29.12.2015

7/11

Fifteenth
Oh let go like alcohol, oh let go like alcohol Oh let go like alcohol Don't you drop that alcohol Never drop that alcohol, never drop that alcohol I know you thinkin' bout alcohol I know I'm thinkin' bout that alcohol 

Włączyła komputer, mając nadzieję, że uda jej się skończyć zaczęte wcześniej sprawozdanie. Smukłe palce dziewczyny, zakończone pomalowanymi na lawendowo paznokciami, szybko przesuwały się po białej klawiaturze, tworząc kolejne słowa. Przygryzła malinową wargę, czytając napisane zdania. Nie mogła skupić się na raporcie, który powinna tego ranka wysłać trenerowi. Wena opuściła Zoe, a lenistwo nie ułatwiło sprawy. Przeglądała notatki, licząc, że pomysł jak to wszystko ubrać w zdania przyjdzie do niej sam, ale, niestety, tak się nie stało.
Z głośnym westchnięciem zminimalizowała program, zaczynając przeglądać internet. Czytała kolejne tweety, ale jej myśli odpływały gdzieś daleko. Pewien brunet o bardzo hipnotyzującym spojrzeniu namieszał w głowie Brytyjki. Nie mogłam się na niczym skupić. Przeglądała portal z wiadomościami, jednak to również nie zaciekawiło panny Hamilton. Z braku pomysłów, co robić, weszła na YouTube. Oglądała kolejne filmiki pełne wpadek i śmiesznych wywrotek, aż w końcu, przez zupełny przypadek, włączyła wideo z lotów w Bad Mitterndorff. Już wcześniej widziała to, ponieważ była na tych zawodach, więc starała się cofnąć do poprzedniej strony. Niestety, komputer nie współpracował z nią. Zaciął się, a sekundy filmu wciąż leciały. Ciało przyjaciela osunęło się po zeskoku, a dziewczyna nie mogła na to patrzeć. To łamało jej serce. Oczywiście, skoczek miał się dużo lepiej, nawet wziął udział w konkursach olimpijskich, jednak to zdarzenie zmieniło go. Nie był tym samym Thomasem, co przed wypadkiem. Widziała to w jego oczach. Zamiast radości z tego, co robił, pojawił się strach. Może właśnie dlatego zakończył karierę. Wprawdzie był jeszcze młody, ale wiedział, że po następnym upadku psychicznie mógłby nie dać rady.
Poczuła silną potrzebę sprawdzenia, czy wszystko w porządku było u Austriaka. Mimo że niedawno rozmawiali, ten filmik napełnił ją niepokojem o jego stan zdrowia –  upadek na skoczni Kulm wyglądał przerażająco. Sięgnęła po telefon, wybierając numer Morgensterna. Zobaczyła jego uśmiechniętą twarz zanim przyłożyła urządzenie do ucha. Stukała palcami o drewniany blat stołu, czekając aż ktoś odbierze.
— Ciocia Zoe! – usłyszała pisk małej Lilly w słuchawce. – Kiedy mnie odwiedzisz?
— Nie wiem, skarbie. Mam bardzo mało czasu, ale postaram się jak najszybciej, dobrze?
— Ciociu, bo wiesz, ja się za tobą bardzo stęskniłam, tatuś też – usłyszała jej chichot.
— Ja za wami też, kwiatuszku. Co u was słychać?
 — Dobrze, tatuś ostatnio spotykał się z jakąś panią. Musiałam zostać z wujkiem Gregorem i ciocią Candice, ale było super.
Para opowiadała jej o tym, że Thomas spotykał się z niejaką Sabrine. Po rozstaniu z Kristiną myślał, że nie było dla niego nadziei, jednak mylił się. Wprawdzie znał ją niedługo, ale zaakceptowała fakt, że samotnie wychowywał małego brzdąca, a dla niego córka była najważniejsza.
  — To chyba dobrze, co? Lilly, dasz mi tatusia?
Musiała trzymać telefon w pewnej odległości od ucha. Piski, zgrzyty nie należały do przyjemnych rzeczy. Cierpliwie czekała aż mała znajdzie i przekaże swojemu rodzicielowi telefon. Jej krótkie nóżki miały do przebycia długą drogę – dziewczynka zazwyczaj bawiła się w swoim pokoju, a jej tata siedział na dole w salonie, czy swoim gabinecie. Często wspólnie spędzali czas, ale Lily uważała, że była już dużą dziewczynką i mogła sama się bawić.
— Halo? – usłyszała tak dobrze znany jej głos. – Zoe, tak dawno się nie widzieliśmy!
Łączyła ich prawdziwa przyjaźń. Poznali się, gdy Brytyjka była jeszcze nastolatką. Thomas otrzymał zaproszenie na Grand Prix Austrii i nie mógł go zmarnować. Zoe na początku zrezygnowała z wyjazdu akurat na ten wyścig, ale nie miała wyjścia. Tata miał szkolenie w innym mieście, więc ona i Nico pojechali z Lewisem do Austrii. Okazało się to jedną z lepszych decyzji w jej życiu, ponieważ poznała wtedy Morgensterna.
Na skoczka wpadła w toalecie, ponieważ pomylił damską z męską. Od słowa do słowa, złapali bardzo dobry kontakt, ale niestety musieli ograniczyć się do sms`ów i rozmów przez internet, czy telefon. Po latach ponownie spotkali się, jednak w zupełnie innych okolicznościach. Panna Hamilton rozpoczęła staż w austriackim teamie, co jeszcze bardziej ich do siebie zbliżyło.
— Jak się trzymasz? – zapytała, upijając łyka pełnowartościowego koktajlu. – Słyszałam o niejakiej Sabrine.
— Dobrze, a nawet świetnie. Rozpocząłem przygodę z lotnictwem dawno, ale teraz to rozwijam. Kocham samoloty – słyszała w jego głosie radość, której dawno w nim nie było. – Lily się wygadała, prawda? Nie chcę zapeszać, ale na razie wszystko idzie tak jak powinno.

Obracał w dłoni szklankę wypełnioną sokiem pomarańczowym, obserwując ruch cieczy. Puszczał mimo uszu opowieść matki o jednej z sąsiadek. Nie potrzebował wiedzieć, co ubrała na sobotnie zakupy lub posadziła w swoim ogrodzie. Miał ogromną ochotę wrócić do swojego mieszkania w Lublanie, ale spotykał się bardzo rzadko z rodziną, więc nie ruszał się z drewnianego krzesła. Wprawdzie umierał z nudów, a zdjęcia na ścianie za nim przyprawiały go o wymioty, to wiedział jak ważni najbliżsi byli. Chciał zobaczyć uśmiech na twarzy Domena i młodszych sióstr. To był główny cel jego przyjazdu do Kranja.
Cieszył się, że Cene nie było w domu. Nie wiedział, czy brat wyprowadził się, ale nie interesowało go to. Ważne, że nie musiał oglądać jego twarzy i znosić obecności. Nie tolerował go i nie próbował tego ukryć. Członkowie rodziny skoczka wiedzieli, co było powodem takiego zachowania Petera, ale, choć próbowali, nie zmienili podejścia chłopaka do Cene. 
— Może przyjedziesz w niedzielę na obiad? Cene będzie razem ze swoją dziewczyną. 
Samo wspomnienie brata sprawiło, że już planował wyjazd na drugi koniec świata, aby uniknąć rodzinnego obiadku. Choć domyślał się, kto mógł być jego dziewczyną, nie chciał się przekonać, czy miał rację. Jeśli jego domysły byłyby prawdziwe, wolał unikać konfrontacji ze swoją ex jak ognia.
— Umówiłem się na obiad ze znajomymi w niedzielę, a potem idziemy do kina. Nie mam czasu w ten weekend – nie wiedział, czy jego wymówka była na tyle wiarygodna, aby mama dała mu spokój, ale nie miał w planach postawić choćby stopy w domu rodzinnym, gdy miał być w nim Cene.
W pomieszczeniu zapanowała cisza. Mama nie skomentowała jego planów, chociaż jej oczy aż krzyczały o ripostach, kotłujących się w głowie. Omiótł wzrokiem pomieszczenie, nie zatrzymując się na żadnym z rodziców. Szukał czegoś na czym mógł zaczepić myśli, aby nie myśleć o swoim bracie i jego dziewczynie.
Widział pamiątki po swoich triumfach. Ojciec zbierał to wszystko. Zdjęcia z Soczi, wycinki z gazet, maskotki, które otrzymywał po wygranych zawodach. Nawet plastron z pierwszego konkursu Pucharu Świata Prevca leżał na jednej z półek. Tylko czekał aż wreszcie tata dojdzie do głosu i zacznie temat skoków – to kwestia czasu. Nie chciał rozmawiać z nim na temat kontuzji, ale domyślał się, że o to również zapyta. Był bardzo dociekliwym człowiekiem. Lubił wiedzieć wszystko. Wciskał nos w nie swoje sprawy. Zawsze miał dobry kontakt z ojcem aż w końcu ich rozmowy kręciły się tylko koło skoków, a presja z jego strony rosła. Nie wspierał syna tylko czekał na kolejne zwycięstwa.
Westchnął, przenosząc wzrok na widok za oknem. Każdego ranka, gdy jeszcze mieszkał w rodzinnym domu, obserwował góry. Czasami ich szczyty ukrywały się za chmurami, czasami pokrywał je gruba warstwa śniegu, ale były piękne. Lubił miasto, z którego pochodził. Nie należało do wielkich, ale miało swój klimat. Bardzo podobał się skoczkowi główny plac. Kiedy przyjeżdżał do Kranja wybierał się na spacery deptakiem, aby podziwiać góry oraz przypomnieć sobie dziecięce chwile. Jako mały brzdąc uwielbiał wrzucać pieniążka do fontanny, mając nadzieję, że marzenia spełnią się. Dziadek opowiadał mu, że jeśli uwierzy w siebie, będzie robił wszystko, żeby osiągnąć wyznaczone cele, wreszcie mu się powiedzie.
— Synu, jak twoje plecy? – zapytał ojciec, kiedy matka wreszcie skończyła swoją poruszającą opowieść o ilości róż w ogrodzie jej koleżanki. Choć pytanie dotyczyło jego zdrowia, wiedział że nie chodziło o troskę ze strony rodziciela.
— Lepiej – wzruszył ramionami, nie nawiązując kontaktu wzrokowego z mężczyzną po drugiej stronie stołu.
  Rodzice nie lubili, gdy nie patrzył im w oczy podczas rozmowy. Kiedyś powiedzieli mu, że to brak szacunku dla drugiej osoby. W tamtym momencie nie chciał okazywać im tego. Uważał, że nie zasłużyli na respekt z jego strony. Nie w ten sposób powinien zachowywać się syn w stosunku do swoich rodziców, jednak on już dawno przestał przejmować się ich uczuciami. Jeszcze zanim przeprowadził się do stolicy Słowenii ich kontakt podupadł, a opuszczenie domu rodzinnego było tylko kwestią czasu. Peter wybrał właśnie Lublanę, ponieważ chciał zacząć od nowa. W Kranju wszystko przypominało mu o niej.
Peter, troszczymy się o ciebie. Chcielibyśmy wiedzieć jak przebiega rehabilitacja – westchnął jego ojciec. Peter z całych sił próbował powstrzymać prychnięcie.
— Przykładni rodzice – powiedział, odsuwając krzesło od stołu. – Zabieram dzisiaj Domena do siebie. Przywiozę go w niedzielę.
— Nie zgadzam się. Dzisiaj ma trening, na którym musi być – odparł ojciec, również podnosząc się z krzesła.
Peter wszedł po schodach i do pokoju brata. Wyciągnął torbę sportową, żeby włożyć do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Nie miał w planie wracać do rodzinnego domu, gdy odbierze brata ze szkoły. Miał dosyć rodziców, nie wiedział, czy wytrzymałby kolejne rozmowy o jego zdrowiu, karierze lub kwiatach sąsiadki.
— Jeśli nie pójdzie na jeden trening nic się nie stanie – powiedział ojcu, kiedy stanął w progu. – Nie poszedłem na jeden trening i zdobyłem medale na Olimpiadzie.
— Widzisz, może powinieneś nie odpuszczać treningów. Może wtedy nie miałbyś takich problemów z plecami – wskazał kciukiem na jego plecy. – Skoro już rozmawiamy o twojej kontuzji, wasz fizjoterapeuta musi być naprawdę kiepski, jeśli nie zadbał odpowiednio o zawodników.
Dla Petera to było już za wiele. Nie rozumiał, dlaczego wmieszał w to Zoe, która przez cały czas odwalała kawał dobrej roboty. Alexander powiedział mu, że gdyby nie panna Hamilton, jego sytuacja mogłaby być dużo gorsza. Po za tym teraz bardzo go wspierała. Dużo rozmawiali, ponieważ nie chciała, aby Peter wpadł w dołek. Przynosiła mu pełnowartościowe posiłki, które miały pomóc jego ciału zregenerować się. Ćwiczyli kilka godzin dziennie. Brytyjka była świetna w tym, co robiła i wszyscy w kadrze to wiedzieli. Trener wychwalał jej umiejętności na każdym kroku. Prevc uznał, że uwaga jego ojca nie miała sensu oraz chciał jak najszybciej opuścić rodzinny dom.
— Kadrowy fizjoterapeuta bardzo mi pomaga, więc zostaw go w spokoju – odparł, zapinając zamek czarnej torby. – Przywiozę Domena w niedzielę wieczorem.
Wiedział, że w ten sposób wydał się z brakiem planów na niedzielę, ale nie obchodziło go to. Mama na pewno nie wierzyła w jego kiepską wymówkę od momentu wypowiedzenia tych słów, a on nie zamierzał pojawiać się na rodzinnym obiedzie od początku. Wolał zabrać Domena na steka w Lublanie do ich ulubionej restauracji niż uczestniczyć w niecnym planie rodzicielki pojednania skłóconych braci.
Zbiegł po drewnianych schodach i, żegnając się, wybiegł z domu. Rzucił torbę na tylne siedzenia, zastanawiając się, co mógłby robić. Wyjechał na ulicę, wciąż nie wiedząc, gdzie pojechać. Odetchnął, ciesząc się, że wreszcie mógł opuścić, w jego mniemaniu, dom wariatów.

Leżała na kanapie w salonie, a w telewizji leciał jeden z tych głupich programów, które oglądasz tylko dla zabicia czasu. Rzucała ziarna kukurydzy do góry, aby później trafiały prosto do ust. Miała na sobie rozciągnięty sweter, który pamiętał czasy szkolne panny Hamilton, oraz bawełniane szorty. Nie miała nastroju na robienie czegokolwiek innego. Specjalnie nie zaplanowała sobie nic na ten dzień, aby spędzić go na sofie przed telewizorem. Wprawdzie powinna zacząć się pakować, ponieważ jutro wylatywała do Francji, żeby nakręcić reklamę dla Victoria`s Secret, jednak nie mogła znaleźć na to siły. Dopiero dzwonek do drzwi ściągnął ją z kanapy. Była przekonana, że dostawca pizzy wreszcie przyjechał, ale to nie był on.  
  ― Candice?! – aż usta otworzyła ze zdziwienia, kiedy zobaczyła swoją przyjaciółkę, stojącą w progu. – Stęskniłam się...
Blondynka tylko zaśmiała się i weszła do mieszkania pani psycholog. Odstawiła walizkę na bok, aby z całych sił przytulić Zoe. Naprawdę długo się nie widziały. Obie żyły na walizkach, a wygospodarowanie choćby dnia na spotkanie było wbrew pozorom trudne. Panna Hamilton cieszyła się z sesji, ponieważ wiedziała, że wtedy spotykała Candice. Wspólna praca dla Victoria`s Secret choć trochę ułatwiała sprawę.
― Gregor jechał na zgrupowanie do Chorwacji, więc zabrałam się z nim i jestem – wyrzuciła ręce w górę, szeroko uśmiechając się. – Widzę, że dobrze się stało, potrzeba tobie damskiego towarzystwa i dobrej zabawy.
Wspólnie spędzony czas minął im na śmianiu, rozmowach i tańczeniu do piosenek akurat lecących w telewizji. Nastrój Zoe zdecydowanie się poprawił, kiedy Candice opowiadała kolejne żarty lub robiła głupie miny. Przyjaciółka nawet wyciągnęła ją do klubu, choć jeszcze kilka godzin wcześniej twierdziła, że nie ma ochoty opuszczać przytulnego mieszkania.

Nawet nie zauważyła, kiedy wargi chłopaka, z którym wcześniej tańczyła, spotkały się z jej. To był zwykły pocałunek. Z grupy raczej tych, których nigdy nie będziesz chciał pamiętać. Jego usta smakowały mieszanką alkoholu i papierosów. Ręce chciały odkryć jak najwięcej nowego terenu, a biodra niecierpliwie szukały jej. Język na siłę próbował wedrzeć się pomiędzy wargi dziewczyny. Nie sprawiał przyjemności Zoe. Chciała go odetchnąć i dalej cieszyć się nocą, ale pozwalał jej zapomnieć. 
Uczucia, ostatnimi czasy utrudniające życie, dzięki chłopakowi, którego imienia nawet nie znała, zostały chwilowo zapomniane. Choć przez kilka krótkich sekund nie myślała o nim. Mogła odpocząć, mimo że jakaś jej część kazała pannie Hamilton spoliczkować partnera i zniknąć w tłumie tańczących. Opuścić parny klub, żeby pojechać do mieszkania Petera. Zdała sobie sprawę, a właściwie pomógł jej to zrozumieć całujący ją chłopak, że zauroczyła się.
To nie było dobre. Darzenie głębszym uczuciem współpracownika należało do niebezpiecznych rzeczy. Miłość sama w sobie to jazda bez trzymanki na największej na świecie kolejce górskiej. Chciała uniknąć zakochania się w koledze z kadry, ale serce nie sługa. Po za tym spędzała z Peterem naprawdę dużo czasu, mogła się domyślić, że w końcu skoczek zawrócić jej w głowie.
Odepchnęła chłopaka, który zatoczył się do tyłu pod wpływem wypitego alkoholu. Nie zaszczyciła go nawet spojrzeniem i zaczęła przeciskać się przez tłum tańczących. Zamówiła kolejkę, uśmiechając słodko do barmana. Szybko opróżniła kieliszek, szukając w tłumie przyjaciółki.
― Jak się bawisz? – krzyknęła Candice, prosząc o ponowne napełnienie szklanki.
― Jest do dupy – stwierdziła panna Hamilton, stukając kieliszkiem o szklankę blondynki. – Nawet nie mam ochoty opowiadać, o co chodzi. Twoje zdrowie!
Nie liczyła, ile wypiła. Może zachowywała się żałośnie, zapijając swoje smutki w alkoholu. Procenty pozwalały zapomnieć o wszystkim tylko na chwilę, ale potrzebowała choćby godziny bez myślenia o Peterze. Skoczek owinął sobie dziewczynę wokół małego palca i nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Miał ją w garści, ponieważ serce wybrało właśnie Prevca na swój obiekt westchnień.

Wzięła głęboki oddech, opróżniając ostatni kieliszek przed wyjściem z klubu. W głowie jej się kręciło, a obraz rozmazywał, jednak koniec końców świetnie bawiła się tej nocy. Wyszły z parnego pomieszczenia, trzymając się za ręce. Chłodne powietrze otrzeźwiło je odrobinę, ale nadal były podchmielone. Wsiadły do taksówki, żeby bezpiecznie wrócić do mieszkania Zoe. 

*** 
Candice zawsze mnie wspierała. Nawet jeśli chodziło o zwykłe wyjście do klubu. Mogłam na nią liczyć, nie ważne, o co chodził. Była moją siostrą, powierniczką sekretów.

1 komentarz:

  1. Nie wiem dlaczego dopiero teraz tutaj trafiłam, skoki, F1 i Aniołki, lepszego połączenia chyba nie mogłam sobie wyobrazić. Połknęłam to w jedno popołudnie! Jestem zauroczona twoim stylem pisania, naprawdę! Czekam niecierpliwie na następny rozdział!

    K.

    OdpowiedzUsuń

Followers

Template made by Robyn Gleams