Heart beats fast colors and promises How to be brave how can I love when I'm afraid to fall But watching you stand alone All of my doubt suddenly goes away somehow One step closer
Leżeli wtuleni na łóżku Petera, chociaż chyba zyskało miano ich wspólnego. Głowa chłopaka spoczywała na klatce piersiowej dziewczyny. Obejmował jej drobne ciało, tak jak ona jego. Miarowe oddechy pary wypełniały pokój. Zbliżało się południe, ale nie kwapili się, żeby wstawać. Obydwoje wczoraj wieczorem padli ze zmęczenia. Nawet nie mieli nastroju na ubieranie piżam – poza tym było zbyt ciepło na noszenie jakichkolwiek ubrań w nocy. Rano, jak każdego dnia, przebiegli się po okolice. Później Zoe zabrała Petera w góry i oboje mieli dość tej pieszej wycieczki. Nie wiedzieli, ile kilometrów zrobili, ale na pewno wiele. Ich nogi odpadały, dlatego dzisiaj woleli zostać w łóżku, aby odpocząć – zregenerować się.
Od tamtego wieczoru, w którym otworzyli się na siebie, spali razem. Za bardzo odpowiadało im ciepło swoich ciał – przyzwyczaili się do tego, że jeszcze jakaś osoba spała w tym samym łóżku i lubili to. Nie potrafili zasnąć oddzielnie. Za każdym razem kończyli w łóżku tej drugiej osoby, w jej objęciach. Pasowali do siebie idealnie, współgrali ze sobą tak dobrze. Zoe podobało się to uczucie, gdy ramiona Petera ciasno oplatały jej ciało i przyciągały do torsu skoczka.
Głośne pukanie do drzwi pokrzyżowało im te plany. Wprawdzie obydwoje woleli zignorować gościa kimkolwiek był. Nawet jeśli sam Barack Obama stał przed domkiem, oni nie mieli w planach otwierać. Ułożyli się wygodniej, próbując nie zwracać uwagi na nieprzyjemny dźwięk. Peter mocniej wtulił głowę w ciało Zoe, ponownie zasypiając. Natrętny gość nie odpuszczał. Tym razem telefon Brytyjki zaczął dzwonić. Dziewczyna zerwała się z łóżka – tylko jedna osoba miała ustawiony taki dzwonek – i, zakładając szlafrok, zbiegła po schodach. Wiedziała, że Candice nie odpuści, w końcu jakimś cudem weszła do środka, a wolała, żeby nie zastała ich w łóżku.
― Kochana! – krzyknęła uśmiechnięta blondynka, rzucając się w objęcia przyjaciółki. – Mam tobie tyle do powiedzenia! Nawet nie uwierzysz, co się stało.
Modelka kontynuowała, wchodząc do kuchni. Rozglądała się dookoła, mając nadzieję, że śniadanie było już dawno gotowe. Niestety, Zoe przed chwilą obudziła się i nie miała jak przygotować czegokolwiek do jedzenia. Właściwie, gdyby nie dziewczyna wciąż mogłaby spokojnie spać w objęciach Petera. Tak, to była zdecydowanie lepsza opcja, ale Brytyjka nie miała tutaj nic do gadania – została postawiona przed faktem dokonanym.
Przywitała się z chłopakiem dziewczyny i zniknęła na górze. Powiedziała im, że musi się ubrać, ale poszła również obudzić Petera. Czy to głupie, że chciała, aby poznał jej przyjaciół? Czy uczucia aż tak bardzo namieszały jej w głowie?
Wzięła głęboki oddech, wchodząc do sypialni. Nie miała serca budzić słodko śpiącego skoczka, ale nie wypadało, żeby pan domu nie przywitał się z gośćmi. Kiedy chłopak nie reagował na jej próby, wiedziała, że musiał być naprawdę zmęczony po wczorajszej wycieczce. Idealny pomysł na pobudkę przyszedł do głowy Brytyjce, jednak wydawał się trochę szalony, wręcz głupi. Położyła się koło niego na łóżku, głaszcząc po policzku, który po chwili pocałowała. Szeptała, że powinien już wstać, wciąż całując różne części twarzy Petera. Gdy wreszcie złączyła ich wargi, wiedziała, że wcześniej obudził się, a Zoe przez cały ten czas sprawiała mu ogromną przyjemność.
― Candice przyszła – podniosła się z łóżka, choć bardzo jej się nie chciało – z Gregorem.
― Jakim cudem trafili tutaj? – zdziwił się, siadając. – Może pytali się Thomasa?
― Nie wiem, ale idę się ubrać i tobie radzę to samo – powiedziała, celując w niego palcem wskazującym.
― A co jeśli tego nie zrobię? – powiedział, przyciągając ją na swoje kolana. Ich twarze dzieliły milimetry, oddechy mieszały się ze sobą, serca przyspieszyły.
― Będę bardzo, ale to bardzo zła – wyszeptała, uwodzicielsko się uśmiechając.
Jak najszybciej potrafiła ubrała się. Zbiegła po schodach i pierwszy raz nie zwracała uwagi na irytujące skrzypienie drewnianych desek. Związała włosy w kitkę, wchodząc do kuchni. Chrząknięciem przerwała parze w gorącym obściskiwaniu się, nie szczędzili sobie czułości. Nie potrzebnie martwiła się, że nudzili się pod jej nieobecność. Mogła zostać z Peterem jeszcze chwilę, cieszyć się jego towarzystwem... Nie, tęskniła za przyjaciółką, dlatego chciała jak najwięcej czasu z nią spędzić.
― Jak było w RPA? – spytała się, wyciągając składniki z lodówki.
― Pięknie, to zupełnie inny świat. Te wszystkie zwierzęta, plaże, woda... – rozmarzył się.
― Jak zareagowali na ciebie jej rodzice?
― Willem chyba mnie nie polubił. Był bardzo... Jakby to powiedzieć... Czepiał się o szczegóły – zaśmiała się pod nosem, zastanawiając się jak jej tata zachowywałby się w stosunku do chłopaka, którego przyprowadziłaby do domu.
― W rzeczywistości Will to bardzo miły człowiek – powiedziała Brytyjka.
― Nawet nie pozwolił mi tak do siebie mówić – pokręcił głową. – Powiedział, że tylko rodzina i przyjaciele mogą go tak nazywać.
― Och, już nie przesadzaj, nie było tak źle. Po prostu mój tata jest bardzo opiekuńczy i musi się przekonać, że jesteś mnie godzien – pocałowała policzek bruneta, uśmiechając się słodko.
Przyrządzali wspólnie śniadanie, rozmawiając na różne tematy. Równo podzielili obowiązki – każdy robił, co innego. Gregor kroił warzywa, Candice mieszała je w mieszance jajek, mąki oraz mleka, a Zoe przygotowała babeczki. Znali się bardzo długo i chociaż przez zupełny przypadek skoczek oraz fizjoterapeutka znaleźli się w związku – trwał on kilka godzin, ale panna Swanepoel wciąż naśmiewała się z nich – to nie popsuło ich relacji. Nadal potrafili żartować w swoim towarzystwie, mówić o nawet najgłupszych rzeczach, czy opowiadać historie z życia wzięte. Czasami na swojej drodze spotykasz ludzi, którzy zostają ze sobą nie ważne co. Taką osobą na pewno nie była Lea, ale Candice lub Gregor już tak, a dziewczyna tylko utwierdzała się w przekonaniu, że słusznie wybrała znajomych.
― O czym mówiłaś, kiedy tutaj weszliście? – zapytała Brytyjka, kiedy Gregor poszedł skorzystać z toalety.
Candice wytarła ręce we flanelową szmatkę i pokazała swoją dłoń. Na palcu serdecznym mienił się piękny pierścionek, który idealnie do niej pasował. Nie był ekstrawagancki, ale również nie zaliczał się do skromnych. Skoczek wybrał idealnie, a dziewczynę zżerała ciekawość, kiedy to się stało. Wpadły w swoje objęcia, piszcząc jedna przez drugą. Nie zrozumiały, co chciały sobie przekazać, ale jedynie zaśmiały się i zaczęły podziwiać biżuterię.
― Byliśmy w Parku Krugera. Wiesz, że uwielbiam tam jeździć. Zabierając Gregora do RPA, chciałam mu pokazać część mnie, której jeszcze nie poznał – bawiła się pierścionkiem, uśmiechając się na wspomnienie tamtego dnia. – W pewnym momencie samochód zatrzymał się, a na pomoc musieliśmy długo czekać. Zaczął mówić o nas, swoich uczuciach, wspomnieniach. Oświadczył się na dachu zepsutej terenówki, koło której leżał lew.
― To takie urocze – powiedziała panna Hamilton, podziwiając biżuterię.
Cieszyła się szczęściem swojej przyjaciółki. Znalazła mężczyznę jej życia. Planowała założenie rodziny przepełnionej szczęściem i miłością. Candice była idealnym materiałem na żonę. Swoją urodą lub seksapilem potrafiła owinąć każdego wokół palca. Miała głowę na karku, odważna, pełna werwy oraz ambicji. Zawsze walcząca do końca, kochająca całym sercem, lojalna.
Jednak z tyłu jej głowy pojawiła się myśl – wbijająca cienki, niezwykle ostre szpilki. Chciałaby również móc pochwalić się takim pierścionkiem. Chciałaby mieć kogoś, kto poprosiłby ją o rękę. Wprawdzie kochała pewnego chłopaka, ale na razie była w kropce. Oprócz kilku przepełnionych namiętnością pocałunków i wspólnych nocy nic więcej się nie wydarzyło. Otworzyli się przed sobą, ofiarowali swoje serca, ale zachowywali się zbyt asekuracyjnie, ostrożnie. Obydwoje skrzywdzeni przez los bali się bólu. Wiedzieli, że drugi raz mogli nie podnieść się z głębokiego dołu.
― Och, ale myślę, że w twoim życiu też się ktoś pojawił – założyła ręce pod biustem, uśmiechając się z wyższością.
― Nie wiem o czym mówisz – wzruszyła ramionami, kręcąc się po kuchni. Unikała wzroku przyjaciółki.
― Zoe widzę malinkę na obojczyku – wskazała na wspomnianą część ciała.
Wszedł do sypialni i rzucił mokry ręcznik na wciąż nie pościelone łóżko. Zoe nienawidziła, gdy zostawiał po sobie bałagan, ale pewnie tamtego dnia nie nakrzyczy na niego. Przeczesał palcami wilgotne włosy, a pojedyncze kropelki wody spływały po jego klatce piersiowej oraz plecach. Poprawił swoje ulubione, czerwone koszykarskie spodenki, do których w komplecie miał koszulkę Chicago Bulls z numerem dwadzieścia trzy i napisem Jordan – tak, był wielkim fanem znakomitego, amerykańskiego zawodnika, legendy tego sportu. Założył koszulkę z krótkim rękawem, wychodząc z sypialni. Słyszał głosy dziewczyn dochodzące z kuchni. Zastanawiał się, czy powinien przeszkodzić im w babskiej rozmowie.
― Ładny widok – powiedział Gregor, kiedy Prevc wszedł do salonu. Przywitali się uściśnięciem ręki jak prawdziwi mężczyźni. – Jak się czujesz, Peter? Z plecami już lepiej?
― Tak, zdecydowanie. Zoe bardzo mi pomogła. Gdyby nie ona, nie wiem, kiedy udałoby mi się wrócić – przyznał, uśmiechając się na myśl o dziewczynie.
― Skakałeś już?
― Nie, jeszcze nie – pokręcił przecząco głową. – Jasne, ciągnie mnie do tego, ale wolę wstrzymać się. Boję się, że coś mogłoby pójść nie tak.
Rozmowy w kuchni przycichły. Gregor stwierdził, że pójdzie w końcu do toalety, a Słoweniec nie chciał sam stać w salonie. Peter wszedł do kuchni, robiąc coś na telefonie. Prawie wszedł w wyspę, ale w ostatniej chwili zatrzymał się i ominął szafki. Wskoczył na blat, odkładając urządzenie na bok. Machał nogami, rozglądając się po pomieszczeniu. Specjalnie poranna toaleta zajęła mu tyle czasu – chciał przyjść na gotowe, ale przygotowania zajęły więcej niż przypuszczał. Spojrzał na dziewczyny, uśmiechając się w kierunku wcześniej niepoznanej. Przedstawił się blondynce, zauważając błysk w jej oku. Nie wiedział o czym myślała, ale odnosił wrażenie, że nie było to nic dobrego.
― Idę zobaczyć, co zajmuje Gregorowi tyle czasu – uśmiechnęła się słodko, puszczając oko w kierunku Zoe. – Nie martw się, trafię do toalety. Nie jestem upośledzona, jak mój narzeczony. Za dużo czasu spędza z kolegami z kadry i później nie rozumie prostych wskazówek.
Mieli wrażenie, że dziewczyna nie mówiła tego do nich. Sprawiała wrażenie jakby rozmawiała sama z sobą. Żywo gestykulowała, robiąc różne miny. Kiedy zniknęła w korytarzu, wciąż słyszeli jej głos. Panna Hamilton pokręciła jedynie głową, uśmiechając się pod nosem. Pochyliła się, sprawdzając jak wyglądała frittata. Peter oddychał powoli, obserwując nogi Zoe odziane w czarne legginsy. Wiedział, że lubiła tego typu spodnie. Często je nosiła, ale nigdy nie miał tak dobrego widoku na pośladki Brytyjki jak wtedy. Bębnił palcami o uda, próbując kontrolować się. Gdyby nie wesoła parka, prawdopodobnie robiliby, co innego.
Była bardzo głodna, a danie zostało kilka minut wcześniej włożone do pieca. Westchnęła zrezygnowana, ściągając kuchenną rękawice. Spojrzała przez ramię, dostrzegając wzrok Petera. Widziała szybko unoszącą się klatkę piersiową chłopaka, czy dłonie zaciśnięte na boku blatu. Przygryzał wargę, a jego tęczówki stały się ciemniejsze niż zwykle. Zauważyła w nich coś, co udało jej się dostrzec dwa razy – w tę pamiętną noc oraz, kiedy wspominali bolesną przeszłość. Podeszła do skoczka i oparła się rękami o szafkę. Podniosła wzrok w górę, zbliżając swoją twarz do jego. Wstrzymał powietrze, czując słodki zapach jej perfum wymieszany z kwiatowym szamponem.
― Nie ładnie jest się gapić – pokręciła z dezaprobatą głową.
― Powinnaś częściej zakładać te spodnie – przyznał.
Położył dłonie na jej biodrach. Palcami bawił się gumką legginsów. Opuszkami wyczuwał gęsią skórę, którą jego dotyk spowodował. Na usta chłopaka wypłynął uśmieszek, kiedy przekonał się jak na nią działał. Nie sądził, że miał aż tak duży wpływ na piękną dziewczynę. Myślał, iż nie reagowała na niego, ale miała go w garści, ponieważ on nie potrafił oprzeć się urokowi seksownej pani psycholog. Najwidoczniej to działało w dwie strony.
― Powinnam? – powiedziała, przysuwając się jeszcze bliżej. – A może powinnam w ogóle nie zakładać żadnych spodni? – wyszeptała wprost do jego ucha, wargami dotykając płatek. – Co o tym myślisz, skarbie?
Odsunęła się od zdezorientowanego chłopaka i posłała w jego kierunku buziaka. Wciąż czuł miętowy oddech dziewczyny na swoich wargach. Słowa odbijały się echem w jego głowie. Niechciane, bardzo niestosowne, myśli zaczęły napływać do głowy Petera. Nie ułatwiające sprawy obrazy pojawiały się przed oczami, kiedy próbował się opanować. Nie powinien do tego wracać. Przecież to miała być tylko jedna noc zapomnienia, a on nie potrafił zapomnieć o niej. Przypominał sobie dotyk Zoe, którym go obdarzała, słowa szeptane i wykrzyczane, ciała tak idealnie do siebie pasujące, jakby stworzone dla siebie, paznokcie raniące plecy, zęby podgryzające delikatną skórę, dłonie chcące sprawić przyjemność. Sposobu w jaki wypowiedziała jego imię tamtej nocy nigdy nie będzie potrafił zapomnieć.
***
On był wszystkim czego pragnęłam i chciałam. Nie potrzebowałam gwiazdek z nieba, własnej wyspy. Peter okazał się jedyną osobą, która spełniała moje marzenia po prostu będąc przy mnie.
Nie mogę uwierzyć, że ta histroia dobiega końca :( jest tak mało blogów, które czyta się tak lekko.. Mam nadzieję, że w Twoich kolejnych blogach głównym bohaterem będzie Peter :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że moja historia spodobała się Tobie i mi również jest ciężko rozstać się z Zoe oraz Peterem.
UsuńGłównym bohaterem mojego nowego opowiadania najprawdopodobniej będzie jeden z Norwegów, jednak jeszcze nie podjęłam ostatecznej decyzji - wciąż się waham.
Pozdrawiam LoLa :)
JESTEM UZALEŻNIONA, tak jestem uzależniona od tego opowiadania. Brakuje mi przymiotników żeby je opisać, bo genialne to stanowczo za mało. To teraz postaw się w sytuacji UZALEŻNIONEJ mnie, która codziennie wchodzi na Twojego bloga z nadzieją na nowy rozdział i dowiaduje się, że niedługo koniec historii. :( Peter i Zoe to coś pięknego. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńRozumiem Ciebie w stu procentach. Sama uzależniłam się od wielu opowiadań i wyczekiwałam nowych rozdziałów. Wiesz, mnie również ciężko jest się rozstać z tą zakręconą parką, jednak nie chciałam na siłę ciągnąć ich historii w nieskończoność. Osobiście nie jestem fanką tasiemców pełnych dram. To nie dla mnie, dlatego nie mogłam dopuścić, żeby Zoe oraz Peter skończyli w ten sposób.
UsuńPozdrawiam, LoLa :)
Cześć,
OdpowiedzUsuńPiszesz naprawdę wyśmienicie. Przeczytałam rozdział niemalże jednym tchem. Twój styl pisania wznosi się na dobrym poziomie. Nie spostrzegłam nic rażącego w Twoim pisaniu. Uważam, iż doskonale dobierasz zdania i masz bogate słownictwo. Stwarzasz również opisy oraz dialogi, a to duży plus, gdyż nie każdy tak potrafi. Niewątpliwie masz talent. Nie mam zastrzeżeń, a więc co mi pozostaje napisać? Życzę dużo weny!
Zapraszam do mnie. Pojawiło się nowe opowiadanie o tematyce wojennej.
www.opowiesci-sovbedlly.blogspot.com
Hej, Twoje słowa naprawdę motywują do dalszej pracy. To bardzo miło przeczytać, że ktoś docenia moje opowiadanie.
UsuńZajrzałam na Twojego bloga i muszę przyznać, że zostaję. Zachęciłaś mnie swoim stylem, ponieważ to, co tworzysz przemawia do mnie.
Pozdrawiam, LoLa