24.05.2015

Norman f***ing Rockwell

Eighth
Goddamn, man-child you act like a kid even though you stand six foot two
Zoe zrozumiała, że musiała przestać się starać. Czasami warto odpuścić, bo ile można walczyć z wiatrakami? Oczywiście nadal chciała poznać prawdę o Peterze, ale przekroczyła swoją granicę. Nie mogła dłużej naciskać, ponieważ nie miało to żadnego sensu. Miała nadzieję, że wszystko przyjdzie z czasem, jednak ona nie miała wystarczająco dużo siły, aby dalej użerać się z upartym Prevcem. 
Dziewczyna skupiła się na wspieraniu swoich podopiecznych, którzy z wdzięcznością przyjmowali jej pomoc. Igrzyska Olimpijskie były priorytetem całej drużyny, dlatego panna Hamilton pracowała za dwóch. Gdy wreszcie przyjechali do Soczi nerwowa atmosfera udzieliła się również jej. Chodziła spać później niż zwykle oraz budziła się wcześniej niż miała w zwyczaju.
Światła latarni ulicznych sprawiły, że jej piwne oczy błyszczały. Soczi nie była pięknym miastem. Wprawdzie połączenie Kaukazu oraz Morza Czarnego dodawało jej uroku, ale nie na tyle, aby przyjechać tu w innym terminie niż Igrzyska Olimpijskie lub wyścig brata. Ośnieżone szczyty gór stanowiły kontrast dla wody, która latem przyciągała miejscowych. Jednak nie sądziła, żeby turyści z zagranicy odwiedzali to miasto.
Siedziała na zimnym parapecie, oglądając budzącą się do życie Rosję. Słońce od dobrej godziny wyglądało zza horyzontu, a blondynka nie mogła wyjść z podziwu dla widoków za oknem. Nie mieściło jej się w głowie, że górski kurort, latem również przyciągał turystów ładną pogodą, plażami oraz Morzem Czarnym. Miała nadzieję pojechać z Lewisem na tegoroczne Grand Prix Rosji. Chciała zobaczyć to miasto latem.
Kładąc się spać, Peter wiedział, że czekała go kolejna nieprzespana noc. Był zdenerwowany, ba przerażony, najbliższymi konkursami. Czuł, że nie był przygotowany. Miał wrażenie, że niezależnie jak długo by ćwiczył, nigdy nie będzie gotowy na występ na Olimpiadzie. Był jeszcze młody i, patrząc, ile lat skakał Noriaki, wiele Igrzysk jeszcze go czekało, jednak chciał pokazać jak mocny się stał. Wiele osób mówiło mu, że miał talent, ale, według niego, tylko medal mógł to potwierdzić.
Wstając z łóżka wiedział, że tylko jedna osoba mu pomoże. Chłód na korytarzu sprawił, że wrócił się do pokoju po bluzę. Zapukał do drzwi z numerem tysiąc dwa, modląc się, żeby przez niego się nie obudziła. Ciche pukanie wyrwało ją z letargu. Odstawiła kubek, ogrzewający jej dłonie, na stolik i, zastanawiając się kto to mógł być, otworzyła. 
Nie spodziewał się, że Zoe również miała problemy ze snem, ale jej podkrążone oczy zdradzały wszystko. Nie wiedział dlaczego, ale przytulił ją. Z jednej strony potrzebował wsparcia drugiej osoby, ale myślał, że zachował się nieodpowiednio, rzucając się na młodą panią psycholog. Usiedli na wygodnym łóżku dziewczyny, a przyjemna cisza wypełniła pokój. Słyszeli odgłosy, dobiegające z kuchni, która znajdującej się na tym samym piętrze, co ich pokoje, oraz chrapanie trenera Janusa.
— Nie wytrzymujesz presji, mam rację? ‒ zapytała, a Peter skinięciem głowy potwierdził jej tezę. ‒ Na pierwszym spotkaniu spytałam ciebie jak się czujesz przed sezonem olimpijskim. Odpowiedziałeś, że odpowiednio, ale w rzeczywistości już wtedy byłeś zestresowany tymi konkursami. Nie chcę prawić tobie kazań lub osądzać, ponieważ wiem, że nie lubisz rozmawiać o uczuciach, ale musisz wreszcie pozwolić sobie pomóc. Zrozumieć powód mojej pracy dla was.
Miała rację i on był tego świadomy. Nawet nie potrafił się usprawiedliwić. Wiedział, że wtedy, na tamtym spotkaniu w przestronnej sali konferencyjnej Słoweńskiego Związku Narciarskiego, powinien opowiedzieć Zoe o swoich uczuciach, ale był tylko człowiekiem. Ludzie popełniali wiele błędów, za które później musieli słono płacić, ale takie było życie, nie zawsze usłane różami.
— Nie musiałeś opowiadać mi swojej historii życia. Chciałam ją poznać, to prawda, ale decyzja należała do ciebie. Teraz, musisz zmierzyć się z konsekwencjami ‒ powiedziała, wyzywająco patrząc w jego oczy.
Może przemawiał przez nią brak snu. Może była zmęczona ciągłą walką z Peterem. Może wiedziała, że tak naprawdę nie chciał się otworzyć, a w tamtym momencie przemawiała przez niego panika. Może w rzeczywistości była wredna i dopiero wtedy pokazała swoją prawdziwą twarz?
— Co? Nie, Zoe, nie możesz mnie spławić. Potrzebuję twojej pomocy, rozumiesz?! Źle się zachowałem, ale chcę to naprawić.
— Peter, zaszkodziłeś sam sobie, a gdy przyszło, co do czego nie chcesz spieprzyć tych konkursów, ale... Tak bywa. Takie życie, raz na wozie, raz pod wozem i, niezależnie od tego, co byś zrobił, czasu nie cofniesz.
— Przecież jesteś tutaj, żeby nam pomóc – wyszeptał, choć wiedział, że przegrał.
— Musisz nauczyć się, że nie zawsze wszystko będzie szło po twojej myśli. Zrozumieć błędy i dopiero wtedy zacząć je naprawiać – spojrzała mu w oczy zanim z głośnym westchnięciem kontynuowała. – Nie wystarczy panikować, żeby terapia wyszła. Musisz chcieć się otworzyć.
Nie mógł wyjść z podziwu jak mądrą osobą była. Nie mówiła bez sensu. Ważyła słowa, dobierając je z rozwagą. Potrafiła uargumentować swoją decyzję. Mimo że czasami zachowywała się jak w gorącej wodzie kąpana, nigdy nie żałowała. Nauczyła się żyć z dokonanymi wyborami. Opanowała coś, co Peter również potrafił umieć. Wiedział, dlaczego trener wybrał Zoe. Dziewczyna wydawała się idealna pod każdym aspektem – młoda, zdolna, piękna, mądra. Takich kobiet szukać jak ze świeczką. Chociaż w takim momencie naprawdę miał jej dość.
Zaszył się w swoim pokoju hotelowym. Uciekł od rzeczywistości tak jak miał to w zwyczaju robić. Użalał się nad swoim marnym losem, żałując podjętych decyzji. Powinien zaufać pani psycholog. Zwierzyć się ze swoich problemów. Zrzucić na jej barki część swoich problemów, ponieważ ona potrafiła się ich pozbyć. Z perspektywy czasu widział jak głupio się zachował i przyszła chwila, aby zapłacić za swoje błędy.
Życie skoczków narciarskich przebiegało od zawodów do zawodów. Podróżowali między kolejnymi obiektami aż przyszedł czas Igrzysk Olimpijskich. Zoe miała za zadanie przygotować swoich podopiecznych właśnie na te trzy najważniejsze konkursy w sezonie.
Brytyjka oglądała trening skoczków. Wszyscy zawodnicy pierwszy raz rywalizowali na olimpijskiej skoczni w Krasnej Polanie. Przekazywała przez krótkofalówkę informacje, dostarczone przez Jerneja, który już oddał swój skok, trenerowi. Wiatr hulał, opóźniając próby reszty.
Skocznie przypominały jej obiekt w Ga–Pa. Wprawdzie Große Olympiaschanze podobała się Zoe dużo bardziej. Chmury ukryły strome szczyty gór, więc czekała aż pogoda się poprawi, żeby ocenić jak prezentował się krajobraz. Słońce nie świeciło, tak jak to było w Vancouver cztery lata wcześniej. Na tamtych Igrzyskach też była – jako stażystka w kadrze Austriackiej. Wtedy zakochała się w Kanadzie. Pogoda dopisała, a samo miasto, organizujące Olimpiadę, było naprawdę piękne. Miała wrażenie, że nie będzie mogła powiedzieć tego samego o Soczi.
Zoe wpadła w wir Pucharu Świata. Przyzwyczaiła się, że większość weekendów spędzała w innych krajach, wspierając swoich podopiecznych, a pozostałe dni tygodnia mijały jej jak z bicza strzelił. Przemieszczała się między związkiem, siłownią lub skocznią i swoim domem. Żyła w ciągłym biegu, ale taki tryb jej w stu procentach odpowiadał.
Kiedy ostatni zawodnik oddał swój skok, ekipy zebrały się w swoich domkach. Analizowali każdą próbę, aby zrozumieć rosyjski obiekt. Trener podpowiadał swoim asom przestworzy, co warto poprawić. Peter usiadł z boku i przymknął oczy. Bolało go, że przez własną głupotę wszyscy go odtrącili, nawet Zoe. Dziewczyna była dla niego bardzo wyrozumiała i cierpliwa, ale miarka się przebrała. Przekroczył cienką linię, zostając na lodzie. Nie umiał wygrać wewnętrznej batalii z własną tremą oraz nerwami. Był słaby.
Musiał się skoncentrować, żeby oddać dwa perfekcyjne skoki warte dwudziestek. Ciążyła na nim ogromna presja słoweńskich kibiców. Nie mógł ich zawieść. Pokładali w nim ogromne nadzieje, a on wiedział, że bez wsparcia innych nie podoła oczekiwaniom. Najlepszą kandydatką była Zoe Hamilton, która chciała dać mu nauczkę.
— Chłopcy, nie jest źle. Radzicie sobie ze skocznią, choć to pierwsze zawody na tym obiekcie. Wiatr trochę dzisiaj przeszkadzał, ale miejmy nadzieję, że jutro będzie lepiej – chodził po domku pod obstrzałem kilku par oczu. – Wraz z Zoe doszliśmy do wniosku, że nie możemy was przemęczać, ale lekki trening zrobi wam bardzo dobrze. Jutro rano przebiegniecie się trzy kilometrów, a później Zoe przeprowadzi z wami zajęcia.
— Ale trenerze przecież jutro są kwalifikacje – stwierdził Jurij.
— Dlatego zrobicie tylko trzy kilometry – stwierdził Goran jakby to była rzecz oczywista.
— Treningi Zoe są raczej ciężkie. Lubię, kiedy ona prowadzi zajęcia, ale później wszystko boli – zrobił krzywą minę młody skoczek.
— Dlatego jutro robimy jogę – wtrąciła się Brytyjka.
Zawodnicy spojrzeli na panią psycholog jakby na jej głowie wyrósł kaktus. Nie wyobrażali sobie zajęć tego typu. Jasne, jako skoczkowie musieli być bardzo dobrze rozciągnięci, jednak joga wymagała od ciała znacznie więcej. Ufali Zoe oraz trenerowi i skoro oni uważali to za dobry pomysł, sportowcy zgadzali się z ich decyzją, a przynajmniej próbowali to zrobić.
— Jo-jogę? – wyjąkał Nejc, przyglądając się pannie Hamilton z wielkimi oczami. – Przecież my się połamiemy.
— Nie będę wymagała od was skomplikowanych pozycji, tylko te podstawowe – zaśmiała się, widząc miny reprezentantów Słowenii. – Zrobimy jutro jogę, ponieważ ona pomoże oczyścić wasze umysły oraz skupić się na zawodach. Po za tym gwarantuję wam, że będziecie świetnie rozciągnięci.
Kiedy zadecydowali, że pora wrócić do hotelu, ponieważ kolacja zbliżała się wielkimi krokami, a wszyscy byli bardzo głodni, Peter postanowił zatrzymać Brytyjkę. Usiedli na ławeczce, a dziewczyna wyczekująco patrzyła na Słoweńca. Chciała wrócić do ciepłego pokoju hotelowego, aby zacząć przygotowania do jutrzejszych kwalifikacji. Wiedziała, że każdy zawodnik zawita do niej. Wziął głęboki wdech i dopiero wtedy zaczął mówić.
— Gdyby ktoś zaproponował mi podróż w czasie, cofnąłbym się do naszego pierwszego spotkania. Opowiedział tobie o wszystkim, bez wyjątków, ale, jak sama dobrze wiesz, podróże w czasie nie istnieją ‒ zatrzymał się na chwilę i spojrzał na psycholog. ‒ Proszę, pomóż mi. Tak strasznie tego potrzebuję.
— Chodź ze mną ‒ powiedziała, wystawiając w jego kierunku dłoń.
Para skierowała się pod skocznię. Zoe poprosiła mężczyznę, operującego wyciągiem, aby go włączył. Peter nie wiedział, że Brytyjka znała rosyjski, był pod wrażeniem, ponieważ on, oprócz swojego ojczystego języka, perfekcyjnie operował tylko angielskim.
— Moja mama była Rosjanką ‒ odpowiedziała na niezadane pytanie skoczka.
Nie drążył dalej tematu, ta odpowiedź usatysfakcjonowała go. Po za tym, jeśli dziewczyna chciałaby, żeby poznał więcej informacji o niej, opowiedziałaby mu. Zoe należała do osób zamkniętych i chroniła swoich sekretów. Dlatego była jeszcze lepszą osobą, żeby zaufać. Nie rozpowiadała tajemnic innych, nawet najlepszej przyjaciółce. Potrafiła trzymać język za zębami, a Peter zaczął to dostrzegać. Dochodził do wniosku, że może, jeśli opowie o swoich przeżyciach właśnie Brytyjce, będzie mu łatwiej. Ona na pewno doradziłaby mu i nie osądzała.
Mimo że siedzieli na krzesełku, nie puścili swoich dłoni. Wbrew pozorom lubili swoje towarzystwo, a ich połączone palce współgrały ze sobą idealnie. Zoe oparła swoją głowę na ramieniu skoczka, który nic nie powiedział, a delikatny uśmiech błąkał się na jego ustach.
— Zamknij oczy ‒ wyszeptała dziewczyna i poprowadziła Słoweńca na dach pomieszczenia, w którym skoczkowie oczekiwali na swoją kolej.
Brunet ujrzał widok zapierający dech w piersiach. Był jej bardzo wdzięczny za przyprowadzenie go tam. Przed konkursami skupiał się na skokach, zapominając o takich małych rzeczach, ale wtedy górski krajobraz rozluźnił go. Napięcie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zniknęło.
— Przed zawodami musisz znaleźć coś, co cię uspokaja. Opowiadałam wam, że może to być muzyka, krajobraz lub nawet druga osoba. Dzięki temu odwracasz uwagę od zbliżającego się konkursu, ale pozostajesz skupiony ‒ chłopak pocałował jej policzek, zaskakując tym siebie oraz dziewczynę, która spłonęła rumieńcem. ‒ Te szczyty kojarzą się tobie z domem lub dzieciństwem, dlatego koją twoje nerwy.
— Dziękuję ‒ wyszeptał, przytulając ją.
— Taka moja praca ‒ zaśmiała się, ciesząc się tą chwilą.

Jej żołądek był zwinięty w supeł, a ona jeszcze nie wiedziała czym to było spowodowane, jednak odpowiedzi przyszły z czasem. Wtedy już nie uważał, że postępował nieodpowiednio. Polubił rozmowy oraz bliskość blondynki. Zaczynała stawać się kimś ważnym w jego życiu i jeszcze nie był pewny, czy dobrze, że tak się działo.
***
Nie potrafiłam nie wybaczyć Peterowi. Coś w jego oczach podpowiadało mi, że gra była warta ryzyka. Może tak naprawdę miałam stracić, ale wtedy oto nie dbałam.

1 komentarz:

  1. Anonimowy24 maja, 2015

    Wspaniały rozdział! <3
    Szczerze mówiąc to bardzo się zdziwiłam, gdy Zoe nie pomogła Peterowi...
    Jednak jej decyzja okazała się prawidłowa -
    w końcu Peter zaczął postępować "prawidłowo" : )

    Bardzo się cieszę, że Zoe zaczyna się stawać dla skoczka ważna w jego życiu oraz
    mam nadzieję, iż już niedługo dowiedzą się nawzajem prawdy o swoich uczuciach : )

    Z niecierpliwością czekam na następne rozdziały! ;*
    Pozdrawiam! <3


    OdpowiedzUsuń

Followers

Template made by Robyn Gleams