Obserwowała sylwetki zawodników w powietrzu, wymieniając z trenerem uwagi na temat warunków na skoczki. Dziewczyna przekazywała Goranowi to, co przed chwilą usłyszała od Jaki. Sto dwadzieścia osiem metrów nie było złym wynikiem, ale niekoniecznie mogło dawać awans do drugiej serii. Chłopak szukał formy, ale niestety zawodził. Szansa na udział w najważniejszych konkursach sezonu oddalała się, a on to wiedział. Choć dwoi się i troi nie potrafił nic z tym fantem zrobić.
Skończył się styczeń i przyszedł luty. Rozmowy kręciły się wokół Igrzysk. Turniej Czterech Skoczni, w którym Peter zajął drugie miejsce, odszedł w niepamięć. Nie był to szczyt jego marzeń, ale lepsze to niż nic. To podium podbudowało go, jednak nie na tyle, żeby przestać obawiać się konkursów olimpijskich. Miał wrażenie, że kiedy nadejdzie wreszcie dziewiąty luty, narobi w gacie i o jakimkolwiek medalu nie będzie mowy. Wszystko mogło się zdarzyć w Rosji, a prawdopodobieństwo, że outsider zostanie mistrzem olimpijskim było spore. Przecież tak postrzegano Thomasa Dietharta, który wskoczył na pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni.
Z jakiegoś dziwnego powodu żałował każdego swojego wybuchu na Zoe. Było mu przykro. Wiedział, że po każdym kroku do przodu w kierunku przełamania się przychodziły dwa do tyłu. Zadręczał się, że napięta atmosfera w drużynie panowała przez niego. Miał rację. Koledzy mieli dosyć jego humorków. Woleli przeczekać trudny okres, ale ile mógł on trwać?
Nie zdawał sobie sprawy, że to desperacja przemawiała przez niego. Pragnął medalu, a powoli rozumiał, co mógł zrobić, aby ułatwić sobie jego zdobycie. Kluczem do sukcesu była Zoe Hamilton – długonoga piękność o przenikliwym spojrzeniu oraz promiennym uśmiechu. Choć młoda, niezwykle mądra i zaradna. Spisywała się świetnie w roli kadrowego psychologa, a jedynie Peter nie chciał korzystać z jej pomocy, mimo że ogromnie potrzebował wsparcia Brytyjki.
Mimo dobrych wyników podczas zawodów, chłopak przypominał wrak człowieka. Zachowywał się jak duch. Wyglądał jakby nie jadł od dawna, a ogromne wory pod oczami odstraszały jeszcze bardziej. Zgubił ukochany przez wszystkich chłopięcy urok. Nie potrafił sobie poradzić z natłokiem emocji. Wiele rzeczy go przytłaczało. Nie był w stanie poradzić sobie z wieloma problemami, które kiedyś rozwiązałby w mgnieniu oka przy pomocy rodziny oraz przyjaciół.
Przez własny debilizm został sam. Wszyscy odwrócili się od niego, a gdy najbardziej ich potrzebował odsunęli się na dobre. Jedyną osobą, która miała dość patrzenia na zmarnowanego Petera była Zoe Hamilton. Po wydarzeniach w Oberstdorfie na chwilę porzuciła swoją determinację. Odpuściła, ponieważ musiała znaleźć najlepsze wyjście z sytuacji. Właśnie po tym konkursie Prevc obiecywał sobie przełamać się ‒ wyszło jak zawsze, oczywiście.
Zawody w Willingen były ostatnimi przed Igrzyskami Olimpijskimi. Dziewczyna przygotowywała skoczków do niedzielnego konkursu. Była zmęczona po całym dniu, ale jej podopieczni byli ważniejsi. Pożegnała Roberta i został tylko Peter. Wpuściła skoczka do pokoju, pytając się, czy cokolwiek go bolało. Czuła, że jej palce miały dość. Strzeliła kostkami, przygotowując się do pracy. Rozgrzała dłonie, patrząc na zegarek. Powinna dawno spać, jeśli chciała rano obudzić się wypoczętą, tak samo jak Peter. Chłopak startował następnego dnia w zawodach i musiał być pełni sił, a na razie się na to nie zanosiło. Żaden człowiek nie potrafił dobrze funkcjonować po kilku godzinach snu.
— Mam problem z kręgosłupem ‒ stwierdził, kładąc się na łóżku, a wcześniej, ściągając koszulkę. Jego wypowiedź podczas masażu w formie pełnego zdania była nowością i krokiem naprzód w ich relacji. Wcześniej dostawała tylko pomruki i owinięcia głową ‒ i czuję napięcie w lewej łydce.
Chłopak miał wyrzuty sumienia, że Zoe chodziła tak późno spać. Miewał bezsenne noce, dlatego dla niego nie było różnicy, o której godzinie położy się do łóżka. Wahał się, czy powinien zacząć rozmowę, na którą zbierał się już jakiś czas. W końcu Brytyjka była ich psychologiem, musiała go wysłuchać. Nawet o tak późnej godzinie. Szukał desperacko powodu, żeby tylko móc odpuścić kolejny raz, jednak czuł, że tym razem zrobił krok do przodu w kierunku poukładania swojego życia.
Czuła jak Prevc pod wpływem jej dotyku się rozluźniał. Kontynuowała masaż dopóki nie była pewna, że skoczka nic nie bolało. Przykładała się do swojej pracy, co nie uszło uwadze innym zawodnikom. Chodziła spać ostatnia i często wstawała pierwsza. Zawsze im doradzała, nie ważna była pora. Zoe spełniała powierzone zadania na sto dziesięć procent.
— Dlaczego tak mnie nie lubisz? ‒ zapytała cicho.
Chłopaka zaskoczyło to pytanie. Z resztą sam nie potrafił na nie odpowiedzieć. Irytowała go jej dociekliwość oraz to, że przypominała mu ją. Obie były blondynkami, obie miały piękny uśmiech oraz hipnotyzujące oczy, obie go pociągały. Jednak panna Hamilton to nie była ta sama osoba, co ona i przyszedł najwyższy czas, aby skończyć te porównania.
Zoe, jako psycholog, pomagała im rozwiązywać problemy o podłożu psychicznym, ale bez wiedzy na ich temat nie poradziłaby sobie. Nie chodziło o to, że uważał ją za bardzo ładną dziewczynę, ale o jej zawzięcie. Była tak cholernie uparta oraz niezmordowana w dążeniu do poznania go, że miał dosyć. Dokuczał blondynce, próbując ją odstraszyć ‒ nieskutecznie.
— Jestem zamknięty w sobie ‒ odważył się wreszcie powiedzieć. ‒ Nie potrafię rozmawiać z innymi o moich uczuciach, czy przeżyciach. Nie umiem otworzyć się, chowam wszystkie urazy głęboko. Jest mi wstyd przyznać się do własnych porażek lub wad.
Panna Hamilton nie oczekiwała takiego wyznania. Spodziewała się krótkiej odpowiedzi, nie satysfakcjonującej jej. Miała nadzieję, że skoro chłopak powiedział coś o sobie, może wreszcie wpuści ją do środka. Łudziła się, że ta noc będzie punktem zwrotnym w ich relacji. Wreszcie Peter zrobił tak długo wyczekiwany przez nią i przez siebie krok do przodu.
— Ale nie byłeś taki zawsze, prawda? ‒ spróbowała przełamać mur, który Peter zbudował. Liczyła na powodzenie prób, ale może porywała się z motyką na słońce.
— Nie ‒ wyszeptał, ubierając koszulkę.
Unikał jej wzroku. Nie chciał wychodzić z jej pokoju. Nie potrafił wstać i wrócić do swojego. Chciał, żeby dziewczyna mu pomogła, jednak nie potrafił się otworzyć. Zgubił kluczyk do ostatniego zamka, który go blokował. Może to był jakiegoś rodzaju znak, że jeszcze nie pora. Czyli jednak ten krok do przodu to było tylko złudzenie?
Zoe nie lubiła, gdy nagle zapadała cisza. Kłębiła w sobie tyle niewypowiedzianych pytań i odpowiedzi, a dziewczyna, z natury ciekawa wszystkiego, nie wytrzymywała tego. Peter wpatrywał się w ścianę, jakby walcząc z myślami. Brytyjka niepewnie podeszła do niego i usiadła na łóżku. Ich kolana się stykały, ale preferowali ciszę. Błogą, niedotkniętą kłamstwem oraz obelgami, ciszę. Żołądek panny Hamilton skręcał się, ponieważ potrzebowała wreszcie poznać prawdę. Chciała pomóc chłopakowi, choć sama nie wiedziała dlaczego. Dlaczego tak bardzo ją do niego ciągnęło.
— Jestem tutaj, żeby tobie pomóc ‒ wyszeptała, kładąc dłoń na jego ramieniu.
Poczuł ciarki przechodzące wzdłuż kręgosłupa. Przypomniał sobie o palcach Zoe, które jeszcze przed chwilą dotykały jego skóry. Odczuwał ogromną potrzebę położenia swojej dużej dłoni na drobniejsze, należącej do Brytyjki. Ostatkami zdrowego rozsądku zwalczył według niego nieodpowiednie myśli. Gest panny Hamilton miał mu dodać otuchy. Chciała, żeby pokazał jej swoją duszę. Ciekawość zżerała ją od środka. Była głodna prawdy.
Widziała gęsią skórę na przedramieniu Prevca. Nie wiedziała, co sprawiło, że się ona pojawiła. Postanowiła zganić wszystko na zimno. W Niemczech o tej porze roku nie panowały upały. Temperatura kręciła się wokół liczb na minusie, a pogoda sprzyjała miłośnikom zimowego szaleństwa. Biały puch otulał miasto, sprawiając, że wyglądało jak z pocztówki. Przez niezasłonięte okno ujrzał nieodśnieżoną ulicę. Gałęzie drzew uginały się pod ciężarem śniegu, który mienił się za sprawą światła latarń.
— Wiem, Zoe, ale to wszystko nie jest takie proste jak mogłoby się wydawać ‒ westchnął, odrywając wzrok od scenerii za szybą. ‒ A największym problemem jestem ja.
Ich oczy wreszcie się spotkały. Dopiero z tak niewielkiej odległości zauważyła ich rzeczywisty kolor. Chłopak nie wiedział, co się działo. Tracił kontrole nad swoimi czynami, a tego nie lubił. Nie wiedział jak to się skończy, ale z tak małej odległości widział jak ładna była Zoe. Delikatny uśmiech błąkał się na jej ustach. Założył za ucho, opadające na twarz blond kosmyki. Spojrzała na usta Petera, gdy twarz chłopaka była niebezpiecznie blisko. Czuła ciepły oddech chłopaka na policzku. Rozchyliła wargi, obserwując jego twarz. Z tej perspektywy, w świetle księżyca oraz lamp ulicznych, prezentowała się inaczej niż zwykle. Zauważyła kilka piegów na nosie Prevca. W lewym oku miał mikroskopijnych rozmiarów plamkę w żółtym kolorze.
— Więc zwolnij wszystkie blokady – westchnęła, przymykając usta. – Wiem, że tego chcesz.
Szukał w jej oczach potwierdzenia, że dobrze zrozumiał to, co miała na myśli. Zastanawiał się, czy tylko w jego wyobraźni składała nieprzyzwoite propozycje. Choć skoczek chciałby poznać smak warg Zoe, nie mógł sobie na to pozwolić. Romanse w kadrze nie były rzeczą pożądaną. Po za tym musiał skupić się na Igrzyskach – to był jego priorytet.
— Chyba na mnie już pora – westchnął, sięgając po koszulkę.
— Ostatnie pytanie – chwyciła rękę skoczka, powstrzymując jego jakikolwiek ruch.
Chciał powiedzieć, że powinien iść spać. Potrzebował zregenerować się przed jutrzejszym konkursem, choć nie przesypiał pełnych ośmiu godzin. Nie potrafił. Kolejne wspomnienia nawiedzały go, gdy zamykał oczy. Wyrzuty sumienia targały nim z jednej strony materacu na drugą. Był pewien, że i tak nie będzie mógł zasnąć, a rzucanie się po jednoosobowym łóżku jedynie go denerwowało. Może to piwne oczy dziewczyny przekonały go do zostanie. Może były to ciepłe dłonie lub zaraźliwy uśmiech. Nie wiedział tego, ale nie ruszył się z miejsca. Czekał aż zada pytanie i będzie mógł wrócić do swojego pokoju, aby użalać się nad tym jak marne jego życie stało się.
— Co robisz, żeby zasnąć? – zapytała, nadal trzymając jego rękę.
— Nic, czekam aż sen w końcu przyjdzie – wyrwał rękę z jej uścisku i z prędkością błyskawicy znalazł się przy drzwiach. – Dobranoc.
Ta noc była jedną z trudniejszych. Tym razem to nie błędy przeszłości spędzały mu sen z powiek. Nie wyobrażał sobie, że to ona leżała obok niego, opowiadając o planach na przyszłość. Nie przypominał sobie wspólnie spędzonych chwil, jej kochających oczu i czułych gestów. Miał wrażenie jakby opuściła go na dobre. Zostawiła umysł oraz serce skoczka w spokoju, ponieważ znudziła jej się kolejna zabawka. Tym razem to Zoe zajęła miejsce dziewczyny, której imienia nie wypowiadał nawet w myślach. Miał wrażenie, że blondynka zaczęła owijać go wokół swojego palca. Nie powinien odpowiadać na kilka zadanych przez nią pytań. Męczyły go ciągłe kłótnie, ale najwyraźniej to jedyny sposób, aby trzymać ją na dystans, dlatego że najgorszą rzeczą jaką mógł zrobić to wpuścić panią psycholog do środka.
Miała nadzieję, że to był początek czegoś dobrego – krok do przodu. Liczyła, że zakopią topór wojenny i rozpoczną współprace. Peter jej potrzebował. Wystarczyło jego pozwolenia. Nie oczekiwała, że szybko opowie swoją historię. Chciała, aby przestał warczeć na nią za każdym razem, gdy widział dziewczynę. Miała nadzieję na zwykła znajomość.
— Mam dosyć tego, że skoki mi nie idą – westchnął Jaka, kiedy jechali wspólnie windą na dół.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, patrząc na chłopaka. Faktycznie ostatnio nie radził sobie najlepiej, ale nigdy nie poruszał z nią tego tematu. Zazwyczaj mówił, że treningi w Słowenii pomogą mu, ponieważ bardzo tęsknił za domem.
— Myślę, że musisz przestać aż tyle od siebie wymagać – potarła palcami brodę, zastanawiając się, co powiedzieć chłopakowi. – Przestań naciskać. Może za bardzo chcesz, żeby się tobie udało. Kluczem do sukcesu jest wiara w swoje umiejętności.
Odtwarzał słowa dziewczyny w głowie. Mogło w tym być ziarnko prawdy. Przecież za każdym razem, gdy siadał na belce, myślał o dostaniu się do drugiej rundy, a nie o to chodziło. Powinien cieszyć się ze skoków, ponieważ robił to, co kochał. Nie każdy miał możliwość spełnienia swoich marzeń, pracowania w swoim zawodzie, osiągania sukcesów w tym, co uwielbiał.
— Jaka, myślisz, że Peter w końcu przełamie się? – zapytała, kiedy szli w kierunku wejścia na skocznię.
— Wiesz, nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Nie wiem, co siedzi w jego głowie. Gdybyś poznała jego historię, patrzyłabyś na tę sprawę zupełnie inaczej, ale to nie ja powinienem ją opowiadać – uśmiechnął się i odszedł przygotować się do konkursu.
Najwyraźniej przeliczyła się. Na śniadaniu nie zwrócił na nią uwagi. Zrzuciła to na ciężką noc, ale jej nadzieja nie umarła. Nie narzucała się. Dała mu przestrzeń. Nie oczekiwała, ze wykona pierwszy ruch, jednak czekała na odpowiedni moment na rozmowę. Jedynie obserwowała jak walczył ze sobą, żeby do związanego w supeł żołądka wcisnąć najważniejszy kawałek ciasta. Widziała dwie małe filiżanki do espresso obok talerza Petera. To była kolejna nieprzespana noc, gdy dręczyły go koszmary i presja.
Siedziała na ławeczce przed domkiem słoweńskiej ekipy, obserwując biegających po miasteczku zawodników. Nie tylko skoczkowie odczuwali presję. Nerwy udzielały się również ich ekipą. Widziała stos kartek, którymi zawalony był fizjoterapeuta norweski. Zdenerwowanego asystenta Wernera Schustera oraz psychologa Austriaków, który próbował przekonać Thomasa Dietharta, że jego szczęśliwa passa nie powinna skończyć się na wygraniu Turnieju Czterech Skoczni, choć wszyscy wiedzieli, że tak mogło się stać.
Wyrzuciła pusty plastikowy kubeczek po herbacie i weszła do domku. Cieszyła się, że został już tylko Peter. Chciała upewnić się, że ich relacje polepszyły się. Po za tym planowała zmotywować skoczka. Wiedziała, że potrzebował zająć miejsce na podium, aby uspokoić się, poczuć pewniej przed Igrzyskami.
— Czego powinno się życzyć skoczkowi przed konkursem? – zagaiła, opierając się o framugę. Z uśmiechem na ustach obserwowała Petera, gorączkowo szukającego gogli.
— Spytaj się innych – stwierdził, wyrzucając wszystkie rzeczy ze swojej torby.
— Ale myślę, że ty najbardziej tego teraz potrzebujesz – założyła ręce pod biustem, obserwując uważnie jego ruchy.
— Nie interesują mnie twoje słowa wsparcia – wysyczał, schylając się, aby sprawdzić, czy okulary nie znajdowały się pod ławeczką.
— Naprawdę? Jestem zupełnie innego zdania – znalazła zgubę. Gogle przez cały czas leżały przy drzwiach przykryte kurtką Tomaza. – To chyba twoje.
— Nie interesuje mnie twoje zdanie – wyrwał okulary z jej dłoni i otworzył drzwi. – Zostaw mnie w spokoju, tak będzie najlepiej.
Wyszedł. Zostawił ją zdziwioną, ale również smutną, ponieważ naprawdę chciała dobrze dla Petera, a on odtrącał jej pomocną dłoń. Właściwie miał gdzieś pomoc wszystkich, ale to Zoe najbardziej obrywała za wsparcie, które mu chciała dać. To był kolejny krok do tyłu, kiedy ona myślała, że wreszcie ruszają do przodu.
***
Praca w kadrze nie zaliczała się do łatwych. Żyłam na walizkach. Musiałam użerać się z humorzastymi skoczkami lub niewyspanym trenerem. Peter niczego nie ułatwiał. Jednak lubiłam to, co robiłam.
Nareszcie Peter choć trochę otworzył się przed Zoe ;D
OdpowiedzUsuńJestem strasznie ciekawa co będzie dalej ;)
Pozdrawiam i życzę weny ;*
Jejku, jejkuu, jejkuuu! <3
OdpowiedzUsuńTak długo czekałam na moment kiedy Peter spróbuje spokojnie i normalnie porozmawiać z Zoe : )
A końcówka jest po prostu przecudowna! <3
Teraz mam tylko nadzieję, że nie będą tego żałować oraz, że ich zachowanie wobec siebie zmieni się na lepsze : )
Z ogromną niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały ;*
Pozdrawiam! ;*
OOOOOoo.... takie właśnie mam oczy, kiedy to czytam. Rozdział wspaniały, naprawdę.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie ten malutki krok do przodu, który wykonał Peter. Naprawdę. Może nareszcie zrozumie, że ze wszystkim sobie sam nie poradzi? Zoe... kurczę i tu mam mieszane uczucia. Bo niby chce mu pomóc, ale niepokoi mnie ciągłe powtarzanie, że jest głodna prawdy. Ok, jasne. Jest ciekawska i w ogóle, ale człowieka nie można traktować jak zagadki. A czytając jej przemyślenia właśnie do takiego wniosku dochodzę (że bardziej interesuje ją tajemnica niż sam Peter). No ale cóż, zobaczymy jak to wyjdzie.
Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam, Lilka :)
niedorosla-milosc.blogspot.com
Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Jestem ciekawa czy pociągniesz ten wątek, czy może przeskoczysz do IO.
OdpowiedzUsuńAkcja się rozkręca i mam nadzieję, że nie będą się już kłócić.
Trzymam kciuki za Zoe i Peter`a <3