1.05.2015

Fix You

Fifth
Lights will guide you home And ignite your bones And I will try to fix you
Słońce powoli zaczęło wyglądać zza horyzontu. Mimo chłodu chłopak wytrwale siedział na zimnej ławce. Naciągnął mocniej wełnianą czapkę, która miała chronić go przed mrozem. Poprawił rękawiczki, przyglądając się oświetlonym przez pomarańczowe promienie górom. Uwielbiał ten widok. Warto było wstać wcześniej, aby na starej, drewnianej ławeczce obok rodzinnego domu podziwiać ukochany krajobraz.
Dzięki mocnej kawie, udało się mu pokonać uczucie senności i wytrwale przyglądał się przyrodzie. Liczył, że przyjazd do rodzinnego domu będzie oderwaniem od codziennej rutyny. Chciał mentalnie przygotować się na nadchodzący sezon. Miał nadzieję, że kilka dni spędzonych w starym, oklejonym plakatami oraz zdjęciami z dzieciństwa, pokoju, zmotywuje go do ruszenia do przodu. Miał dosyć użalania się na sobą. Chciał przestać żyć przeszłością, ponieważ to już było i nie wróci więcej. Jednak jego mama miała inny plan. Postanowiła katować go zdjęciami oraz wspomnieniami, dlatego Prevc ostatnio szerokim łukiem unikał spotkań z najbliższymi. Nie potrzebował krzywych spojrzeń rodziców, którzy nad to wtrącali się w jego życie.
Przyjazd w rodzinne strony nie należał do najlepszych pomysłów. Tęsknił za najmłodszym bratem – Domenem oraz siostrami. W czasie najbliższych miesięcy wiedział, że nie będzie miał możliwości częstych spotkań, dlatego postanowił ich odwiedzić. Przy okazji pękało mu serce, gdy widział te wszystkie fotografie, które jego matka nadal trzymała. Stały w różnych miejscach w rodzinnym domu Petera. Jedną widział przyczepioną do kalendarza, kilka stało oprawionych w ramce na starym regale, pamiętającym czasy młodości taty chłopaka. Jednak najwięcej znajdowało się w starym pokoju Prevca. Miał ochotę zdemolować całe pomieszczenie, aby pozbyć się ich. Wydawało mu się, że jeśli spali zdjęcia, wspomnienia odejdą razem z nimi, ale życie nie było takie proste.
Żałował, że nie zdecydował się pojechać do górskiej chatki w Villach, którą jego dziadek wybudował jako młody chłopak i przekazał swojemu najstarszemu wnukowi. Tam odnalazłby spokój oraz ciszę, które były tak bardzo pożądane przed rozpoczęciem sezonu. Musiał się wyciszyć. Zapomnieć, że za kilka miesięcy czekały go Igrzyska Olimpijskie, a jeszcze wcześniej Turniej Czterech Skoczni.
Siedząc na niewygodnej ławeczce, która wyglądała jakby miała się rozpaść w przeciągu kilku sekund, zaczął rozumieć wiele rzeczy. Zorientował się, że jeśli nie przestanie myśleć o wydarzeniach przeszłości, nigdy się od nich nie oderwie. Choć zdawał sobie sprawę jakie to było oczywiste, wiedział że do wykonania nie było wcale takie proste jak działanie dwa dodać dwa. On naprawdę sobie nie radził, mimo tego jak bardzo chciał się pozbierać i zapomnieć. 
Wschód słońca okazał się jego impulsem do działania. Uwierzył, że wreszcie, po prawie roku cierpienia, był w stanie zacząć żyć na nowo. Kilka chwil spędzonych na świeżym powietrzu okazało się zbawienna dla umysłu oraz serca młodego skoczka. Miał nadzieję, że dobre nastawienie to pierwszy krok do sukcesu. 
Okazało się, że czas pomagał uleczyć rany. Mimo niewielkiej skuteczności, skoczek czuł się lepiej niż ostatniej zimy. Jego rany przestały krwawić, pozostały po nich blizny. Serce znowu wybijało ten sam rytm. Wracał do normalnego funkcjonowania. Zbyt długo był cieniem siebie sprzed lat. Musiał pogodzić się z wieloma rzeczami. Zrobił to na starej ławeczce, która przypominała jemu o dzieciństwie oraz braciach. Ruszył do przodu ‒ miał nadzieję, że wreszcie udało mu się pozbyć zbędnego balastu.
— Co u ciebie słychać starszy bracie? – usłyszał głos Domena.
— Dlaczego ty już nie śpisz? W twoim wieku wstawałem popołudniu – zaśmiał się, naciągając bratu czapkę na oczy.
— Chciałem z tobą porozmawiać, ale tak szczerze. Mam na myśli bez wścibskich uszu mamy – uśmiechnął się, siadając koło Petera. – Nawet, kiedy przyjeżdżasz nie możemy porozmawiać tak jak kiedyś.
— Wiesz, że zawsze ciebie wysłucham, nie ważne jak głupi jest twój problem.
Żałował, że nie mógł obserwować jak Domen z chłopca zmieniał się w mężczyznę. Rzadko bywał w rodzinnym domu, ponieważ mieszkał w Lublanie i żył w ciągłych rozjazdach. Rozmowy przez telefon nie wystarczały i dobrze to wiedział. Tęsknił za bratem tak samo mocno jak on za Peterem. Miał nadzieję, że ich dobry kontakt nie ucierpiał za bardzo, gdy on spełniał swoje marzenia na skoczniach świata – chociaż chyba tylko próbował sobie wmówić, że nadal byli jak najlepsi przyjaciele.
— Chcę, żebyś zapomniał o tym, co się stało jakiś czas temu – Prevc zmarszczył brwi.
— Do-Domen, cieszę się, że troszczysz się o mnie, ale to... To nie jest takie proste – westchnął, próbując uśmiechnąć się. – Miłość nie jest prosta.
— Dlatego nie chcę mieć dziewczyny – zapewnił młodszy z braci Prevc.
— Jeszcze spotkasz tę jedyną i wtedy będziesz mówił zupełnie, co innego – Peter uśmiechnął się do brata, chociaż wiedział, że to był jeden z tych wymuszonych na pocieszenie uśmiechów. – Kobiety mają to do siebie, że my, mężczyźni, nie potrafi się im oprzeć.

Zoe skorzystała z kilku dni wolnego przed rozpoczęciem sezonu i spotkała się z rodziną. Jej tata urządził obiad, zapraszając wszystkie swoje dzieci. Blondynka rzuciła się na Lewisa, który jako pierwszy pojawił się w rodzinnym domu. Nie omieszkał zabrać ze sobą narzeczonej oraz ukochanych psów ‒ Roscoe i Coco. Wyściskała dawno niewidzianą, przyszłą bratową, zapewniając ją, że musiały się wybrać na kawę, ponieważ panna Hamilton stęskniła się za nią. Po chwili w drzwiach stanął również jej brat bliźniak ‒ Nicolas.
— Więc jak podoba się tobie w Słowenii? ‒ zapytał się Anthony, gdy wreszcie zasiedli przy dębowy stole dziedziczonym w ich rodzinie z pokolenia na pokolenie.
— Na początku było ciężko zdobyć ich zaufanie, ale teraz jest już w porządku. Zanim zapytasz, tak wiedzą, że jestem aniołkiem Victoria`s Secret – uśmiechnęła się, biorąc kolejny kęs idealnie wysmażonego mięsa. Uwielbiała kuchnię jej taty. – Naprawdę pyszne, tato.
— Chciałbym zobaczyć ich miny, kiedy się dowiedzieli ‒ stwierdził Nico, uśmiechając się. ‒ Po za tym mam rozumieć, że twój następny chłopak będzie Eskimosem.
— Co? Dlaczego? ‒ zdziwiła się dziewczyna, a Nicole patrzyła się na przyszłego szwagra jak na zjawisko. Jego rodzony brat zastanawiał się, o co jemu chodziło.
— Przecież tam jest zimno i muszą się grubo ubierać, dlatego pewnie wyglądają jak Eskimosi.
— Ale w Słowenii nie jest tak zimno ‒ zaśmiała się, a zakłopotany Nicolas spuścił głowę na pysznego kurczaka.
Familia Hamiltonów była bardzo zżyta. Wspólnie przetrwali wiele, co sprawiło, że stali się silniejsi. Ufali sobie bezgranicznie, ponieważ dla nich rodzina była najważniejsza. W pewnym momencie ich świat się zawalił, ale nie poddali się. Nauczyli się żyć dalej, dlatego że nie widzieli innego wyjścia z niezwykle trudnej sytuacji. Byli dla siebie wsparciem, pomagali sobie nawzajem. Wygrywali, ale również przegrywali razem. Na dobre i na złe. Dla nich rodzina była wszystkim. Do swojego grona zapraszali niewielu, ponieważ nauczyli się, że nie wszystkim można ufać.
Po obiedzie przenieśli się przed telewizor, gdzie akurat leciała powtórka rajdu Wielkiej Brytanii. Zoe przyzwyczaiła się do miłości męskiej części rodziny do sportów motorowych, ponieważ sama fascynowała się wyścigami tak samo mocno jak tata i bracia. Uwielbiała ryk silniku, przyprawiający o ciarki na plecach, szybkie samochody, emocje związane z wyścigami Lewisa i Nicolasa. Chociaż sama bardziej znała się na aspekcie technicznym samochodów niż na tym jak powinno się w praktyce je prowadzić, to buzia jej się nie zamykała, gdy zaczął się klasyczny temat w domu rodziny Hamilton. 
Przyglądała się uśmiechniętej Nicole, które siedziała w objęciach swojego chłopaka na fotelu. Lewis co jakiś czas składał buziaka na czerwonych ustach dziewczyny lub zaróżowionym policzku. Bawił się palcami piosenkarki, trzymał dłoń na jej kolanie. Zoe zastanawiała się, czy uda jej się znaleźć miłość swojego życia. Jasne, była jeszcze młoda, jednak bardzo niecierpliwa. Z drugiej strony, nie chciała zawieść się na mężczyźnie, którego miała obdarzyć tak niezwykłym uczuciem. Nie miała w planach cierpieć przez złamane serce. Ból był nie do zniesienia, a dziewczyna nie posiadała wystarczająco sił, aby go pokonać. Dlatego zamurowała swoje serce, czyniąc je nieprzystępnym dla płci przeciwnej.
— Więc, poznałaś już jakieś ciasteczko, które ładnie wyglądałoby u twojego boku? ‒ zapytała Nicole, gdy siedziały na miękkich sofach w salonie, a męska część rodziny wyszła na chwilę na ogród.
— Takich to jak ze świecą szukać ‒ zaśmiała się Zoe, sięgając po filiżankę z angielską herbatą, jej ulubioną.
— Ten twój ostatni był niezły.
— Ale jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi, Nicole. Po za tym ostatnio Candice była z nim na randce.
— Ta to wie jak się ustawić ‒ stwierdziła roześmiana Nicole.
Zoe nie lubiła rozmów o jej podbojach miłosnych. Unikała ich, ponieważ za każdym razem przypominała sobie o nieudanych związkach, które miała na swoim koncie. Wprawdzie nie chodziła z wieloma chłopakami. Miała ich tylko dwóch – jeden z nich pozostał jej przyjacielem, a o drugim dawno zapomniała. Nie był osobą wartą wspominania, więc dziewczyna starała się tego nie robić.
Panna Hamilton zaliczała się do tych ludzi, którzy uciekali od swoich problemów. Chociaż studiowała psychologię i powinna perfekcyjnie radzić sobie z problemami, w rzeczywistości często zachowywała się jak dziecko we mgle. Dlatego uciekła od niewygodnego tematu jaki zaczęła Nicole na górę do swojego królestwa z dzieciństwa, gdzie była bezpieczna od lawiny pytań. Bardzo lubiła dziewczynę Lewisa, ale w tamtym momencie wolała przerwać rozmowę.
Weszła do swojego starego pokoju, uśmiechając się. Poczuła znajomy zapach jej ulubionych różanych świeczek. Zamknęła za sobą drzwi, opadając na łóżko. Na drzwiach nadal wisiał plakat Justina Timberlake'a, a jedna ze ścian była pokryta zdjęciami z czasów szkolnych. 
Zoe nie należała do osób lubianych w szkole. Traktowali ją jak typowego nerda. Nie zauważali jak piękna była – zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz. Dopiero, gdy poznała Candice, znalazła prawdziwą siostrę. Z pozostałymi aniołkami również miała świetny kontakt, ale z blondynką najlepszy. Miała jeszcze dwie osoby, którą mogła nazwać przyjaciółmi i liczyła, że jej praca ułatwi im częste spotkania.
Pokój wyglądał tak samo od czasów licealnych Zoe. Tata mówił, że zostawił wszystkie pokoje swoich dzieci, aby ich cząstkach nadal była obecna w domu rodzinnym. Powtarzał, że drzwi były dla nich zawsze otwarte jakby potrzebowali pomieszkać u niego przez jakiś czas. To wciąż miała być bezpieczna oaza dla jego dzieci.
Spojrzała na ustawioną w kącie walizkę. Powinna zająć się pakowaniem, ale nie lubiła tego robić. Wiedziała, że opuszczenie rodzinnego domu zbliżało się wielkimi krokami, a dziewczyna chciała tam zostać jak najdłużej mogła. Podłożyła kolorową poduszkę pod głowę, obserwując gwiazdki na suficie. Tata zawiesił je, ponieważ Zoe bała się ciemności w dzieciństwie. Zawsze, gdy miała wrażenie, że potwory wyjdą spod łóżka, przyglądała się światełkom nad swoją głową. Z czasem zrozumiała, że trolle nie istniały, ale nigdy nie odważyła się ściągnąć dekoracji.
Sięgnęła po telefon, leżący na dębowej szafeczce. Sprawdziła maile, których jak zwykle miała mnóstwo. Odpisała na sms`a Candice i przeglądała zawartość swojej galerii. Pamięć jej telefonu była pełna, więc musiała pozbyć się niepotrzebnych rzeczy. Zaśmiała się, gdy zobaczyła swoją minę na jednym zdjęciu. Wyglądała jak mysz albo szczur. Usunęła fotografię, aby nikt inny jej nie widział. Zmieniła tapetę na inną i zorientowała się, że naprawdę powinna zacząć się szykować.
Nie lubiła pożegnań. To ukłucie w sercu, które czuła za każdym razem, kiedy musiała opuścić kochające ją osoby, nie podobało jej się. Nie chciała tego robić. Wolała zostać z rodziną w Londynie i zapomnieć o mnożących się problemach, jednak nie mogła tego zrobić. Podpisała kontrakt, a poza tym przywiązała się do skoczków. Nie chciała ich zawieść.
Wyciągnęła z torebki ostatnio czytaną książkę. Założyła słuchawki i zamknęła się w swoim świecie. Nie zwracała uwagi na uciekający czas, ponieważ mogła spakować się za chwilę. Liczyli się dla niej bohaterowie powieści Stiega Larssona. Lubiła jego twórczość. Wprawdzie zaczęła dopiero czytać pierwszy tom Millenium, ale była pod wrażeniem umiejętności pisarskich Szweda. Może niektórzy czuli niesmak, zagłębiając się w jego dziełach, jednak Zoe nie mogła wyjść z podziwu dla wyobraźni i talentu mężczyzny.

Rozmawiał z Jaką na temat premiery najnowszej części Hobbita. Oboje byli fanami książek Tolkiena, jednak zgodnie stwierdzili, że filmy nie sięgały im nawet do pięt. Co nie zmieniało faktu, iż nie mogli doczekać się aż do kin wejdzie kolejna część, czyli Bitwa Pięciu Armii.
Siedzieli przed domkiem swojej reprezentacji. Starali się jakoś zabić czas w oczekiwaniu na pierwsze w tym sezonie zawody, a mianowicie konkurs drużynowy. Pogoda w Niemczech nie wróżyła nic dobrego. Wiatr hulał na skoczni, utrudniając przeprowadzenie treningów oraz kwalifikacji. Skoczkowie nie liczyli na wiele podczas tego weekendu. Mieli tylko nadzieję, że żaden z nich nie zaliczy upadku, a co gorsza kontuzji.
W końcu zdecydowali się wejść do środka. Zimno dawało im w kość, a nie mieli ochoty przeziębić się. Zoe rozmawiała z trenerem, trzymając w dłoni termiczny kubek. Peter przewrócił oczami, choć tak naprawdę zazdrościł dziewczynie ciepłego napoju, który mogła pić. Usiadł w przeciwległym rogu pomieszczenia, głośno wzdychając. Miał ochotę skakać, a panujące w Niemczech warunki atmosferyczne nie ułatwiały im tego. Oparł brodę na dłoni, spoglądając przez okno. Widział zawodników innych reprezentacji, rozgrzewających się lub po prostu rozmawiających. Większość z nich pochowała się w swoich domkach. Tylko nie liczni postanowili wyjść na dwór.
Skoczkowie po wakacyjnej przerwie chcieli wrócić na skocznię. Chociaż skończyli niedawno kolejne zgrupowanie, to skoki podczas treningów nie były tak samo emocjonujące jak podczas konkursu. Zawody wiązały się z charakterystycznym, tak dobrze im znanym, zastrzykiem adrenaliny. To było coś, co wszyscy lubili. Rywalizacja w tym sporcie wiązała się z dużym ryzykiem, ponieważ zawodnicy swój los w chwili lotu powierzali kapryśnej pogodzie, która jednym podmuchem mogła zaprzepaścić marzenia sportowca o długiej i owocnej karierze, odbierając najważniejsza rzecz – zdrowie.
— Co robicie przed konkursem, żeby się skupić? – zapytała się Zoe.
Zoe miała wrażenie, że zdezorientowani Słoweńcy patrzyli się na nią jakby proponowała im napad na bank. Dziwiła ją ich reakcja na proste pytanie. Przecież to normalne, że przed zawodami się denerwują i na przykład słuchają muzyki, aby skupić się tylko i wyłącznie na konkursie.
Peter miał gdzieś tę rozmowę. Jak zwykle jednym uchem wpuszczał, a drugim wypuszczał słowa pani psycholog. Rozważał opuszczenie domku, jednak pogoda nie zachęcała go do tego. Szukał wymówki na wyrwanie się od świdrującego wzroku Zoe, ale żaden pomysł nie przychodził mu do głowy. Zegar wskazywał, że do rozpoczęcia konkursu zostało jeszcze trzydzieści minut, więc miał jeszcze czas, aby rozgrzać się. Wyciągnął z kieszeni telefon i zobaczył, że Domen napisał do niego. Otworzył wiadomość i nie mógł nic poradzić na uśmiech, który wypłynął na usta chłopaka. Kilka słów podniosło go na duchu. Wydawały się takie zwykłe, taki proste, a podbudowały go.
Wierzę w ciebie, napisał młodszy brat Prevca.
— Nie mogę uwierzyć, że nie macie swojego rytuału przed konkursami – głos Zoe sprawił, że jego dobry humor prysł. – Nie słuchacie muzyki, nie gracie w karty, czy choćby piłkę?
— No nie – odpowiedział Jurji, którego interesowała ta rozmowa. Zresztą pozostali też słuchali, co miała do powiedzenia pani psycholog. Tylko Peter udawał, że nie istniała. – Odprawa, rozgrzewka, a potem jazda na górę i skok, tak wygląda nasz konkursowy dzień. 
— Profesor na studiach powiedział nam, że przed stresującym dla nas wydarzeniem powinniśmy skupić się na czymś, co lubimy. Czasami zwykły spacer pozwala poukładać w głowie priorytety – Nejc otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale Zoe uniosła palec do góry, ucinając jakiekolwiek próby. – Nawet nie próbujcie zaprzeczać, że nie stresujecie się przed zawodami. Nie uwierzę w to.
— Czyli to pomoże nam osiągnąć dobry wynik przed zawodami? – zapytał się Jaka.

— Nie, oczywiście, że to nie gwarantuje wam dobrych skoków – upiła łyk swojej ulubionej herbaty malinowej, która rozgrzewała ją. – To może pomóc wam zająć dobre miejsce, skoncentrować się na tym, co ważne. Szczególnie ma to znaczenie podczas stresujących startów, żeby skupić się tylko i wyłącznie na skokach, zapominając o jakiejkolwiek presji.

***
Powrót w rodzinne strony wiele mi dał. Mogłam naładować akumulatory na kolejnych kilka miesięcy. Potrzebowałam spotkania w rodzinnym gronie, żeby nie zwariować przez zimę.

2 komentarze:

  1. Jest świetnie!
    Nie wiem jak to się stało, ale miałam Ciebie w obserwowanych i nie pojawiały mi się informację o nowych rozdziałach... W ogóle ja nie wiem jak to się stało że mam Cię w obserwowanych ale nie ważne xD
    Kurde, Peter noo... Otwórz się przed psychologiem,fizjoterapeutą i na dodatek dziewczyną... A Zoe też może trochę się do nich przekonać. Czekam na kolejny i będę wpadała częściej ;D
    Weny! ;*

    Ps.: tylko-na-ciebie.blogspot.com
    Zapraszam do mnie, także do Petera ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że akcja niedługo zacznie się rozkręcać. Wiesz, zaczną się kłócić, przyjaźnić, kochać, całować, cokolwiek.
    Oni są do siebie tak strasznie podobni - obydwoje skrywają sekrety. Są pełni tajemnic, które z każdym rozdziałem będziemy odkrywać (przynajmniej mam taką nadzieję, bo nie mogę się tego doczekać).
    To jest dopiero piąty rozdział, ale uwielbiam twoje opowiadanie!
    Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń

Followers

Template made by Robyn Gleams