You got me looking, so crazy my baby I'm not myself lately I'm foolish, I don't do this I've been playing myself, baby I don't care Baby your love's got the best of me
Wyglądał na opanowanego. Kibice, niecierpliwie oczekujący jego skoku wpatrzeni w telewizory lub zgromadzeni pod skocznią, nie wiedzieli o tym, co działo się w jego głowie. Żołądek skoczka ścisnął się do niewyobrażalnie małych rozmiarów, ale znalazł miejsce dla szybko bijącego serca. Dłonie, odziane w dopasowane rękawiczki, pociły się. Mózg nie skupiał się na oddaniu skoku, a rzeczach, które miał zostawić przed konkursem z boku, ale nie potrafił. Zoe wielokrotnie powtarzała, że powinien skupić się tylko i wyłącznie na ukochanym sporcie, zapomnieć o otaczającym go świecie, jednak tego dnia to nie było takie proste. Ukryte za ciemnymi szybkami gogli oczy powoli okrywały się cienką warstwą łez. Ostatni raz przymknął powieki i ponownie spojrzał na ubranego w zieloną kurtkę trenera. Skakał dla niej. Nieświadomie dedykował każdą próbę zadziornej pani psycholog, która skradła jego serce. Wierzył, że ona zaciskała za niego kciuki gdziekolwiek była. Miał nadzieję, że dla niej wciąż był numerem jeden. Nie kibicowała innym skoczkom, ponieważ liczył się Peter.
Przypomniał mu się najlepszy dzień jego życia. Wtedy słońce ogrzewało zarumienione policzki skoczka, a wiatr ochładzał rozgrzane ciało. Pogoda znacznie różniła się od tej, z którą musiał zmagać się w tamtej chwili. Nieliczni goście obserwowali każdy ruch chłopaka, który jeszcze bardziej denerwował się. Bał się, że ceremonia nie potoczy się tak jak powinna i skończy się kompletną katastrofą. Okazało się, iż niepotrzebnie martwił się – wszystko poszło po myśli Prevca, a od tamtego dnia obrączka błyszczała na jego serdecznym palcu. Jednak nie mógł cieszyć się szczęściem długo. Przyszła samotność, z którą nie potrafił sobie radzić. Został zmuszony do kontynuowania swojej drogi samodzielnie.
Odepchnął się. Nie było już odwrotu, chociaż nadal nie był wystarczająco skupiony na skoku – klamka zapadła. W pozycji najazdowej przemknął z ogromną prędkością po rozbiegu. Miał nadzieję, że zbędne myśli zostawił na belce, ale niestety tak się nie stało. Nie potrafił skupić się na oddaniu dobrej próby. Tak samo jak zawsze wzrok utkwił na progu. Napiął każdy mięsień, wybijając się. Myślał o niej, choć nie powinien. W powietrzu najważniejsza była koncentracja, a on w tamtym momencie wspominał Zoe. Nie przejmował się miejscem jakie zajmie w tych zawodach. Miał ogromne szanse na wygranie, ale Prevc po prostu chciał mieć ten konkurs za sobą i wrócić do Słowenii.
Radził sobie z bocznymi podmuchami wiatru. Zazwyczaj w powietrzu pozbywał się natarczywych myśli, ale tym razem było inaczej. Wciąż myślał o Brytyjce. Zastanawiał się jak się czuła, co się u niej działo. Nie było jej przy jego boku. Nie miał wsparcia od osoby, na której najbardziej mu zależało. Nawet nie mógł mieć pewności, że oglądała zmagania skoczków z całego świata.
Głęboko w umyśle chłopaka były zakodowane poszczególne fazy lotu. Robił wszystko mechanicznie. Tym razem jego serce nie oddało się w pełni wykonywanemu skokowi. Nie potrafił skupić się na tym, aby sylwetka zawodnika w locie prezentowała się nienagannie, a odległość była jak najdłuższa. Nie myślał o telemarku. Liczyło się dla niego, żeby wylądować, spakować się i wsiąść do samolotu, lecącego do śnieżnej oraz bardzo zimnej Słowenii. Rozważał opcję podróży samochodem do rodzinnego kraju. Z Austrii do Lublany nie jechało się aż tak długo, a nie wiedział, o której godzinie mieli lot.
Zatrzymał się przy bandach. Oparł głowę na kolanach, przypominając sobie o zawodach. Wziął głęboki oddech, a koledzy pojawili się przy jego boku. Klepali go po plecach i miał wrażenie, że bardziej w geście pocieszenia niż radości. Wreszcie odpiął narty. Spojrzał na tablicę wyników, zdając sobie sprawę, że wygrał. Jednak to wtedy nie było najbardziej istotne. W rzeczywistości musiał zrobić miejsce na kolejną, tym razem złotą, nagrodę. Półki w gabinecie uginały się od ciężaru medali lub pucharów, a chłopak musiał mocować następne deski do ścian. Przeniósł wzrok na uśmiechniętego Domena, który wyglądał jakby zaraz miał wyjść z siebie i stanąć obok.
Nie słyszał krzyków zgromadzonej w Bischofshofen publiczności. Nie zauważył słoweńskich flag dumnie powiewających w górze. Nie interesowały go gratulacje innych skoczków, czy zbliżająca się koronacja zwycięzców. Nie zwracał uwagi na kamerzystę, który śledził każdy jego krok. Wziął głęboki od oddech i czekał aż Domen uchyli przed nim rąbka tajemnicy.
― Gratuluję, Peter – przytulił go – zostałeś ojcem zdrowego synka!
Świat zaczął wirować. Koledzy z kadry nieśli go na swoich barkach. Jak na zwycięzcę przystało powiewał dumnie flagą, ale to wtedy nie liczyło się najbardziej. Był dumny, ponieważ miał w pełni zdrowego syna. Doczekał się potomka z kobietą, którą kochał. Mógł obserwować jak dorasta, uczy się mówić, czy chodzić. Biega z kolegami po podwórku, podrywa dziewczyny. Odnosi zwycięstwa, ale również porażki. Nawet nie przeszkadzało mu to, że będzie musiał zarywać kolejne noce lub walczyć z płaczem bobasa. Liczyła się ta mała istotka, która niedawno przyszła na świat.
Popatrzył na napis wykonany markerem przed zawodami na jednej z nart – my heart is with you. Uśmiechnął się i przejechał palcem wskazującym pod krzywymi literkami. Przesłał buziaka, mając nadzieję, że najważniejsze dla niego osoby oglądały zmagania w Bischofshofen. W geście triumfu, przy wiwatach wielotysięcznej publiczności, uniósł narty do góry. Słoweńscy kibice krzyczeli na jego cześć, powiewając flagami oraz transparentami. Wciąż nie ściągnął gogli, które ukrywały jego stan emocjonalny. Płakał jak małe dziecko, ale miał dobry powód – po dziewięciu miesiącach oczekiwania na świat przyszedł jego syn, a skoczek okazał się najlepszy w Turnieju Czterech Skoczni, nie udało mu się wygrać we wszystkich czterech miastach, ale deklasował bezradnych rywali nawet w kwalifikacjach. Dla nich Prevc skakał w innej lidze. Nie byli w stanie zbliżyć się do rewelacyjnego Petera, który zwyciężył połowę konkursów przeprowadzonych do tej pory w tym sezonie.
Usiadł na drewnianej ławeczce, a jeden z kolegów podał mu torbę. Ściągnął kask oraz gogle, szukając czapki. Oparł głowę na dłoniach, spokojnie analizując wszystko, co przed chwilą się stało. Nie mógł uwierzyć, że jego syn wreszcie pojawił się na świecie. Czekał na to długo, z ogromną niecierpliwością. Chciał wreszcie móc trzymać go w ramionach, śpiewać kołysanki na dobranoc, karmić, a nawet przewijać. Bolało skoczka, że nie mógł być przy porodzie. Wprawdzie wielu mężczyzn mdlało od emocji towarzyszących temu wydarzeniu lub widoków, ale on chciał trzymać dłoń Zoe, kiedy ona rodziła. Wspierać ją, dodawać otuchy.
Wyciągnął z bocznej kieszonki telefon i wybrał tak dobrze znany numer. Pociągnął nosem, poprawiając czapkę. Zaczął zakładać ciepłą kurtkę, a dziewczyna nadal nie odbiera. Może spała, przecież poród musiał ją nieźle zmęczyć. Uśmiechał się do gratulujących kolegów po fachu, którzy klepali go po plecach i przybijali piątki.
― Kocham cię – powiedział, kiedy wreszcie usłyszał głos ukochanej – i naszego synka.
I look and stare so deep in your eyes I touch on you more and more every time When you leave I'm begging you not to go Call your name two or three times in a row
Słońce wpadało do pokoju wprost na wtuloną w siebie parę, która nie miała w planach szybko wstawać. Korzystali z tego, że ojciec dziewczyny odwiedził ich, dlatego mogli więcej czasu spędzić w łóżku. Wciąż byli młodzi i lubili długo spać, ale mały brzdąc skutecznie im to utrudniał. Choć to Zoe musiała do niego wstawać przez ostatnich kilka tygodni, gdy Mitja zgłodniał. Została sama wraz z noworodkiem. Nie miała za złe Peterowi, że podbijał świat, ale odliczała dni do końca sezonu. Wiedziała na co się decydowała, wiążąc się ze skoczkiem narciarskim. Życie na walizkach i mało czasu dla rodziny było ceną jaką musiał zapłacić za spełnianie swoich marzeń. Jednak to właśnie chłopiec sprawił, że jej życie nie było nudne. Wprawdzie musiała porzucić podróżowanie po świecie na rzecz macierzyństwa, ale nie miała z tym problemu. Chciała tego dziecka. Nie przeszkadzało jej również to, że musiała na jakiś czas zaprzestać pracy dla Victoria`s Secret. Planowała wrócić do reklamowanie drogiej bielizny – oczywiście, jeśli oni wciąż będą ją chcieli – ale dopiero wtedy, gdy Mitja będzie wystarczająco duży. Wcześniej zazdrościła swoim koleżankom po fachu dzieci, teraz ona miała również syna, którym mogła się chwalić – opowiadać o jego postępach w chodzeniu, czy mówieniu, pokazywać kolejne zdjęcia i rozklejać się nad jego słodkością.
Niemowlak był kopią swojego taty, któremu bardzo to się podobało. Chłopiec miał jedynie odrobinę jaśniejsze włosy oraz pełniejsze usta. Mimo tego, że lubił budzić się między trzecią i czwartą, ponieważ był głodny, a dzień zaczynał koło dziewiątej to bardzo lubił spać. Nie płakał, chyba że znowu chciał jeść. Zaliczał się do dzieci bezproblemowych, dlatego Zoe nie mogła narzekać. Muzyka działała na niego kojąco. Lubił słuchać opowieści dziewczyny, która odnosiła wrażenie, że te o jego tacie interesowały go najbardziej.
Objęła mocniej Petera, a uśmiech mimowolnie wypłynął na jej wargi. Cieszyła się, że mąż wreszcie spędzi więcej czasu z rodziną. Został ostatni weekend konkursów – lokomotywa Pucharu Świata nareszcie dotarła do Planicy. To były ich ulubione zawody nie tylko, dlatego że odbywały się w Słowenii. Sezon kończył się, a pogoda nie miała nic wspólnego ze śnieżycami podczas wizyt w Skandynawii, czy trzaskającymi mrozami w Rosji. Po za tym nie musieli spać w hotelach – po kilku miesiącach mieli ich dosyć. Mogli cieszyć się swoim łóżkiem, domowym jedzeniem oraz swoim ukochanym autem – tak, Peter był jednym z tych mężczyzn, którzy kochali samochody.
― Wiesz, że powinniśmy już wstawać – powiedział ochrypniętym głosem. – Trener powiesi mnie, jeśli spóźnimy się.
― Jeszcze pięć minut – wyszeptała, mocniej przytulając się do klatki piersiowej chłopaka.
Zniecierpliwiony Peter z leniwym uśmieszkiem na ustach zaczął składać pocałunki na jej twarzy, szyi oraz dekolcie. W ciągu ich długiego związku poznał najlepszy sposób na pobudkę swojej ukochanej – czułości za każdym razem działały. Nie chciał wstawać tak samo mocno jak fizjoterapeutka, ale obowiązki wzywały. Musiał pojawić się na ostatnich zawodach sezonu, które tak właściwie były jedynie formalnością. Peter był już wcześniej pewien wygrania Kryształowej Kuli, a Norwegowie wiedzieli, że Puchar Narodów padł ich łupem. Ostatnie w tym sezonie zmagania skoczków z całego świata miały być widowiskiem dla kibiców, a długie loty powinny cieszyć ich oczy. Skoczkowie zazwyczaj w Planicy czuli już przerwę od ciągłych podróży, a do Słowenii często zabierali swoje partnerki, czy rodziny.
Przetarła zaspane oczy, układając usta w dzióbek. Nie mieli czasu na poranne czułości, ale chwila w tą, czy w tą nie robiła różnicy. Zwlekli się z przytulnego łóżka i weszli do łazienki. Zoe brała prysznic, a Peter golił się oraz mył zęby. Później zamienili się. Zbiegli na dół, trzymając się za ręce. Na ich ustach malowały się promienne uśmiechy. Zjedli śniadanie, rozmawiając o tym, co będą robili w czasie posezonowej przerwy. Zoe wiedziała, że od przyszłego sezonu wznowi swoją pracę ze Słoweńcami oraz Victoria`s Secret. Wprawdzie będzie ograniczała ją do minimum to mimo to chciała coś robić. Nie nadawała się na kurę domową, dlatego bardzo szybko wróciła do treningów, aby sylwetka prezentowała się tak samo jak przed ciążą.
― Cześć kochanie – przejął malca od teścia i ułożył wygodnie na swoich ramionach.
― Idź się przygotować, a ja ubiorę Mitję – Peter nie chciał rozstawać z synem, ale wiedział, że musiał. – Chodź do mamusi.
Dziewczyna nabrała wprawy. Ubieranie w gruby kombinezon niemowlaka nie było już dla niej aż takim wyzwaniem. Prawda, matki miały prościej – przecież były w stanie rozróżnić powód płaczu dziecka – ale na początku bały się, że skrzywdzą tę kruchą istotkę. Po za tym za każdym razem cały proces zajmował jej coraz mniej. Gdzieś w internecie wyczytała, że powinna mieć przygotowaną torbę z rzeczami dla dziecka, aby zaoszczędzić czasu.
Peter zapakował swoje torby do bagażnika, słuchając cogodzinnych wiadomości, które kręciły się wokół zawodów w Planicy. Usłyszał wywiad ze swoim bratem, który zachęcał kibiców do przyjścia pod skocznię. Dziennikarze pytali się również innych skoczków o ich posezonowe plany i większość z nich mówiła o wakacji, czy spędzeniu czasu z rodziną. Prezenterka wspomniała również o Prevcu – wymieniła wszystkie jego osiągnięcia z tego roku oraz przytoczyła ostatnie wypowiedź dla krajowej telewizji, w której opowiadał o swoich przemyśleniach na temat dyspozycji.
― Kochanie, jesteście gotowi? – krzyknął, stając w przejściu między garażem a domem. – Powinniśmy już wyjeżdżać.
Słońce świeciło nad Planicą, wiatr delikatnie podwiewał pod narty. Kibice świetnie bawili się w rytm piosenek puszczanych przez DJ-a. Spiker zabawiał tłum, zachęcając ich do pisków, krzyków i wiwatów dla najlepszego skoczka sezonu. W morzu słoweńskich flag można było dostrzec fanów tego sportu z innych krajów takich jak Austria, Szwajcaria, Norwegia lub Polska. Japończycy również dopingowali swoich zawodników, tak samo jak Niemcy.
Zoe tęskniła za atmosferą podczas zawodów. Lubiła słyszeć, dopingujących swoich ulubieńców kibiców, oglądać skoczków, przygotowujących się do zawodów, opanowanych trenerów, którzy wierzyli w podopiecznych, słuchali porad swoich asystentów, obgryzających paznokcie ze zdenerwowania. Jednak ostatnie zawody w sezonie prezentowały się inaczej. Sportowcy rozmawiali ze swoimi partnerkami, rodzinami. Nikt nie stresował się. Panowała luźna atmosfera, a doping najbliższych dodawał skrzydeł.
Ściskała kciuki za całą reprezentację Słowenii, ale najbardziej za swojego męża. Widziała jego zaciśniętą pięść, był wyraźnie zadowolony ze swojej próby. Pomachał do kibiców i cieszył się wraz z kolegami. Wpadł w objęcia miłości swojego życia, słysząc gratulacje płynące z jej ust. Była dumna z każdego jego wyniku w konkursie. Zawsze wspierała Prevca, niezależnie od zajętego miejsca. Gratulowała zwycięstw, miejsc na podium, w czołowej dziesiątce. Pocieszała po słabszym występie. Za każdym razem powtarzała, że podczas następnych zawodów pójdzie mu lepiej.
Ściągnął kask, a następnie włożył go wraz z goglami do torby. Wepchnął do niej również rękawiczki, rozglądając się za synem. Chciał wyściskać go. Podrzucić do góry, żeby każdy zobaczył jak dumny był. Pragnął z Mitją oraz Zoe cieszyć się z Kryształowej Kuli, którą miał odebrać za kilka minut. Zmienił buty, założył na siebie kurtkę słoweńskiej ekipy i szarą czapkę z daszkiem.
Wzruszenie ścisnęło go za serce, gdy słuchał słoweńskich kibiców, śpiewających hymn. Tego zwycięstwa nie potrafił opisać słowami. Tak bardzo różniło się od pozostałych. Czuł się niesamowicie, wreszcie Kryształowa Kula powędrowała w jego ręce. W końcu nikt nie wygrał o jeden konkurs więcej od niego lub nie wyprzedził go w ostatnim periodzie rywalizacji Pucharu Świata. Żaden z dziennikarzy nie będzie naśmiewał się, nazywał skoczka Peterem II Prevcem. W tym sezonie pokazał wszystkim, że to on rządził.
― Czy po tym sezonie zawieszasz karierę? – zapytała dziennikarka w kurtce, która sprawiła, że wyglądała jak tocząca się kula śniegu.
Peter przygryzł wargę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Przeniósł ciężar z nogi na nogę, poprawiając narty w dłoni. Kobieta zwróciła uwagę na obrączkę, jednak nic nie powiedziała. Bardzo dobrze przygotowała się do wywiadu i wiedziała o ślubie słoweńskiego skoczka. Jednak nie wiedziała, że to ciąża wykluczyła Zoe z pracy. Przed konkursem zobaczyła ją w objęciach swojego męża, zabawiających małego chłopca.
― Nie – odpowiedział stanowczo. – Cieszę się, że teraz będę miał czas dla rodziny, ale moje życie bez skoków to nie to samo.
Jego kibice zdziwili się, kiedy pierwszy raz zobaczyli złotą obrączkę na palcu serdecznym chłopaka. Wiedzieli o jego związku z Brytyjką, jednak nikt nie spodziewał się takiego rozwoju wydarzeń. Fanki na początku lekko zawiedzione, później ten ślub przyjęły z wielkim entuzjazmem. Przecież chciały szczęścia swojego idola, a skoro Zoe mu je dawała, nie miały nic przeciwko temu.
Koledzy po fachu klepali go po plecach, kiedy mijali Petera. Gratulowali Kryształowej Kuli i życzyli miłego odpoczynku. To, że na dzisiejszy konkurs przyjechała Zoe nikogo nie zdziwiło, ale mały chłopiec, który pojawił się razem z nią był maskotką w wiosce skoczków. Wszyscy chcieli go zobaczyć, wszyscy chcieli przekonać się, czy to nie były tylko plotki, a najlepszy skoczek sezonu rzeczywiście doczekał się potomka.
― Masz jakieś plany na przerwę? – kontynuowała wywiad.
― Tak – uśmiechnął się szerzej. – Zmieniać pieluszki i wstawać w nocy do płaczącego syna.
Nie mógł doczekać się powrotu do domu. Już planował, że zamknie sprzęt narciarski na klucz i przez najbliższe kilka tygodni, a może nawet miesięcy, nie będzie tam zaglądał. Pewnie skończy się inaczej, jednak na razie żył w tym słodkim przekonaniu, że zrobi sobie wolne od skoków.
― Ojcowie raczej uciekają od takich obowiązków.
― Przez kilka pierwszych tygodni życia mojego syna musiałem skupić się na skokach. Teraz chcę uczestniczyć w jego wychowywaniu.
Zastanawiał się, czy Mitja pójdzie w jego ślady. Ich rodzina kochała skoki narciarskie, jednak obiecał sobie, że nie będzie do niczego zmuszał syna. Chciał dać mu możliwość wyboru i jakikolwiek by on nie był, musiał go zaakceptować. Planował wspierać go, motywować do dalszej pracy. Liczył, że nauczył się na błędach rodziców, dlatego nie popełni ich.
The way that you know what I thought I knew, It's the beat my heart skips when I'm with you, But I still don't understand, Just how the love your doing no one else can.
Szli tymi samymi uliczkami, co kilka lat temu. Słońce świeciło równie mocno, a lekkie podmuchy wiatru ochładzały rozgrzane ciała. Mijali grupy turystów, którzy na każdym kroku robili zdjęcia mijanym budynkom, czy widokom. Z deptaka wzdłuż rzeki można zrobić zapierające dech w piersiach fotografie gór. Obejmował ją w pasie jedną ręką, a drugą pchał wózek w kolorze kawy z mlekiem. Zza okularów słonecznych obserwował innych przechodniów, śpiącego syna lub piękną żonę. Był dumny z rodziny, którą udało mu się zbudować. Odnosił wrażenie jakby nic nie mogło ich zniszczyć – nawet kłody rzucane przez los pod nogi nie popsuły tego, co mieli. Przez lata nauczyli się, że walka naprawdę się opłacała, dlatego nigdy nie poddawali się, jeśli chodziło o związek.
Opowiadała o planach powrotu do pracy. Zoe nie zaliczała się do kobiet, którym do szczęścia wystarczały pieniądze męża. Nie nadawała się na „utrzymankę”, dlatego już powoli wracała do wcześniejszych zajęć. Nie była pewna, czy wciąż będzie współpracować z Victoria`s Secret, jednak nie chciała rezygnować z bycia fizjoterapeutą oraz psychologiem słoweńskich skoczków. Wprawdzie nie wyobrażała sobie rozłąki z Mitją, ale wiedziała, że i tak kiedyś by to nastąpiło.
Wciąż pamiętała zdziwione wiadomości od koleżanek. O ciąży wiedzieli jedynie najbliżsi. Od momentu, kiedy jej brzuch zaczął rosnąć, przestała udzielać się publicznie. Zrezygnowała z pracy, usuwając się w cień. Chciała dla swojej pociechy jak najlepiej, a rozgłos w niczym nie pomagał. Dlatego próbowała ukrywać Mitję jak najdłużej mogła.
Zapakowali się do samochodu, żeby wrócić do domu. Zmęczyli się spacerowaniem po mieście, a mały prawdopodobnie lada chwila obudzi się i będzie głody. Rozmawiali o Letnim Grand Prix – Peter planował odpuścić wszystkie starty, a Zoe próbowała wybić mu ten pomysł z głowy. Jego argumenty były świetne – chciał spędzić ten czas z rodziną, ponieważ zima zbliżała się wielkimi krokami, a wraz z nią ciągłe podróże – jednak dziewczyna uważała, że kilka startów dobrze mu zrobi. Starała się przekonać Prevca do swoich racji, ale on pozostawał nieugięty. W sytuacjach takich jak ta wychodziła ich upartość i determinacja. Oczywiście sprzeczki zazwyczaj kończyły się nieodzywaniem się do siebie przez jakiś czas, a później ponownie wszystko wracało do normy – nie potrafili długo się na siebie gniewać.
― Wiesz, że nie zmienię mojego zdania, więc jaki sens ma ta kłótnia? – westchnął, przelotnie na nią spoglądając.
― Będziemy za tobą tęsknić, Pep, a ty za nami, jednak taka jest cena robienie tego, co kochasz. Nie chcę, żebyś zaprzepaścił karierę, ponieważ wolałeś spędzać czas z nami. Pójdźmy na kompromis – zaproponowała. – Zrezygnujesz ze startów daleko od domu, ale pojedziesz na zawody w Europie.
― Zgoda – pokiwał głową, a Brytyjka triumfująco uśmiechnęła się.
Ułożył dłoń na jej odkrytym udzie, a usta dziewczyny musnęły jego policzek. Kryzys znowu został zażegany, a Mitja nie obudził się mimo ich głośnej wymianie zdań. Mały miał bardzo mocny sen, dlatego wciąż słodko spał w swoim foteliku. Zaliczali się do kłótliwych ludzi, którzy zawzięcie walczyli o swoje, jednak nauczyli się, że czasami warto odpuścić.
Zabawiał głupimi minami Mitję, a Zoe przyrządzała kolację dla nich. Malec już zjadł, dlatego z uśmiechem na ustach przyglądał się wygłupiającemu się tacie. Klaskał swoimi małymi dłońmi, czasami ciągnął mężczyznę za włosy lub uderzył go w twarz, jednak Peterowi to nie przeszkadzało. Chłopiec rozświetlał jego dzień. Był darem, którego on nie mógł odtrącić. Nie wierzył jakie szczęście go spotkało – miał przy sobie dwie niezwykłe osoby, bez których to wszystko nie miało sensu.
Podrzucał synka do góry, bezzębnie uśmiechającego się. Uwielbiał spędzać czas z rodziną. Wiedział, że będzie mu brakowało syna podczas zimowych konkursów. Nie chciał go opuszczać, jednak kochał skoki. Wprawdzie zeszły teraz na drugie miejsce, to one były jego nierozłączną częścią. Nie miał pojęcia, co będzie robił, gdy skończy karierę. Może zajmie się trenowanie jakieś ekipy lub pracą dla FIS. Liczył, że jeszcze długo będzie rywalizował, ale musiał mieć jakikolwiek plan na życie po odstawieniu nart na kołek.
Zoe usiadła na kolanach skoczka, oplatając go ręką za szyję. Duże oczy Mitji patrzyła raz na mamę, raz na tatę, którzy nie odrywali od siebie wzroku. Złączyli swoje wargi, delektując się uczuciem, które mimo upływu czasu wciąż wypełniało ich wnętrze przy jakimkolwiek zbliżeniu.
― Kocham cię – szepnęła, składając jeszcze jeden pocałunek na jego ustach.
― Ja ciebie też, kochanie – odpowiedział, uśmiechając się.
***
To on był pierwszą rzeczą o jakiej myślałam każdego ranka. Dotarłam do momentu, w którym moje życie bez niego nie miało najmniejszego sensu. Po prostu chciałam zestarzeć się przy jego boku, ciesząc się każdym dniem. Wreszcie znalazłam moje miejsce na ziemi i było ono z Peterem oraz moim synem, gdyż Mitja to owoc naszej miłości. Zrozumiałam, co czułaś, gdy musiałaś wyjechać – tęsknota za swoimi dziećmi, czy mężem zabija nas od środka, przekonałam się o tym na własnej skórze.
Tak tak taaaaaaaak!
OdpowiedzUsuńChociaż powiem ci ze na początku sie ostro przestraszyłam. Bo tak czytałam i troche tak wyglądało jakby zoe od niego odeszła albo umarła. Na szczęście nie chodziło o to. Jeju jaki ten ich bobas musiałby być śliczny ;d strasznie nie chce żeby to sie kończyło. Jest mi smutno jak o tym mysle. Moja ulubiona para, bez dwóch zdań. Jestes naprawdę świetna i po raz enty dziękuje za to co piszesz i nam wszystkim dajesz.
Buziaki!
Gosia Z
Nie masz za co dziękować, pisanie tej historii to czysta przyjemność. To ja powinnam dziękować za każdy komentarz, który był ogromną motywacją do dalszego tworzenia.
UsuńTaki był zamysł. Chciałam, żeby osoba czytająca ten rozdział, na samym początku myślała, że związek Zoe oraz Petera rozpadł się. Nawet przez chwilę planowałam tak zakończyć historię, jednak później postanowiłam wplątać w to wszystko ich dziecko. Zgodzę się z Tobą, ten dzidziuś musiałby być mega słodki, takie ciasteczko do schrupania.
Pozdrawiam, Lara :)