie nie był w nastroju, żeby spędzić tutaj dodatkowe kilka minut.
Potrzebowałam chwili samotności, żeby poukładać w głowie ostatnie wydarzenia. Głównym sprawcą zamieszania był Peter Prevc – wyznał tak piękne rzeczy, ale stchórzyłam. Próbowałam przekonać siebie, że wyjechałam do Australii, aby wraz z bratem bliźniakiem oraz tatą wspierać Lewisa, jednak prawdziwy powód był zupełnie inny. Bałam się przyznać, że również czułam coś do skoczka.
Choć byśmy stawali na głowie na siłę nie wymusimy takiego mocnego uczucia jakim była miłość, ponieważ to ona musiała znaleźć nas i tylko prawdziwa będzie trwać wiecznie. Więc nie powinniśmy zachowywać się jakbyśmy byli kąpani w gorącej wodzie. Wciąż powtarzałam sobie to jak mantrę, próbując wytłumaczyć swoją, jakby na to nie patrzeć, pochopną decyzję.
Będąc zakochanym postrzegamy świat w inny sposób. Umiemy znajdować plusy w nawet najgorszej sytuacji. Miłość jest darem, którego nie warto zmarnować. Ta prawdziwa jest jak skarb. Tylko, gdy się rodzimy nie dostajemy mapki z zaznaczonym „X” oraz dokładnymi wskazówkami. Miłość przychodzi do nas w najmniej odpowiednim momencie, a obiekt naszych westchnień wcześniej mógł być naszym wrogiem. Miłość w całym naszym życiu pokazuje swoje różne oblicza.
Obawiałam się, że ewentualny związek utrudniłby pracę. Nie uniknęlibyśmy krzywych spojrzeń współpracowników. Lista moich lęków wydłużała się z każdą chwilą. Panikowałam. Chociaż starałam się tryskać optymizmem w każdym momencie swojego życia, to czasami miałam gorsze momenty, kiedy to pesymizm brał górę. Bał się złamanego serca, więc szukałam usprawiedliwień dla swojej ucieczki do Australii.
Jednak nie mogłam oszukać samej siebie. Moje ciało i tak mnie zdradzało. Serce przyspieszało swój rytm, gdy Peter pojawiał się koło mnie. Kręciło się w głowie, kiedy jego usta spotykały się z moimi. Moja skóra płonęła pod dotykiem skoczka. Żołądek przypominał supeł, a dłonie pociły się. Czułam się jak nastolatka, która pierwszy raz zakochała się.
Podejmowanie decyzji nigdy nie było moją mocną stroną. Nie należałam do osób zdecydowanych. Zazwyczaj działałam impulsywnie, a później żałowałam moich wyborów. Miałam w zwyczaju rozkładać wszystko na czynniki pierwsze. Wywlekać na wierzch stare błędy. Nie umiałam zostawić za sobą przeszłości. Nie rozumiałam, że to, co już było, nie wróci więcej.
— Co ty tu jeszcze robisz? ‒ spytał się Nico, siadając na krzesełku obok.
— Potrzebowałam chwili samotności, dużo się teraz dzieje ‒ odpowiedziałam wymijająco. Liczyłam, że brat nie będzie drążyć dalej tego tematu, ale ciekawość była u nas rodzinna.
— No nie mów, że znowu się zakochałaś ‒ zaśmiał się, ale mi w ogóle nie było do śmiechu. Chciałam zrobić cokolwiek, ale ponownie, bałam się reakcji Prevca. ‒ Czyli jednak... Miałem nadzieję, że wyrzucili cię z pracy. Więc kto skradł serce mojej najukochańszej siostry?
— Skąd ty... Ugh, nie ważne. Nie zakochałam się. Mam dużo na głowie i potrzebowałam chwili wytchnienia ‒ plątałam się w tym, co mówiłam.
— Zo, jestem twoim bratem bliźniakiem, mnie nie oszukasz ‒ obydwoje dobrze to wiedzieliśmy, ale nie chciałam przyznać mu racji.
Znał mnie jak własną kieszeń. Byliśmy rodzeństwem i mimo że nasza relacja nie zawsze należała do najlepszych, kochaliśmy się. Wspieraliśmy się, pomagaliśmy w trudnych chwilach. Nigdy nie potrafiłam go okłamać. Umiał czytać ze mnie jak z otwartej księgi. Znał moje wszystkie sekrety. Wiedział, kiedy coś mnie trapiło i starał się temu zaradzić. Nie lubił patrzeć na moje cierpienie. Łamało mu się serce, gdy widział mnie płaczącą.
— Wyznał mi, że coś do mnie czuje, a ja spanikowałam. Wiesz, pracujemy razem. Nie chcę, żeby żadne z nas miało jakiekolwiek problemy z tego powodu i...
— Przestań się wszystkiego bać, mała panikaro. Pamiętaj, że nie ważne, co postanowisz, masz być szczęśliwy. Tylko to się liczy ‒ odpowiedział, przytulając mnie.
Wsiadłam do pierwszego samolotu do Słowenii, przepraszając brata za mój nagły wyjazd. Zrozumiałam, że musiałam działać jak najszybciej. Bałam się, że Peter zmienił zdanie i już mnie nie chciał. Przecież odtrąciłam go, a wiedziałam jakie miał podejście do miłości. Nie wierzył w nią. Uważał, że nie istniała. Twierdził, że ludzie tylko tracili, zakochując się.
Nie zmrużyłam choćby na chwilę oczu podczas lotu z Melbourne do Słowenii. Byłam zmęczona, a podróż dłużyła się. Emocje buzowały we mnie. Czułam się jak wulkan, który lada chwila mógł wybuchnąć. Wystarczyła chwila nieuwagi, a wszystkie uczucie, duszone przeze mnie, mogły ujrzeć światło dzienne.
Przyzwyczaiłam się, że lot z Australii do Europy trwał bardzo długo. Wprawdzie lubiłam ten kontynent, ale podróży na Antypody starałam się unikać. Zmiana stref czasowych, kilkanaście godzin w samolocie oraz inny klimat nie sprzyjały odwiedzinom tego państwa.
Nicolas uświadomił mi, że żyłam tylko raz i nie mogłam dusić moich uczuć. Zatrzymując emocje dla siebie, raniłam się jeszcze bardziej. Musiałabym oglądać go w towarzystwie innych kobiet. Zwalczać zazdrość. Myśl, że to ja mogłam być na jej miejscu, ale przez własną głupotę straciłam tę możliwość, mogłabym mnie zniszczyć.
Zapukałam do drewnianych drzwi z numerem dziesięć. Trzęsłam się z nerwów. Nie wiedziałam, czy dobrze zrobiłam przychodząc tutaj. Ponownie bałam się tak wielu rzeczy. Przerażało mnie możliwe odtrącenie, którego nie chciałam doświadczyć. Wyobrażałam sobie różnego rodzaju scenariusze w czasie lotu z Australii. Przez cały dzień zadręczałam się myślami. Zdenerwowanie rosło, ponieważ nikt nie pojawił się w drzwiach.
Gdy chciałam nacisnąć przycisk, przywołujący windę, drewniana płyta otworzyła się, a w przejściu stanął chłopak, którego darzyłam prawdziwym uczuciem. Uczuciem, które zrodziło się z nienawiści. Kiełkowało powoli, aby stać się pięknym kwiatem.
— Nie obchodzi mnie, że nienawidzisz mnie. Gardzisz mną za to, że uciekłam. Źle zrobiłam, ale uświadomiłam to sobie ‒ powiedziałam odważnie, wchodząc do mieszkania.
Widziałam zdziwienie na jego twarzy, ale szybko ukrył je za maską obojętności. Nie spodziewał się mnie. Sądził, że skoro wtedy uciekłam, sprawy między nami stały się jasne, jednak tak nie było. Peter to osoba, której potrzebowałam. Chciałam budzić się każdego ranka z myślą, że mam kogoś, kto mnie kochał. Gotować mu śniadania, obiady i kolacje. Prać brudne skarpetki. Oglądać filmy, spędzać każdą wolną chwilę wspólnie.
— Zrozumiałaś, że jestem debilem, ponieważ obdarzyłam uczuciem kogoś takiego jak ty? ‒ spytał, ciskając piorunami w moją stronę.
— Myślisz, że jesteś ofiarą, bo wtedy uciekłam? Ale to ja stchórzyłam. Schowałam głowę w piasek, ponieważ bałam się konsekwencji ‒ zmniejszyłam dystans między nami, wbijając palec w jego klatkę piersiową. ‒ Sądzisz, że po tym, co przeszedłeś możesz ranić innych, żeby oni też cierpieli?
— Zoe idealna Hamilton się czegoś bała? ‒ złapał moje nadgarstki, opierając mnie o ścianę.
— Proszę cię, jestem tak samo idealna jak ty, a wszyscy wiemy, że do perfekcji masz jak stąd do wieczności ‒ prychnął na moja słowa, mierząc wzrokiem. Wywiercał dziurę, ale nie chciałam przegrać, odwracając wzrok.
— Popatrz na siebie i dopiero oceniaj innych, bo to nie ja stchórzyłem! – widziałam ból w jego oczach. Po chwili ukrył go za pogardą, ale wtedy zdałam sobie sprawę, że byłam powodem jego cieprienia.
— Więc powiedz mi jaka jestem. Wykrzycz mi prosto w twarz moje wady!
— Tak bardzo mnie irytujesz. Czasami mam ochotę cię rozszarpać. Uważasz, że los cię skrzywdził, ale inni ludzie na świecie cierpią bardziej. Popełniłaś wiele błędów, skrzywdziłaś wiele osób, jednak nic sobie z tego nie robisz ‒ chciałam go pocałować. Mimo, że mówił te wszystkie niemiłe rzeczy, które były szczerą prawdą. Spojrzałam na jego wargi, które znajdowały się blisko moich. ‒ Jesteś piękna, mądra i przede wszystkim seksowna. Budzisz we mnie emocje, o których nawet nie wiedziałem.
Złączył moje usta ze swoimi. Wyobrażałam sobie tę scenę kilka razy, ale rzeczywistość była dużo piękniejsza. W tamtej chwili liczyliśmy się tylko my. Czas stanął, a świat przystopował swój szaleńczy bieg. Wplotłam palce w jego włosy, aby być jeszcze bliżej. Czułam motyle w brzuchu oraz dłonie Petera na pośladkach. Zrzucił wszystkie rzeczy z szafki obok, sadzając mnie na niej. Nasze języki współgrały ze sobą.
— Kocham cię, Zoe ‒ wyszeptał, zaczynając całować moją szyję. Czułam się jak księżniczka, która właśnie znalazła swojego księcia.
Gwałtownie usiadła na królewskiej wielkości łóżku. Słońce powoli wschodziło, a pierwsze ptaki rozpoczynały swój dzień. Mieszkańcy Lublany zaczynali budzić się, a wraz z nimi miasto. Odgarnęła włosy, opadające na jej twarz. Powoli uświadamiała sobie, że to tylko sen. W głębi serca chciała, żeby to nie było tylko wymysłem jej wyobraźni. Uważała Petera za swojego kolegę. Przestał obrzucać ją gardzącym spojrzeniem, zaczynał ją tolerować. Od pierwszego spotkania Zoe wiedziała, że lubi skoczka. Chciała się z nim przyjaźnić. Miała nadzieję, że chłopak wreszcie się przełamie i zaufa jej.
— It was only just a dream ‒ wyszeptała, wstając z łóżka.
Koszulka przykleiła się do pleców, a dłonie spociły. Związała włosy w kitkę, wchodząc do łazienki. Oparła się rękami o szafkę, zwilżając twarz zimną wodą. Nie mogła uwierzyć, że takie coś jej się przyśniło. Nigdy nie zdarzył jej się sen proroczy i raczej to nie miało ulec zmianie. Relacje jej i Petera były dalekie od przyjacielskich, a co dopiero od romansu. Nie lubił jej, to mało powiedziane.
Zimny prysznic miał obudzić ją po dziwnym śnie i wydawało się jej, iż na chwilę rzeczywiście pomógł. Ubrała się w sportowy strój i zjadła lekkie śniadanie. Do torby spakowała potrzebne rzeczy na trening. Spojrzała na zegarek, orientując się, że powinna wychodzić. Zbiegła po schodach, nucąc słowa piosenki. Próbowała wyrzucić z głowy sen, ale on nadal powracał. Musiała zachowywać się neutralnie przy Peterze, nie chciała by uważał ją za nienormalną.
Prowadzenie samochodu odprężało ją. Zastanawiała się, czy nie lepszym pomysłem było pobiegnięcie w umówione miejsce, jednak miała zbyt mało czasu. Podróż autem to szybsze rozwiązanie, a również pomagało usunąć z pamięci rzeczy, o których powinna zapomnieć. Na szczęście stolica Słowenii była dla niej łaskawa pod względem ruchu na ulicach, dlatego drogę pokonała szybciej niż początkowo zakładała, na szczęście.
Zabrała z bagażnika dużą torbę. Miała jeszcze worek z potrzebnymi do ćwiczeń rzeczami, ale to przyniosą skoczkowie. W końcu to oni byli mężczyznami, nie ona. Zmieniła swoje ukochane buty do biegania na kolce, które zostały wykonane z myślą o bieganiu po bieżni. Jeden z trenerów zachorował i poprosił o pomoc Zoe. Goran zgodził się na to, ponieważ chciał, żeby chłopcy przekonali się na własnej skórze na, co stać dziewczynę. Ona wprowadzała dużo świeżości do ich rutynowych treningów.
— Cześć, Zozolku – krzyknął Jurij, który jako pierwszy wszedł na stadion. – Co słychać u mojego ulubionego cukiereczka?
— Cześć Jurij, możesz pójść po sprzęt? – uśmiechnęła się słodko.
— No nie wiem... Nie chce mi się – rzucił swoją torbę obok mojej.
— Jeśli nie pójdziesz mój but spotka się z twoim tyłkiem – podniosła do góry nogę, pokazując kolce. Przerażony chłopak szybko poszedł do samochodu.
Pozostali zawodnicy powoli zaczęli się schodzić. Rozmawiali na różne tematy i rozciągali się. Zastanawiali się, co Zoe dla nich przygotowała. Wiedzieli, że skoro trener się na to zgodził, dziewczyna musiała znać się na rzeczy. Tylko Peter nie chciał ćwiczyć w towarzystwie fizjoterapeutki. Nie tolerował jej, a trening zazwyczaj go odprężały, jednak nie tym razem. Musiał znosić obecność Brytyjki przez cały czas.
— Dzisiejszy trening będzie inny niż zazwyczaj. Chcę sprawdzić jak radzicie sobie na dystansach sprinterskich. Zanim zaczniecie marudzić, trenerowi spodobał się ten pomysł, więc grzecznie wstajemy i zaczynamy.
Zaczęli od zwyczajnej przebieżki, ale, ku zdziwieniu wszystkich, Zoe towarzyszyła im. Zaczęła od spokojnego truchtu przed grupą skoczków, słuchając muzyki na słuchawkach, jednak potem dołączył do niej Jurij i rozmawiali głośno się śmiejąc i żywo gestykulując. Panna Hamilton nie dała się na tyle rozproszyć Słoweńcowi, żeby przestać kontrolować dystans oraz tempo.
— Byłem ostatnio z moją siostrą w kinie. Oczywiście, Anja nie lubi horrorów, więc nie zgadniesz co oglądaliśmy! Tak, właśnie horror. Świetnie się bawiłem, kiedy ona chyba padła ze strachu – Jurij śmiał się w najlepsze, opowiadając co u niego się działo przez te pare dni. – Przy jednej scenie tak się zamachnęła ręką aż wywróciła popcorn, niestety, ale było warto.
Zoe zaśmiała się, jednak szturchnęła skoczka w ramię. Powiedziała coś o tym, że nie ładna znęcać się nad siostrą, ale Jurij nawet jeśli jednym uchem słyszał, to na pewno drugim to wypuścił. Obydwoje wiedzieli, że nie odpuści sobie żartów z Anją.
Obserwowała ich sylwetki w biegu. Korygowała błędy w postawie. Zapisywała czasy. Doradzała jak wykorzystywać swoje atuty. Zoe wiedziała, że marni z nich sprinterzy. W tych zajęciach nie chodziło o pokazanie ich słabych stron. Dziewczyna miała na celu zwiększenie ich szybkości. Nie miała w planach zrobić z nich następców Usaina Bolta. Chciała, żeby potrafili radzić sobie z oporem powietrza i wykorzystywali go na swoją korzyść.
Po jej umyśle nadal krążył sen. Choć tego nie chciała wciąż odtwarzała go w głowie. Zaczęła tęsknić za bratem. Uświadomiła sobie, że bardzo rzadko się widywali i choć chciałaby to zmienić, nie mogła. Ich praca utrudnia częste spotkania. Dziewczyna jak często mogła jeździła na jego wyścigi, niestety nie działo się to często. Nie miała możliwości podróżowania za bratem na każde zawody, mimo że chciałaby to robić.
Jej wzrok odnalazł w grupce, prowadzącej rozmowę Petera. Chociaż on akurat stał trochę z boku, słuchając jedynie wypowiedzi kolegów, ale od siebie nie dodawał nic. W przerwie treningu wszyscy byli rozluźnieni, oprócz Prevca. Zaciskał szczękę i unikał kontaktu wzrokowego aż jego spojrzenie skrzyżowało się z Zoe. Przez chwilę wydawało się jej jakby chciał przeskanować ją całą, poznać najgłębsze sekrety, jednak szybko odwrócił głowę z powrotem w kierunku kolegów.
Szkoda, że to był tylko sen hihi Mam nadzieje, że już niedługo będą razem
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział <3
Dlaczego to TYLKO SEN?! ;-;
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdzial! Poinformuj mnie, prosze ;*
Zapraszam do siebie ;X
http://stayy-with-me.blogspot.com/?m=1
Kocham <3 czekam na nastepny :). Oby Peter przekonal sie do Zoe'i :> POZDRAWIAM I ZYCZE WENY ^.^ :3
OdpowiedzUsuńGenialny blog !
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej.
Jednocześnie zapraszam do siebie, na mojego perfekcyjnie beznadziejnego bloga.
xx
H.
Nieee.... no dlaczego to tylko sen? Taka akcja w realu to by dopiero było coś!
OdpowiedzUsuńTrzymam oczywiście za nich kciuki, niech się przełamują, burzą mury, przeskakują fale, i co tam jeszcze chcą, byle do szczęśliwego finału.
Twoje opowiadanie czyta się bardzo przyjemnie. Bohaterka również niczego sobie.
Szkoda, że panikara, ale cóż... nikt nie jest idealny.
Mamy do ideału tak daleko, jak stąd do wieczności, prawda?
Pozdrawiam, Lilka :)
niedorosla-milosc.blogspot.com