12.03.2016

Enjoy The Silence

All I ever wanted All I ever needed Is here in my arms Words are very unnecessary They can only do the harm

Zoe skończyła rozmawiać z asystentem trenera i wraz z Peterem miała udać się na trybuny, żeby oglądać trening. Zgrupowanie we włoskim Predazzo tak naprawdę w pełni się rozpoczęło, gdy dołączył lider kadry wraz z panią psycholog. Nikt nie wiedział, dlaczego Goran wybrał właśnie te skocznie na przedsezonowe zgrupowanie, jednak nie kwestionowali jego decyzji. Wprawdzie było to dziwne, przecież przebudowane obiekty w Planicy zostały niedawno otwarte i reprezentacja mogła korzystać z bardzo nowoczesnych systemów, a oni skakali w pięknych Włoszech.
Dziewczyna spojrzała na Jurija, który akurat wychodził z domku. W dziwny, zupełnie nienaturalny sposób, niósł narty, próbując uniknąć bólu, widziała to. Szedł przechylony w jedną stronę, jakby starając się odciążyć doskwierającą część ciała. Zmarszczyła brwi, zastanawiając się, dlaczego fizjoterapeuta, zastępujący ją, nie zajął się swoim podopiecznym. Westchnęła, unosząc dłoń do góry. Chciała, żeby skoczek przybił jej piątkę, wtedy mogła być pewna, co mu dolegało.
― Zebranie na dole i nawet nie próbujcie skakać. Wszyscy na dół! – powiedziała do krótkofalówki. – Gdzie ten pożal się Boże fizjoterapeuta?
― Pewnie opala się na leżaczku – zaśmiał się Peter. Humor wyjątkowo mu dopisywał. – O wilku mowa...
Powoli wszyscy zaczęli się schodzić. Zawodnicy musieli zjechać wyciągiem z góry, a trener opuścić gniazdo. Jurij został usadzony na drewnianej ławce i miał, pod groźbą wyrzucenia z kadry, nie ruszać się z niej. Luca – tak nazywała się osoba, która w tamtym momencie powinna trzymać się jak najdalej od Brytyjki dla własnego bezpieczeństwa – obserwował wszystko zdziwiony, że wszyscy słuchali się blondynki. Wczoraj wieczorem przyjechała na zgrupowanie i myślała, że mogła wszystkim rozkazywać? Może jej pozycja w kadrze była wysoka albo pracowała na ważnym stanowisku w związku, czy nawet Ministerstwie Sportu.
― Czy jeszcze któregoś z was coś boli? – zapytała.
― Jeszcze? – zdziwił się trener. – Rozmawiałem z Lucasem, wszystko było w porządku.
Skoczkowie zaczęli podnosić ręce do góry, mówiąc, co im dolegało. Jaka narzekał na kark, a Nejc stopę, Jernej mówił o barku, Robert kolanie. Trener prawie spadł z krzesła, słuchając swoich zawodników. Nie mógł uwierzyć, że chodzili obolali, a fizjoterapeuta nic z tym nie zrobił. Aż się w nim zagotowało, jak mógł do tego dopuścić?!
― Powiedz mi, dlaczego podstawowy skoczek reprezentacji ledwo chodzi, a pozostali również narzekają na ból. Zdajesz sobie sprawę, że twoje zaniedbanie mogło doprowadzić nawet do złamania? Jak ty studia skończyłeś?!
― Ja... – zaczął, ale dziewczyna natychmiast mu przerwała.
― Nie obchodzi mnie, co masz do powiedzenia. Jesteś na zgrupowaniu, a twoją rolą jest przygotowywanie ciał skoczków do wysiłku, a niektórzy z nich ledwo chodzą, nie wspominając o skakaniu.
Skoczkowie słuchali zdenerwowanej Zoe, nie odzywając się ani słowem. Świetnie się bawili, obserwując jak bardzo Brytyjka przerażała swojego zastępce. Wiedzieli, że kiedy zobaczy w jakim byli stanie, marny będzie los Lucasa. Nie lubili go, więc jakakolwiek obrona nie miała szans mieć miejsca. Nawet nie próbowali udawać, że ich nic nie boli. Prawda i tak wyszłaby na jaw.
Jednak wciąż zastanawiali się, co stało się podczas ostatnich miesięcy. Mieli swoje teorie, ale żadna nie miała sensu. Peter zachowywał się dużo inaczej. Chociaż jeszcze zdarzało mu się od czasu do czasu dać porwać własnym myślą, to zaczął żartować. Uśmiechał się, śmiał. Nie izolował się od reszty grupy, znowu stał się jej częścią, a wszystko dzięki Zoe. No chyba, że skoczek poznał inną dziewczynę, ale szczerze w to wątpili.
Peter siedział na ławce koło Jurija z przymkniętymi oczami. Uśmiechał się pod nosem, nie słuchając krzyków zdenerwowanej Zoe. Nie lubił fizjoterapeuty, który zastępował ją podczas nieobecności. Ciągle obserwował Brytyjkę, skoczek nie wiedział, co chodziło po głowie Lucasa. Miał ochotę pokazać mu, że panna Hamilton była jego, ale nie mógł tego zrobić. Blondynka jeszcze nie została dziewczyną Słoweńca, a to, co stało się między nimi, postanowili ukrywać dla własnej wygody.
― Trening odwołany – powiedział trener Janus. – Zajmiesz się nimi, prawda?
― Oczywiście – uśmiechnęła się. – Od tego jestem.

W takiej samej kolejce jak zawsze przychodzili do jej pokoju. Rozmawiali o przeróżnych rzeczach, kiedy Zoe rozmasowywała ich mięśnie. Luca, który miał uważnie obserwować, co robiła Brytyjka, przysypiał na krześle w rogu pomieszczenia. Wtedy zaczął się zastanawiać, dlaczego właściwie wybrał fizjoterapię. Lubił biologię, nawet bardzo, ale jego marzeniem była medycyna. Niestety, nie dostał się na ten kierunek i musiał zadowolić się wyjściem awaryjnym. Wolałbym pracować w jakieś klinice lub ośrodku rehabilitacyjnym niż jeździć za kadrą w różne strony świata. Choć każda praca była dobra, jakoś musiał opłacić mieszkanie.
― Zozolku, jak było w Villach? – zapytał się Jurij, który akurat leżał na kozetce.
Lubił to uczucie, kiedy jego mięśnie rozluźniały się. Był pod wrażeniem umiejętności i wiedzy Zoe. Nigdy nie myliła ze sobą maści, czy leków. Wiedziała w jakim sposób uciskać każdą część ciała. Nie marudziła, ponieważ chodziła bardzo późno spać podczas konkursów. Musiała zająć się wszystkimi, a po zawodach potrzebowali jej jak nikogo innego. Po za tym zawsze wysłuchała swoich podopiecznych. Kiedy zajmowała się ich mięśniami, robiła wywiad środowiskowy. Pytała się o rodziny, presję, predyspozycję, a nawet wystrój mieszkania.
― Bardzo miło spędziłam czas – odpowiedziała, uśmiechając się pod nosem.
― Tylko miło? – śmiech Jurija ucichł, kiedy Zoe mocniej ucisnęła jego udo. – Ale po co te nerwy?
― Jurij, nie przeginaj pały – odpowiedziała, wyciągając z torby tejpy.
― To ty tutaj jesteś od tego specjalistką – puścił jej oczko.
― Zamknij się – uderzyła go w głowę i zaczęła oklejać naderwany mięsień. – Chodzisz, kiedy musisz. Zero wysiłku fizycznego, dźwigania. Do Wisły możesz pojechać jako turysta.
― Zoe, słońce ty moje, dlaczego nie mogę wystartować w Polsce? – zapytał, siadając na kozetce.
Jego naburmuszona mina wyglądała komicznie. Zoe chciała zaśmiać się, ale w ten sposób jeszcze bardziej zdołowałaby skoczka. Nie miała nastroju na tłumaczenie mu, dlaczego musiał odpuścić te konkursy. Wiedziała, że posłucha jej i nie wystartuje, więc postanowiła wywody o mięśniach zostawić na później. Jeszcze kilku skoczków czekało na swoją kolej, a Słoweniec zapewne nie chciał słuchać o budowie swojego ciała.
― Kochanie, kto tu jest fizjoterapeutą? – zapytała przygotowując się na następnego zawodnika.
― Na pewno nie Luca – przybili piątkę i Jurij odszedł, życząc miłego popołudnia.

Bracia Prevc przyszli do jej pokoju razem. Peter pewnie nie chciał nudzić się w pokoju, który dzielił ze swoją młodszą kopią, i postanowił odwiedzić dziewczynę, wciąż pozostającą jego przyjaciółką. Tego dnia humor mu dopisywał. Dzięki pannie Hamilton zaczął dostrzegać wszystko w lepszych barwach. Przestał widzieć same negatywne strony spotykających go wydarzeń. Dostrzegał pozytywne aspekty nawet najgorszych sytuacji, a to wszystko dzięki Zoe. Dużo rozmawiali w Austrii o podejściu skoczka do świata. Dziewczyna pokazała mu, że nie warto być pesymistą. Noszenie różowych okularów znacznie ułatwiało i tak już skomplikowane życie.
Zaakceptował wydarzenia, które miały miejsce w ostatnim czasie. Zrozumiał, że tak miało być. Ocenianie z perspektywy czasu nie miało sensu. Mógł jedynie uczyć się na swoich błędach, ponieważ nie powinien obwiniać się za to, co wydarzyło się w przeszłości. Przekonał się, że kontuzja zadziałała na jego korzyść. Mógł zwolnić. Popatrzeć na życie w inny sposób. Wreszcie otworzyć się i zaufać – pozwolić swojemu sercu ponownie wpaść jak śliwka w kompot.
― Dom, co u ciebie słychać? – zapytała, kiedy młodszy z braci leżał na kozetce. – Jak życie?
Początkujący skoczek spojrzał zdziwiony na pannę Hamilton. Zastanawiał się, czy zadała to pytanie z grzeczności, czy może miała ku temu powód. Czyżby Peter naopowiadał jej jakiś bajeczek, kiedy byli na Malcie lub w Villach. Spojrzał na bruneta, który wytłumaczył mu, że Zoe została również zatrudniona jako kadrowy psycholog i takie pytania podczas masażu to norma, ponieważ Brytyjka zalicza się do osób bardzo ciekawych – lubiła wiedzieć o wszystkim w teamie.
― Bardzo dobrze – uśmiechnął się. – Zawsze chciałaś zostać fizjoterapeutką?
― Ej, to ja tutaj zadaję pytania – zaśmiała się. – Kiedy zaczęłam liceum, wiedziałam, że chcę robić coś w tym kierunku. Później chodziłam na różne kursy i oto jestem.
Peter przyglądał się dziewczynie. Uśmiechała się promiennie do jego brata, wykonując swoją pracę. Wiedział, że palce, dłonie oraz ręce bolały ją. Wymasowała już całą kadrę. Pewnie nogi i plecy również jej doskwierały od ciągłego stania. Podziwiał Brytyjkę za wytrwałość. Siedzący na krześle w rogu pokoju chłopak pewnie dawno by odpuścił, a ona nadal zawzięcie masowała ciała skoczków. Ciekawiło go, czy ta praca nie była monotonna. Wprawdzie dużo podróżowali, ale zimowe weekendy prezentowały się tak samo. Treningi, kwalifikacje, zawody i tak w kółko. Za każdym razem zajmowała się tymi samymi skoczkami, chyba że trener wymieniał zawodników.
― Zo, kiedy wracam na skocznię? – zadał pytanie, na które odpowiedzi oczekiwał.
― Jutro przetestujemy twoje plecy i wtedy się dowiesz, dobrze? – westchnęła, w końcu odpowiadając. – Nie chcę robić tobie niepotrzebnych nadziei.

Dziewczyna padła wycieńczona. Peter, widząc jak bardzo zmęczona była, ucałował jej czoło na dobranoc i wyszedł. Chciał porozmawiać z Brytyjką, ale rozmowa mogła poczekać. To nie miałoby sensu – planował poruszyć bardzo istotny temat, a śpiąca Zoe nie myślała racjonalnie.
Dziwnie się czuł w hotelowym łóżku. Jego ciało zdążyło przyzwyczaić się do obecności drugiej osoby pod kołdrą, a teraz musiał zasnąć sam. Domen dawno odpłynął, kiedy Peter wciąż rzucał się na swoim wąskim materacu. Od pewnego czasu nie miał problemów ze snem, ale kiedy Zoe nie było z nim, postanowiły powrócić. Po za tym dziewczyna obiecała mu, że po śniadaniu sprawdzi jego stan zdrowia. Alexander wspominał wcześniej o pięciu miesiącach przerwy od skoków, jednak poprosił, aby Brytyjka oceniła stan pleców skoczka po upływie wyznaczonego czasu.
Następny ranek przyszedł zdecydowanie za szybko. Zoe miała wrażenie, że zasnęła kilka minut, a nie godzin, wcześniej. Palce bolały ją, ale znała dobry sposób na zwalczenie dyskomfortu. Podczas zimnego prysznica, który miał ją wybudzić, rozluźniła swoje zmęczone ciało. Czuła jakby każda komórka potrzebowała jeszcze więcej odpoczynku, jednak nie mogła sobie na to pozwolić. Była w pracy, a wstawanie wcześnie zaliczało się do minusów współpracy ze Słoweńcami.
Dosiadła się do stolika, przy którym siedział Goran. Jedli śniadanie, rozmawiając o planie na tamten dzień. Zoe miała zająć się Peterem, a później dołączyć do reszty, która trenowała na skoczni. Janus chciał obserwować testy jednego ze swoich podopiecznych, ale zostawienie pozostałych pod opieką Lucasa to strzał w stopę. Choć asystent trenera mógł poprawić zajęcia, nie był w stanie opanować skoczków bez czyjeś pomocy.
Peter, którego choć trochę na nogi postawiła filiżanka włoskiego espresso, nie był w stanie jeść. Jego żołądek zmniejszył się do rozmiarów orzeszka. Skoczek wciąż myślał o tym, co miało wydarzyć się dosłownie za kilka minut. Bał się, że nie wróci już nigdy na skocznie, a to było jego życiem.
― Peter, czy ty mnie w ogóle słuchasz? – zapytał się Jaka, zwracając uwagę swojego kolegi.
― Ja... Przepraszam, zamyśliłem się – odpowiedział, przenosząc wzrok na bruneta.
― Myślałem, że otworzyłeś się. Wydawałeś się taki radosny, Pep, czy to jest twoja kolejna maska?
― Nie, zmieniłem się – zacisnął palce na srebrnej łyżce. – Po prostu boję się, że to koniec ze skokami. Zoe ciężko pracowała, ale co, jeśli moje plecy tego nie wytrzymają?
― Pesymizm w niczym tobie nie pomoże. Musisz uwierzyć i wszystko będzie okej – Jaka uśmiechnął się, klepiąc go po ramieniu.
Robił wszystko, o co poprosiła go fizjoterapeutka. Nic nie mógł wyczytać z jej miny. Pozostawała niewzruszona, zapisując kolejne wyniki. W biegu przeskakiwał z nogi na nogę, aby na koniec zatrzymać się raz na lewej, raz na prawej. Wykonywał wykroki ze sztangą. Skakał z miejsca, rozbiegu oraz na skakance. Jego ciało było coraz bardziej zmęczone. Czuł jak ręce drętwiały, kiedy męczył mięśnie grzbietu i kończyny górnej kolejnymi podciągnięciami. Miał wrażenie, że nogi mu odpadną, gdy przekroczył piąty kilometr. Mięśnie płonęły podczas robienia wyczerpujących przysiadów. Jednak nie poddał się, wciąż walczył. Plecy ani razu nie dały o sobie znać. Liczył, że to dobry znak, jednak on się na tym nie znał. To Zoe było specjalistką i jej pozostawiał ocenę stanu zdrowia.
― Czy jakiekolwiek ćwiczenie sprawiło, że plecy zaczęły cię boleć? – zapytała podczas masażu.
Peter obiecał jej szczerość i liczyła, że dotrzyma słowa. Kłamstwo nie miało sensu. Skazywał się na zakończenie kariery, jeśli wróciłby na skocznię z kontuzjowanymi plecami. Kręgosłup był najważniejszą częścią organizmu. Bez niego człowiek posypałby się jak domek z kart. Urazy tej partii ciała zaliczały się do najcięższych, ponieważ jakikolwiek błąd mógł skończyć się przykuciem do łóżka do końca życia. Dlatego Zoe oraz Alexander chuchali na zimne. Nie mogli zaprzepaścić takiego talentu jakim był Peter.
― Nie – odpowiedział, zagryzając wargę ze zdenerwowanie. – Pod koniec byłem już bardzo zmęczony, ale plecy ani razu mnie nie zabolały.
Zoe mruknęła w odpowiedzi, skupiając się na masażu. Ściągnęła brwi, uciskając różne partie pleców skoczka. Przyglądała się uważnie jego reakcji. Jednak on czerpał przyjemność z tego, co robiła fizjoterapeutka. Nie było mowy o jakimkolwiek bólu tak jak na początku rehabilitacji.
― Boisz się powrotu na skocznię?
― Boję się, że przygotowania do sezonu zimowego zostały zaburzone. Pogodziłem się z brakiem startu w zawodach letniego cyklu, ponieważ to nie ma aż tak dużego znaczenia. Ważniejsze są Mistrzostwa Świata, Turniej Czterech Skoczni, czy zdobycie Kryształowej Kuli – odpowiedział, przymykając oczy.
― Czego się spodziewasz po pierwszym skoku po przerwie?
― Na razie nie wiem, kiedy on będzie miał miejsce. Jasne, chcę wrócić jak najszybciej, ale pośpiech i tak nic mi nie da.
Kiedy wreszcie przedstawiła mu swoją decyzję, miał wrażenie, że ogromny kamień spadł mu z serca. Odetchnął z ulgą i przytulił dziewczynę, ponieważ bez jej wsparcia znajdowałby się w zupełnie innym miejscu. Brytyjka poświęciła mu całą swoją uwagę. Był dziewczynie za to ogromnie wdzięczny. Przymknęła oczy, delektując się bliskością Petera. Lubiła to uczucie mrowienia skóry pod wpływem jego dotyku. Nie chciała wypuszczać skoczka ze swoich objęć, ale najwyraźniej Prevc nie miał takiego samego zdania. Wyglądał jakby miał za chwilę wyskoczyć z radości przez sufit. Wiedziała, że brakowało mu skoków, jednak nie myślała, że tak zareaguje na wieść o powrocie do treningów na skoczni. Musiał kochać to całym sobą.
Nie potrzebował dużo czasu na zabranie wszystkich rzeczy. Może już wcześniej spakował się, mając nadzieję, że Zoe pozwoli mu na skakanie. Niecierpliwie uderzał palcami o siedzenie, irytując pannę Hamilton. Przez chwilę rozważała oderwanie mu dłoni – przecież nie potrzebował jej do skoków – ale później zrezygnowała z, według niej, genialnego pomysłu. Po prostu chciała jak najszybciej, bez zbędnych przystanków, dojechać na skocznię.
― Powodzenia, Pep – powiedziała, przytulając skoczka. – Nie wyciągaj na siłę skoku. Pamiętaj, luz w dupie.

Stała z trenerem w gnieździe, obserwując skupionego Petera. Skoczek odepchnął się od belki i przyjął pozycję najazdową. Nie zauważyła żadnego grymasu bólu, jednak Peter był świetnym aktorem. Chciałaby umieć czytać w myślach, żeby być pewnym, co czuł. Bała się, że ukrywał przed nią prawdą. Serce podpowiadało jej, że nie kłamał, ale rozum wolał zachować ostrożność. Trochę spóźnił moment wybicia na progu, jednak nikt się nie dziwił. Przez prawie pół roku nie skakał, więc miał prawo do takiego błędu. Skok nie trwał długo – skończył się w okolicach dziewięćdziesiątego metra, co na normalnej skoczni zaliczało się do raczej udanych prób. Lądowanie na dwie nogi, asekuracyjnie, żeby przypadkiem znowu czegoś sobie nie zrobić.
― Bałem się – przyznał Goran, kiedy Peter zatrzymał się przy bandach.
― Mimo że wszystkie wyniki były wręcz znakomite, też się obawiałam – przyznała.
Powrót na skocznię sprawił mu wiele radości. Bardzo tęsknił za skakanie, a kilka prób, które oddał podczas krótkiego treningu, dały mu wiele szczęścia. Nie przeszkadzało mu mrowienie spowodowane przegrzaniem organizmu, ponieważ nie pomyślał i pod piankowy kombinezon zdecydował założyć się odzież termiczną. Jego lot również nie zaliczał się do tych, co deklasują rywali, ale to nie było ważne. Dlatego że liczył się fakt oddania tych skoków, a nie ich długość.
Zastanawiał się, co robiłby w życiu, gdyby nie skoki. Nie umiał pisać powalających wypracowań. Jego prace były wystarczająco dobre na mocne trzy z plusem lub słabe cztery z minusem. Nie zaliczał się również do asów z przedmiotów ścisłych. Potrafił policzyć łatwiejsze zadania z matematyki oraz fizyki, jednak te trudniejsze wydawały się zbyt skomplikowane. Nie przepadał za nauką dat na historii, a słuchanie nużących opowiadań o budowie rośli – nauczycielka nie mówiła o niczym innym, ponieważ była zapaloną ogrodniczką – nie interesowało go. W szkole nie należał do wybitnych. Bez problemu zdawał poszczególne klasy i może, gdyby przyłożył się bardziej, osiągnąłby lepsze wyniki, jednak dla niego najważniejsze były skoki – to nie zmieniło się przez te wszystkie lata.
Popijał przez słomkę świeżo wyciskany sok z pomarańczy – kelnerka, która była bardzo zafascynowana jego osobą, zapewniła go, że owoce zostały tego ranka dostarczone do hotelu przez ekologiczną farmę – wychodząc z windy. Napój skończył się, gdy znalazł się przy drzwiach pokoju fizjoterapeutki, więc odstawił szklankę na pobliski stolik. Miał pukać, ale drewniana płyta otworzyła się, a w przejściu stanął uśmiechnięty Domen. Przywitał się grzecznie z bratem i poprosił go, żeby poszedł spać, ponieważ on nie wiedział, kiedy wróci.
― Zmęczona? – zapytał, gdy zobaczył jak dziewczyna masowała swoje skronie.
― Trochę, ale wczoraj było zdecydowanie gorzej – uśmiechnęła się, wskazując na kozetkę. – Dzisiaj choć trochę pomógł mi Luca.
Peter nic nie powiedział. Ściągnął koszulkę i położył się na brzuchu, czekając aż miękkie dłonie panny Hamilton wreszcie zaczną rozmasowywać jego napięte mięśnie. Tak samo jak za każdym razem najpierw poczuł chłodną ciecz na skórze, a po chwili palce dziewczyny rozprowadzały żel na plecach skoczka. Oddał się swoim myślom, pozwalając Zoe w spokoju wykonywać swoją pracę. Po raz drugi tego dnia leżał na kozetce, ale woleli upewnić się, że wszystko pozostało w jak najlepszym porządku. Przecież wystarczyła chwila nie uwagi – tę część ciała Petera można było uznać za piętę Achillesa. Najmniejsza kontuzja mogła przesądzić o operacji, a później nie wiadomo jak potoczyłaby się jego kariera. Choć Prevc wolał nie zastanawiać się, co by było gdyby. Jednak czarne myśli same nawiedzały jego głowę.
― Wiesz, że powinniśmy porozmawiać – jej cichy głos wyrwał go z zamyślenia. – Skończyłam.
Powoli podniósł się do pozycji siedzącej. Patrzył na blondynkę, a jego serce przyspieszyło. Odprężająca muzyka jak za każdym razem leciała z bezprzewodowego głośnika. Miała działać relaksująco, ale tym razem Peter jeszcze bardziej zaczął się denerwować, choć nie wiedział czemu piosenka wzbudzała w nim większy strach. Zastanawiał się, dlaczego akurat teraz miała ochotę na rozmowę. Oddychał powoli, próbując znaleźć wyjście z tej sytuacji – mógł uciec, ale o jeden raz za dużo zachował się jak tchórz. Zacisnął dłonie na skórzanym materacu, wciąż przyglądając się Zoe. Dziewczyna nerwowo przygryzała wargę. Spuściła wzrok na swoje dłonie, jakby bojąc się spojrzenia Petera.
Czy to był ten moment? Chwila, na którą tak długo oboje czekali. Wreszcie wyjawią swoje skrywane uczucia i zostaną szczęśliwą parką z gromadką dzieci, psem – dokładniej yorkiem – samochodem dla siedmiu osób oraz domem w jakieś zapyziałej wiosce. Jednak los nigdy nie stał po ich stronie, a wyidealizowany obraz o rodzinie z klasy średniej nie miał prawa sprawdzić się w ich przypadku.
― Wiem, ale cholernie się tego boję – westchnął, drapiąc się po karku.
― Peter, nie możesz się wiecznie bać – powiedziała, wreszcie na niego spoglądając. – Twój strach tobie wszystko utrudnia.
― Przepraszam, że nie chcę znowu cierpieć – wszystko aż w nim zawrzało. – Przepraszam, że nie potrafię od razu zaufać, ale ty jesteś taka sama!
Wszystko zmieniło się. Przestali obchodzić się ze sobą jak z jajkami. Rzucali, co ślina przyniosła im na język – wszystkie dotąd skrywane opinie na temat tej drugiej osoby. Wyznali prawdę, zgadza się, ale nie taką jak powinni. Nie każdą myślą należy dzielić się z innymi, a oni popełnili ten błąd. Powiedzieli o kilka słów za dużo, raniąc się.
Piosenka zmieniła się z nowego singla Depeche ModeHeaven – na starszy – Enjoy The Silence. Nawet nie zdawali sobie sprawy z tego jak utwór idealnie pasował do ich sytuacji. Choć obydwoje byli zdenerwowani i mieli ogromną ochotę rzucić głośnikiem o ścianę, to nie zrobili tego.
― Nie, Peter, teraz chodzi o ciebie, piłeczka jest po twojej stronie. Byłam gotowa na tę rozmowę – przyznała. – Jednak najwyraźniej ty nie skoro wciąż porównujesz wszystko do swojego poprzedniego związku.
― Nie waż się wyciągać tego!
― Och, spróbuj mnie powstrzymać – wysyczała, ale powoli rozumiała, że źle robiła.
― To już nie ma znaczenia i dobrze o tym wiesz! Po prostu tego nie rób...
― Najwyraźniej ma, ponieważ ty nie potrafisz o niej zapomnieć. Pewnie wciąż kochasz Minę, co?!
To był cios poniżej pasa. Prawdopodobnie wszystko, co budowali przez cały ten czas rozsypało się w drobny mak. Choć obydwoje kochali się, ranili się. Tym razem cierpiał Peter, ale następnym razem mogło paść na Zoe. Skoczek obawiał się, że znowu wplątał się w toksyczną relację. Pannę Hamilton obdarzył prawdziwym uczuciem, dlatego obawiał się, że ich relacja mogła nie wypalić.
Words like violence break the silence come crashing in into my little world painful to me pierce right through me can’t you understand oh my little girl*
Wyszedł z pokoju, głośno trzaskając drzwiami. Zoe rozpłakała się. Łzy zalewały jej zmęczoną twarz, a ona zrozumiała, że spieprzyła.
_____________________________________________

*Słowa niczym przemoc, Przerywają ciszę, Przychodzą zderzając się z nią W moim małym świecie Zadają mi ból, Przeszywają mnie na wskroś Czy ty tego nie możesz zrozumieć, Moja mała dziewczynko

***
W ciągu jednego wieczoru mogłam wszystko stracić, a chciałam dobrze. Wiedziałam, że powinniśmy wyjaśnić to, co między nami się wydarzyło, ale powiedziałam o kilku słów za dużo. Koniec był bliski, mogłam to wyczuć.

4 komentarze:

  1. ZNOWU TO SAMO!
    Powinnaś się na mnie obrazić, ale mam szczerą nadzieję, że tego nie zrobisz.
    Boże jak ja strasznie nie chce żeby to się kończyło.. Mam nadzieję, że kolejne opowiadanie też będzie związane z Peterem ;d
    Co do rozdziału, szalenie dobry. Poprzedni też bardzo mi się podobał, ale ten przebił wszystkie. Wróciła ta Zoe, podoba mi się pokazanie tej zmiany sposoby w jaki Peter patrzy na jej pracę. Kiedyś miał to gdzieś, ewentualnie nastawiony był wrogo a teraz docenia ją. Super ;)
    Ich szczera rozmowa.. Nie dziwie sie że Zoe puściły nerwy. Jak on mógł powiedzieć że jest taka sama, jak ktoś kto go skrzywdził. Nie rozumiem tego. Jestem ciekawa jak ta relacja zmieni się po tej kłótni zważywszy na to jak oboje są zamknięci. W końcu to ona wyszła z tematem rozmowy, więc pewnie ponownie tego nie zrobi. Ale ufam, że ta miłość się nie zmarnuje. Jestem ciekawa czy Mina odegra tu jakąś rolę. Jakoś za nią nie przepadam ;d

    P.S. Byłam na skokach w Wiśle i Peter przebiegł pół metra ode mnie <3 tak. miałam zawał ;d

    Ściskam i życzę weny!!!
    Gosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś, bardzo dawno temu również byłam na skokach w Zakopanem. Wciąż pamiętam jak wiele emocji wzbudził we mnie konkurs, mimo że właściwie nie widziałam dużo. Tą atmosferę trzeba poczuć na własnej skórze. Chciałabym ponownie pojechać na zawody, może uda mi się to w następnym roku :)
      Cieszę się, że rozdział spodobał się Tobie. Każdy Twój komentarz napełnia mnie pozytywną energię do pracy nad dalszymi częściami tej historii. Dziękuję, że wciąż piszesz coś od siebie, ponieważ to ogromna motywacja dla autora. Niektórzy nie rozumieją jak ważne są komentarza, ale ty świetnie zdajesz sobie z tego sprawę!
      Pozdrawiam, LoLa

      Usuń
  2. To jest niesamowite! Piszesz wspaniale i nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Mam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży. Życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Miłe słowa są zawsze mile widziane!

      To dobrze, że wierzysz w ich pojednanie, ponieważ chyba nawet sama Zoe nie miała nadziej na to, gdy Peter wyszedł z pokoju.
      Pozdrawiam, LoLa

      Usuń

Followers

Template made by Robyn Gleams